Kupiła bilet na koncert. Straciła prawie pół tysiąca złotych
W internecie działają ludzie, którzy oszukują poszukujących trudno dostępnych towarów. Nasza czytelniczka chciała kupić bilet na wyprzedany koncert. Straciła prawie pół tysiąca złotych.
O tym, że polska muzyka i koncerty polskich wykonawców i wykonawczyń cieszą się ogromną, wciąż rosnącą, popularnością, wiadomo nie od dziś. Jest tak zwłaszcza od czasu pandemii, kiedy nikt z zagranicy na koncerty do Polski nie przyjeżdżał. Ale chyba nikt się nie spodziewał, ze ta tendencja bardzo szybko stanie się przyczynkiem nadużyć, a wręcz pospolitych oszustw. Stała się. Najlepszym dowodem jest opowieść Ani (imię zmienione - przyp. red.), jednej z czytelniczek WP, która postanowiła podzielić się z innymi swoim przykrym doświadczeniem i ostrzec przed siatką oszustek i oszustów, zarabiających na tych, którym zależy na biletach i innych trudno dostępnych towarach.
Ania nie zobaczy Męskiego Grania
W przypadku Ani chodziło o bilet na koncert Męskiego Grania, bardzo popularnego cyklu koncertowego. Od kilku lat odbywa się latem w większych polskich miastach, występują w jego ramach jedynie rodzime gwiazdy.
- Bardzo mi zależało na tym koncercie, a bilety wyprzedały się bardzo szybko. Przegapiłam ten moment - tłumaczy. - Szukałam więc okazji na rynku wtórnym. Liczyłam, że ktoś będzie sprzedawał swój bilet, bo okaże się, że nie będzie mógł się wybrać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chodziło o dwa bilety - dla niej i jej partnera. Skusiła ją oferta, którą znalazła w internecie. Nieznana jej dziewczyna oferowała bilety po cenie nieco niższej niż oficjalna - taniej o 20 zł. Sprawa wydawała się zupełnie wiarygodna: dziewczyna twierdziła, że kupiła bilety z dużym wyprzedzeniem. Okazało się, że jednak nie będzie się mogła wybrać na koncert i chciała je sprzedać trochę taniej, żeby odzyskać choć cześć poniesionych kosztów. Ania dogadała z nią szczegóły, przelała pieniądze na podany numer konta bankowego i czekała na sfinalizowanie transakcji - przesłanie wejściówek i przepisanie danych: w systemie bilety są bowiem spersonalizowane.
Dziwne rzeczy
I wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw profil dziewczyny, z którą korespondowała Ania, zmienił nazwę. Potem okazało się, że bilet, który pokazała jej w internecie sprzedająca, był na koncert w innym mieście, niż wynikało z korespondencji. Ale tym, co ostatecznie przekonało Anię, że coś złego jest na rzeczy, był fakt, że sprzedająca długo nie przesyłała potwierdzenia zmiany nazwisk na biletach.
- Zrozumiałam, że padłam ofiarą oszustwa - opowiada Ania. - Próbowałam kontaktować się z osobami, które według danych na profilu sprzedającej mogły ją znać. Jej rzekomy chłopak od razu napisał mi, że to oszustwo i sugerował zgłoszenie sprawy na policję.
Ania tak właśnie zrobiła, choć dowiedziała się, że ze względu na małą wartość sprawy - na "bilety" wydała ponad 400 zł - raczej nie ma co liczyć na uznanie jej za priorytetową.
- Powiem wprost: poczułam się raczej zignorowana przez policję - zwierza się.
Duża aktywność "przejętego" konta
Zaczęła więc prowadzić śledztwo na własną rękę. Szybko odkryła, że poszkodowanych jest więcej. Założyły nawet grupę w mediach społecznościowych, na której wymieniały się informacjami na temat podobnych oszustw. Okazało się, że to zorganizowany proceder, w który prawdopodobnie zaangażowanych jest kilka osób, operujących różnymi fałszywymi tożsamościami w mediach społecznościowych i numerami kont bankowych.
- Punktem wspólnym wszystkich spraw była jedna osoba. Występowała w internecie pod imieniem i nazwiskiem, które sprawiały wrażenie prawdziwych - opowiada Ania. - Udało mi się z nią skontaktować poza mediami społecznościowymi i okazało się, że nic nie wie o rozmowach, biletach, transakcjach. Powiedziała mi za to, że ktoś "przejął" jej konto, straciła do niego dostęp i kontrolę nad tym, co się dzieje za jego pomocą.
"Słupy" handlują kryptowalutą
Dalsze dochodzenie prowadzone prywatnie przez poszkodowanych wykazało, że fałszywe są również dane osób figurujące w opisach kont bankowych. Udało się ustalić, że osoby prowadzące oszukańczy proceder prawdopodobnie administrują grupami o nazwach brzmiących: "szukam słupa" i podobnie. Za ich pomocą docierają do osób chętnych do sprzedania za kwoty w okolicy 200 zł kodów do swoich kont bankowych.
