Labirynty Marka Turka

Jest rok 1940. Trwa II wojna światowa. Pokonana przez Niemców Francja zostaje podzielona, powstaje kolaboracyjny rząd Vichy. Ale na marginesie wielkiej historii rozgrywa się inny dramat. Niepozorne miasteczko paraliżuje niebezpieczna epidemia. Co noc gdzieś w mieście jakiś mieszkaniec zostaje przemieniony w kamień. Sprawa jest wyciszana, by nie wzbudzić paniki (i nie ściągnąć na miasteczko uwagi faszystów), ale prowadzący dochodzenie inspektor Reflet jest zdeterminowany by złapać odpowiedzialnego. Decyduje się nawet wziąć udział w niebezpiecznym eksperymencie i zanurkować w umyśle sprawcy.

Labirynty Marka Turka
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

15.11.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:16

Rozpisana na 78 stron historia "NeST" nie jest skomplikowana. Tym bardziej, że scenariusz prowadzi czytelnika za rękę, od punktu do punktu, wykładając mniej ogarniętym o co chodzi w dosyć siermiężnie rozpisanych dialogach. Tych zatem, którzy spodziewają się tajemnicy i śledztwa "NeST" rozczaruje. Nie o to tu chodzi. Turek stawia na atmosferę, jeżeli już podsuwa jakieś ciekawe tropy to nie w warstwie fabularnej, ale graficznej.To tu doszukiwać się należy zapożyczeń i cytatów. I właśnie warstwą graficzną najłatwiej się podczas lektury zachwycić.

Najbliżej Turkowi oczywiście do Thomasa Otta, szwajcarskiego artysty, którego prace poznaliśmy w Polsce dzięki Kulturze Gniewu (to także wydawca "NeST"). Turek porusza się w tej samej stylistyce, ale stroni od inspiracji kafkowskich. Chętniej zaś zapuszcza się w rejony fantastyki, koszmarów i nadprzyrodzonych zjawisk. Sny, w które wkracza Reflet rozrysowane są przepięknie - hipnotyzują czytelnika, każą mu podziwiać detale i doszukiwać się sensów. W tych sekwencjach artysta rezygnuje ze słów i być może dzięki temu udaje mu się nadać im posmak metafizyki. Olbrzymie wrażenie robi zwłaszcza scena tańca żony i córki inspektora.

Oczywiste są także inspiracje Antonio Gaudím, katalońskim architektem, twórcą najsłynniejszych budowli w Barcelonie. Jego nazwisko pada zresztą w komiksie wprost - jako jednego z podejrzanych lub inspiratorów. Podobnie jak u Gaudíego i u Turka najważniejsze są niepokojące, wymykające się łatwej klasyfikacji łuki i spirale. Dzięki nim nic nie jest w "NeST" oczywiste, ani "od linijki", a czytelnik wciąż ma wrażenie, że przeoczył coś ważnego.

Jeżeli można mieć do "NeST" jakieś zastrzeżenia, to o porozrzucane gdzieniegdzie wskazówki, które mogłyby być ciekawymi kluczami interpretacyjnymi, gdyby nie fakt, że nic z nich nie wynika. Jest więc wątek francuski, na który składają się tło historyczne i nieśmiałe wspomnienia o "znikających sąsiadach". Mogłoby one sugerować, że tajemnicza choroba jest jakiegoś rodzaju metaforą, być może faszystowskich łapanek lub wydawania Francuzów pochodzenia żydowskiego. Ślepą uliczką okazuje się także trop fantastyczny. Kilka razy wspomina się tu o bazyliszku (a i smoki Gaudíego sugerują takie odczytanie), pojawia się on zresztą na okładce. Ale raz jeszcze nic z tego nie wynika.

"NeST" to komiks intrygujący, podsuwający wiele pytań, ale nie udzielający odpowiedzi. Pięknie narysowany, umiejętnie skomponowany i sprawnie poprowadzony, uwodzi czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. Tym bardziej szkoda, że pozostawia po sobie lekki niedosyt.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)