Leah Remini o tajemnicach Świadków Jehowy. Aktorka wyciąga na światło dzienne skrajne historie
25.12.2018 12:31, aktual.: 25.12.2018 14:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jedna z bohaterek przyznała, że była molestowana. Żeby osądzić jej oprawcę, musiała mieć dwóch świadków przestępstwa – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Leah Remini. Znana aktorka, ale przede wszystkim kobieta, która głośno opowiedziała o życiu wśród scjentologów. Teraz zebrała historie byłych Świadków Jehowy.
Przypominamy tekst z 19 listopada 2018 roku.
Leah budzi skrajne emocje. Widać to po komentarzach, jakie generuje w sieci. Widać też w artykułach, jakie mnożą się na jej temat na stronach prowadzonych przez scjentologów. Odkąd skończyła 9 lat, należała do Kościoła Scjentologów. Odeszła w 2013 roku. Wybuchła potężna afera w amerykańskich mediach. Remini zdradziła niedługo później, jak wyglądało jej życie.
Z Leah rozmawialiśmy przed premierą trzeciego sezonu jej programu "Scientology And The Aftermath", pokazywanego w Polsce na kanale Crime+Investigation Polsat. Remini przygotowała też odcinek specjalny. Gośćmi były osoby, które przez lata wychowywały się wśród Świadków Jehowy.
- Mamy w programie opowieść o dwóch braciach, którzy odebrali sobie kolejno życie, bo nie mogli znieść tego, że ich rodzina się rozpadła. Cierpieli przez przyjętą przez Świadków regułę, że jeśli ktoś odchodzi, to zrywa się z nim całkiem kontakty. Są też opowieści o dzieciach, które zmarły, bo rodzice nie zgodzili się na transfuzję krwi. I to nie są wyjątki. Takie historie zdarzają się niestety często – mówi nam Leah.
Rodziców zobaczyli dopiero na pogrzebie
- Wiele razy zwracaliśmy się do tzw. Ciała Kierowniczego z prośbą o udzielenie nam wywiadu do programu. Odmawiali za każdym razem – opowiada Remini. - Pytasz dlaczego? Myślę, że wiedzą, że mamy rację. Po prostu. Tak samo jest w przypadku scjentologów. Nikt z zarządzających tą organizacją nie usiadł z nami i nie skonfrontował się z zarzutami. Nie mają jaj, by spojrzeć prawdzie w oczy – dodaje.
Jej program o Świadkach Jehowy poraża i zaskakuje. Leah nie przebiera w słowach i mówi o nich jako o sekcie i niebezpiecznym kulcie, co może spotkać się z ostrymi reakcjami. Za to bohaterowie jej programu są już bardziej powściągliwi. Nie atakują. Jedynie opowiadają o tym, co przeżyli i jak wyglądało ich wychowanie, jak żyło się z regułami charakterystycznymi dla tego wyznania. Nie wszystkie historie są tymi skrajnymi.
Co ważne, bohaterowie występują pod swoim prawdziwym nazwiskiem, pokazują swoje twarze. To nie są anonimowe osoby.
Shannon Rowland była Świadkiem Jehowy przez 36 lat. Odeszła ze zboru, ale zostawiła w rodzinie dwie córki. – Nie wiedziałam, że po odejściu odkryję prawdę o Świadkach, o ich postępowaniu. Nie wiedziałam też, że już nigdy nie będę w stanie wrócić – zdradziła. W tym samym dniu ojciec wyrzucił ją z domu. Była bezdomna. Mieszkała w schronisku dla potrzebujących. Opowiadała o bracie, który zachorował i potrzebował transfuzji krwi. Przekonano go, że nie powinien tego robić. - Wyobraź sobie, że jest jedna rzecz, którą możesz zrobić, by uratować swoje życie. Ale religia ci na to nie pozawala - mówiła Shannon. Brat zmarł, osierocił córkę. Za to mama Rowland popełniła samobójstwo.
Z kolei Sharon Follis była Świadkiem przez 22 lata. Przyznała, że sama chciała, by ją wyrzucono. Spotykała się z chłopakiem "ze świata"; nie był tego samego wyznania co ona. Chciała, by byli razem. – Nasze życie było zbudowane wokół bycia Świadkiem Jehowy. Oznaczało to chodzenie od drzwi do drzwi w każdym możliwym czasie. Chodzenie na spotkania, nauczania. Wiedziałam, że jeśli zostanę, to będę musiała robić więcej i więcej, by być dobrą, wierzącą kobietą – opowiadała Sharon. Ktoś znajomy zobaczył ją z chłopakiem i doniósł. Następnego dnia ojciec obwieścił jej, że cała rodzina wyprowadza się do innego miasta. Sharon powiedziała, że nie wyjedzie. Zbuntowała się przeciwko rodzicom i regułom Świadków. Kolejnego dnia została wydalona z organizacji i wyrzucona z domu.