Następnie za pomocą kont zbierają pieniądze od osób chcących kupić bilety na wyprzedane koncerty albo inne mocno poszukiwane towary: "bilety widmo, których nie ma, ekspresy do kawy, fotele kokony, węgiel i inne [produkty, których] żaden z kupujących nie otrzymał" - jak pisze jedna z oszukanych osób. Co się dzieje potem z pieniędzmi i kontami "słupów", na których są zdeponowane?
Okazują się bardzo przydatne do - jak wytropiła jedna z oszukanych osób - handlu krypowalutami. Sprawa toczy się już od miesięcy i zatacza coraz szersze kręgi. Poszkodowanych przez tego sprawcę czy sprawców jest już prawdopodobnie kilkaset osób. Część z nich zgłaszała oszustwa na policji w różnych miastach w całym kraju. Według ofiar tej procedury nie wygląda jednak na to, żeby policja prowadziła jakieś skuteczne działania w tej sprawie i połączyła te przypadki w jedną całość. Poszkodowani postanowili więc złożyć pozew zbiorowy, który właśnie jest przygotowywany.
Uważać, uważać, uważać
Jak uniknąć tego typu sytuacji? Z doświadczeń opisanych przez osoby z grupy poszkodowanych wynika, że trzeba przede wszystkim uważać na to, co umieszcza się w mediach społecznościowych. Kilka osób opisuje podobne sytuacje: wysyłało do rodziców czy małżonków zdjęcia dowodu osobistego, numery konta bankowego czy intymne fotografie. Po przejęciu konta wszystko to było w rękach przestępcy, który mógł dowolnie dysponować tymi materiałami: zaciągać pożyczki czy szantażować dawnego właściciela czy właścicielkę konta.
Warto także zwracać uwagę na to, od kogo kupuje się trudno dostępne towary - to właśnie ten trudny dostęp jest dla przestępców gwarancją, że znajdą się chętni na kupno. I że, często zmęczeni wcześniejszymi nieudanymi poszukiwaniami, nie będą zwracać uwagi na budzące podejrzenia szczegóły transakcji.
- Trasa koncertowa Męskie Granie od początku stawia na wysoką jakość programu muzycznego, standardów bezpieczeństwa i obsługi klientów - komentuje dla WP Krzysztof Bąk, Dyrektor Projektu Męskie Granie. - Z racji ogromnego zainteresowania biletami na koncerty Męskiego Grania wprowadziliśmy kilka rozwiązań, które mają zapobiec oszustwom i odsprzedawaniu biletów dla zysku. Wszystkie sprzedawane bilety są imienne, a jedna osoba przy zakupie może nabyć jedynie cztery sztuki. Dodatkowo dokonanie zmiany danych osobowych na biletach jest odpłatne. Staramy się też uczulać naszych klientów, aby kupować bilety tylko z zaufanego źródła.
WP zwróciła się do policji z pytaniem o tę sprawę.
- Policja nie gromadzi danych statystycznych dotyczących wymienionej kategorii czynów zabronionych, zatem nie można dokonać ich oceny na tle "ogólnej statystyki". Na podstawie danych stwierdzono, iż postępowania przygotowawcze polegające na doprowadzaniu pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem podczas sprzedaży biletów przez Internet, miały miejsce na terenie całego kraju - zarówno w ostatnim czasie, jak i w latach ubiegłych. W 2022 roku odnotowano 62 postępowania przygotowawcze, gdzie do oszustwa podczas sprzedaży biletów na koncerty "Męskie Granie" dochodziło najczęściej za pośrednictwem jednego z portali internetowych. Ponadto informuję, iż większość wymienionych postępowań pozostaje w toku, w części sprawy zostały zakończone wydaniem postanowienia o umorzeniu z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa, a w dwóch przypadkach skierowaniem aktu oskarżenia do sądu - powiedział komisarz Piotr Świstak z Wydziału Prasowo-Informacyjnego Biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji.
Oszukana Ania na podstawie swoich złych doświadczeń przygotowała krótki poradnik dla tych, którzy chcą uniknąć podobnych problemów:
- Nie działać pod presją emocji i czasu - wtedy najłatwiej dać się nabrać.
- Nie "łapać się" na last minute i super promocje cenowe - warto dopłacić za prawdziwy bilet.
- Zawsze sprawdzać sprzedającego i prosić o skan biletu - czytać szczegółowo.
- Znać zasady zmiany danych na biletach - np. na platformie ebilet.pl to bardzo szybki proces. Opowieści, że trzeba poczekać jeden dzień - to na pewno "fake".
- Gdy ktoś jest zbyt natarczywy w sprzedaży - wstrzymać się.
- Umówić proces przekazania biletów, np. przelew za jeden bilet, a gdy jest ok - za drugi. Albo prośba, by bilet został wystawiony na aukcji allegro. Choć najlepiej - spotkanie twarzą w twarz.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski