Laura Łącz straciła wszystkie oszczędności. "To większa afera niż Amber Gold"
W "Sprawie dla reportera" wróciła głośna afera upadłego banku i dewelopera, którego jedną z ofiar jest znana aktorka. W programie padły mocne zarzuty pod adresem rządu PO-PSL, a przede wszystkim ministra Marka Belki, który miał przekazać 500 mln zł na bank udzielający podejrzanych kredytów.
Elżbieta Jaworowicz w "Sprawie dla reportera" zajęła się aferą finansową, w której jedną z ofiar jest Laura Łącz. Znana aktorka ("Klan", "Na Wspólnej", "Kamienne tablice", "Polskie drogi") kupiła mieszkanie od dewelopera, inwestując w nie pieniądze swojej mamy oraz spadek po mężu. Zapłaciła pełną, umówioną kwotę, ale do dziś nie doszło do podpisania aktu notarialnego. Deweloper upadł, a bankructwo przedsiębiorcy pociągnęło za sobą również upadek banku, który kredytował inwestycje.
- Teraz wygląda na to, że dorobek całego życia rodziny Chamców i Łączów pochłonie ludzka nieuczciwość! Pracuję po kilkanaście godzin na dobę, nigdy nie narzekałam, że będę miała niską emeryturę, bo sama chciałam zapewnić sobie godną starość. Na razie syn mieszka ze mną. Zostaliśmy z niczym... – mówiła Łącz w rozmowie z tygodnikiem "Rewia".
Obecnie nadzór nad majątkiem dewelopera przejął syndyk. Kilkadziesiąt osób z zarządu dewelopera i banku zostało tymczasowo aresztowanych. Postawiono im kilkaset zarzutów, a akta sprawy liczą ponad 300 tomów i 1256 zarzutów popełnienia przestępstwa.
W "Sprawie dla reportera" Łącz opowiadała, że zapłaciła za mieszkanie dla syna ponad 415 tys. zł. Firma Dolcan upadła przed dopełnieniem wszelkich formalności, dlatego aktorka została z niczym. Sprawa ciągnie się od kilku lat i po raz kolejny wraca do programy Elżbiety Jaworowicz. Reporterka była już z kamerą na osiedlu, gdzie doszło do oszustwa, w styczniu 2017 r. i czerwcu 2018 r. Wtedy pokrzywdzeni mówili wprost, że afera Dolcanu jest większa niż ta z Amber Gold. – Bank wyprowadził w kredytach ponad 3 miliardy złotych – mówił jeden z mieszkańców osiedla.
Jaworowicz stwierdziła, że Łącz wpadła w "sidła super zorganizowanej grupy przestępczej". A cała afera wynikała ze zbudowania piramidy finansowej. Deweloper Dolcan miał wiele zależnych spółek sprzedających meble, lampy itp., które wyposażały mieszkania. A cała ta działalność opierała się w dużej mierze na kredytach udzielanych przez bank w Wołominie.
Kolejne spółki dostawały kolejne kredyty, które były spłacane np. w 10 proc., po czym ogłaszano upadłość. – Kiedy bank daje 30 mln zł kredytu na 16 mieszkań, to wiadomo, że chce wyprowadzić te pieniądze – mówiła jedna z ofiar. Szczególne oburzenie wzbudza fakt, że wspomniany bank w Wołominie, który upadł w 2015 r., był wspierany przez rząd w czasach PO-PSL i ministra Belkę.
Zbigniew Girzyński z Sejmowej Komisji Finansów mówił w "Sprawie dla reportera", że powinna w tej sprawie powstać komisja śledcza. Laura Łącz podkreśliła, że choć były już aresztowania i postawiono zarzuty pewnym osobom, to jej sprawą nikt się nie zajął i nie było żadnego procesu. A upadłe spółki Dolcanu są teraz w rękach dwójki 70-latków, którzy formalnie kupili je za kilka tysięcy złotych. Widać w tym oczywiście metodę "na słupa", ale niczego jeszcze nie udowodniono.
W programie przedstawiono dokument podpisany przez przedstawiciela Dolcanu, który nie krył, że Laura Łącz jest ofiarą. Ale nie mógł wziąć udziału w "Sprawie dla reportera", ponieważ toczy się przeciw niemu postępowanie.