Sharon miała jeszcze trzech braci: Randy'ego, Roberta i Ricka. Ten ostatni także jest uczestnikiem programu. Przyznał, że wszyscy musieli w rodzinie zerwać kontakty z siostrą. – Miałem 17 lat i ojciec dał nam jasne instrukcje: Sharon odchodzi, nie jest już częścią naszej rodziny, już nigdy nie będziemy o niej mówić. I koniec – opowiadał.
Pozostali dwaj bracia kobiety (Robert i Randy) odebrali sobie życie. Mieli 10 i 11 lat, gdy odeszła od nich Sharon, rok później rodzina odwróciła się od Ricka. Przez lata rodzeństwo próbowało łamać zasady i utrzymywać kontakt. Randy powiesił się. Na pogrzebie Sharon i Rick mieli w końcu okazję zobaczyć rodziców. – Mama przed wyjściem pocałowała mnie kilkanaście razy w policzek. Potem powiedziała, że pewnie już nigdy więcej się nie zobaczymy – wspominał Rick.
Spotkali się na kolejnym pogrzebie. W grudniu 2017 roku Robert popełnił samobójstwo. – Człowiek, który chciał, żebyśmy wszyscy byli rodziną. Człowiek, który nie mógł znieść reguł Świadków, który nie godził się na oczernianie bliskich, odebrał sobie życie z niemocy – mówi Rick.
Gerrit Losch, jeden z wysoko postawionych członków Ciała Kierowniczego Świadków, mówił podczas jednego z oficjalnych spotkań tak: "Nawet 120 osób odbiera sobie życie każdego dnia w USA. Jakie to smutne. W wyniku głębokiej depresji nawet prawdziwi chrześcijanie to robią. Ale generalnie my jesteśmy szczęśliwymi ludźmi, prawda?".
Dwóch świadków molestowania
Pytam Remini, czy była jakaś historia, która najbardziej ją zszokowała. I zaczyna opowiadać o Shanie i Mikayshy – mamie i córce. Shana Rubio była Świadkiem Jehowy przez 28 lat. Wychowywała córkę w wierze, ale po latach postanowiła odejść. Była maltretowana przez męża, ale nie mogła dostać rozwodu. – Zostałam wyrzucona z kongregacji. Nie chciałam jej pociągnąć ze sobą na dno. To było jak na Titanicu. Miałam ostatnie miejsce w szalupie ratunkowej – mówiła.
Oddała Mikayshę do adopcji. Rodziną zastępczą byli wysoko postawieni członkowie zboru.
- Byłam dzieckiem i myślałam naprawdę, że mama umrze. Mówili przecież, że jeśli ktoś nie jest Świadkiem Jehowy, to umrze w Armagedonie. Dlatego chciałam zostać z nimi. Cieszyłam się, że mama zostawi mnie u jednego ze starszych i jego rodziny. Przecież lubił dzieci! Miał synów w moim wieku, a teraz mogli być jeszcze moimi braćmi. Czułam się szczęściarą, wyjątkowa – opowiadała dziewczyna.
I dodała: - Tej samej nocy, gdy zostałam oficjalnie jego córką, zaczął mnie molestować. Trwało to jakieś 8-9 miesięcy. Bałam się o powiedzieć o tym nowej mamie. Był ważnym człowiekiem, ludzie go szanowali. Ja tylko dzieckiem.
Mikaysha zwierzyła się 9-letniej przyjaciółce, które zdradziła, że także była krzywdzona przez tego człowieka.
Jak podkreślają bohaterowie programu, by postawić daną osobę w stan oskarżenia, ofiara musi przedstawić dwóch świadków, którzy potwierdzą jej zeznania.
- Okazało się, że jej akurat udało się przedstawić tych dwóch świadków, ale najczęściej tak się nie dzieje. Te historie nigdy nie zostały opowiedziane. Kobiety i dziewczynki nigdy nie doczekały się, by ich oprawcy trafili do więzienia. Ostatnio ten temat podjęli australijscy rządzący i wyjawili, że Świadkowie Jehowy przez lata ukrywali ponad tysiąc przestępców seksualnych – opowiada Leah Remini.
- Kobiety, które są bite przez mężów, słyszą, że muszą być po prostu dobrymi żonami. Dla mnie to jest obrzydliwe. Nigdy nie chciałabym, żeby moja córka wychowywała się w przekonaniu, że jest gorsza od mężczyzny. Czego ta organizacja uczy? Że kobiety są gorsze? Czego uczy się też mężczyzn? Wiesz, nie oczekuję, że ludzie mi będą ślepo wierzyć, że są poważne kwestie, które jako społeczeństwo powinniśmy przedyskutować. Są blogi, są relacje – wystarczy poczytać, co o tym mówią sami byli Świadkowie Jehowy. Nie jestem pierwszą osobą, która wyciąga negatywne kwestie, i zdecydowanie nie będę też ostatnią – przyznaje aktorka.
Przerwała milczenie
Leah Remini to najgłośniej wojująca z sektami osoba publiczna na świecie. Można to spokojnie stwierdzić. Odkąd odeszła od scjentologów, robi wszystko, by publicznie opowiadać o tych aspektach ich życia, które łamią podstawowe prawa człowieka.
Od 2013 roku zyskała nieformalnie status rzeczniczki wszystkich byłych scjentologów. Opowiada o patologiach tego wyznania, punktuje gwiazdy, które publicznie deklarują swoje poparcie dla tego Kościoła. Leah jakiś czas po odejściu z organizacji udzieliła głośnego wywiadu, w którym mówiła:
- Krytykując Toma, krytykujesz wszystkich scjentologów, krytykujesz ich wszystkich... Jesteś złem. W miarę upływu czasu zaczynasz tracić kontakt z rzeczywistością. Myślisz tylko w kategoriach "my przeciwko im".
A także: - Decyzja o opuszczeniu sekty wiąże się z porzuceniem wszystkiego, co osiągnąłeś w dotychczasowym życiu. Kiedy odchodzisz, nie możesz odejść po cichu. Już nikt mi nie powie, co mam myśleć i z kim mogę rozmawiać. Chciałabym, żeby ludzie zrozumieli, co robiłam przez całe moje życie.
Wydała książkę, ruszyła z programem telewizyjnym. Seria dokumentalna "Scientology and the Aftermath" przedstawia prawdziwe historie osób, które wierzyły w to, co Leah kiedyś. Twórcy programu zostali w 2017 roku nagrodzeni Emmy.
- Po programie zaczęli się do nas zgłaszać i byli Świadkowie Jehowy, i byli scjentolodzy. Zmienił się też sposób postrzegania scjentologów. To już nie był tylko Tom Cruise udzielający wywiadów na kolorowych kanapach. Coraz więcej osób zaczęło dostrzegać, że to wyniszczający ludzi kult. Dzisiaj wiemy już, że organizacja ma problem z rekrutowaniem nowych członków. Dlatego cieszę się, że możemy pokazywać nasz program i otwierać serca ludzi na te historie – mówi Remini w rozmowie z WP.
Ostra krytyka scjentologów, a teraz Świadków Jehowych spotkała się z niejedną negatywną reakcją.
- Nie będę odpowiadać na pieprzoną krytykę ze strony osób, które nawet nie oglądają programu. Nie można podważać faktycznych historii osób, które przeżyły to w swoim życiu i chcą o tym opowiedzieć głośno. Nie można dyskredytować człowieka, który mówi: "mój brat popełnił samobójstwo, bo nie mógł poradzić sobie z ogromnym smutkiem po utracie rodziny". Nie można dyskredytować kobiety, która mówi, że straciła brata, bo Świadkowie Jehowy nie pozwalają na transfuzję krwi. I która straciła matkę, bo ta zabiła się, nie mogąc już dalej przestrzegać reguł Świadków. Tego się po prostu nie da podważyć – mówi.
I dodaje: - Świadkowie Jehowy i scjentolodzy mają podobne zasady funkcjonowania w organizacji. Niektóre są naprawdę krzywdzące dla kobiet i dzieci. Mam na ten temat ostre zdanie, które głośno wypowiadam. I gdy słuchałam historii tych ludzi, miałam złamane serce. Czuję, że ludzie powinni w końcu móc wyrwać się z tego schematu, w którym nikt krytycznie nie może się o kimś wyrazić. Czy to będzie prezydent, przywódca religijny czy ktokolwiek inny. Powinniśmy do tych spraw podchodzić społecznie. Wyzwolić się i móc mówić, co nam przeszkadza.