"Kuchenne Rewolucje": "Wnętrze restauracji jest wymiotne!"

Dokładnie cztery lata temu Artur otrzymał w prezencie od rodziców restaurację w Nowym Targu. Pracownikami są członkowie jego najbliższej rodziny: mama, żona, siostra i brat. Wszystko po to, aby ograniczyć koszty i wydatki do minimum. Właściciel długo poszukiwał pomysłu na menu, wystrój i nazwę. Zasięgał w tej sprawie rady znajomych, wertował encyklopedie i spędził godziny w internecie. Nudziła go tradycja i typowo góralskie klimaty. Chciał, żeby było inaczej i wyjątkowo. I akurat to mu się udało. Trafił na egzotycznego skorupiaka i od tej pory lokal zaczął działać pod szyldem "Mauritiana". Wydawać by się mogło, że w mieście nastawionym głównie na turystykę, nie powinno brakować gości. A jednak! Restauracja kusiła tylko piwem, koncertami, wieczorkami tanecznymi, karaoke i różnymi grami. Karta dań była nudna, pospolita i trywialna. Gdy wszelkie sposoby na przyciągnięcie klienta zawiodły, Artur zgłosił się po pomoc do *Magdy Gessler. Ale
trudno wyciągnąć kogoś z dołka, gdy współpraca już od pierwszego spotkania nie układała się zbyt dobrze...*