Zrobiła zdjęcie telewizora z TVP. I dorzuciła coś od siebie
Nie milkną echa po sobotnim zajściu z Rafałem Trzaskowskim w warszawskim klubie, które zostało uwiecznione na nagraniu. Swoje trzy grosze dorzuciła Laura Breszka, nie zostawiając suchej nitki na pracownikach TVP Info.
Rafał Trzaskowski wybrał się w zeszłą sobotę ze znajomymi do modnego klubu nad Wisłą. W trakcie imprezy doszło do wymiany zdań między prezydentem Warszawy a DJ-em, który nie zamierzał puszczać muzyki tanecznej, czego domagał się Trzaskowski i jego znajomi. Nagranie, na którym polityk mówi do DJ-a "to moje miasto" i naciska, by "puścić coś fajnego", stało się hitem sieci i było szeroko komentowane przez media.
W reportażu TVP Info przyjęto narrację, że "Ścieki nadal płyną do Wisły, ale prezydent Warszawy, zamiast kontrolować sytuację nad rzeką, odwiedza modne nadwiślańskie lokale. (…) To jest nadużycie władzy. W normalnym kraju takie zdarzenie spowodowałoby zakończenie kariery politycznej"- można było usłyszeć na antenie.
W obronie Rafała Trzaskowskiego stanęła Laura Breszka. Aktorka kojarzona głównie z produkcjami TVN ("Julia", "Singielka"), choć ma też w swoim dorobku seriale emitowane w TVP ("Ojciec Mateusz", "Cisza nad rozlewiskiem"). Breszka bez owijania w bawełnę powiedziała, co myśli o narracji narzuconej przez TVP Info.
- Drogie TVP, dzisiaj w pracy zobaczyłam… W ogóle, drogie TVP, jak wam nie wstyd? Czy Trzaskowski nie ma prawa podejść do DJ-a i poprosić o zmianę muzy w swoim wolnym czasie? Czy naprawdę jesteście... no jesteście, niestety – mówiła Breszka na InstaStories.
- Po prostu jest mi tak przykro, że mieszkam w takim kraju. Gdzie TVP reprezentuje władzę. Wstydzilibyście się za siebie. Co by było, gdyby was zaczęto rozliczać za czas niespędzony w Sejmie? Gdzie byście wtedy byli? No wiadomo gdzie. W więzieniu! – dodała.
- Z TVP płynie więcej ścieków niż do Wisły – skwitowała aktorka.