"Kuchenne rewolucje": właściciele dokładali 20 tys. miesięcznie, a pieniędzy i tak brakowało. Malwersacje?
Rajdowcy nie wiedzieli nic o gotowaniu ani rachunkowości
Magda i Maciek nie marzyli o restauracji. Gotowanie też nie było ich pasją. Młodzi małżonkowie interesowali się bowiem nie gastronomią, a motoryzacją. Od lat jeździli na rajdy terenowe. Miejscem, które najczęściej odwiedzali ze względu na ukochany sport, był tor w pobliżu Kościelnik Górnych.
Okolica tak przypadła im do gustu, że zdecydowali się na przeprowadzkę. Zapożyczyli się, sprzedali większość swoich "zabawek", czyli samochodów i zaczęli nową drogę życia jako właściciele pensjonatu z restauracją.
Na biznesie, prowadzeniu kuchni, zajmowaniu się pokojami dla gości wcale się nie znali. Jako że skoczyli na głęboką wodę, potrzebowali pomocy kogoś doświadczonego. Znaleźli kucharza, który spełniał wszystkie wymagania. Jednak, kiedy Gabriel podjął się zarządzania restauracją, lokal zaczął przynosić straty.
Maciek i Magda musieli dokładać do interesu, nie stać ich było na pensje dla pracowników, a pensjonat zaczął doprowadzać ich do ruiny. Nie wiedzieli, co robić, dlatego wezwali Magdę Gessler. Co gwiazda TVN-u zobaczyła na miejscu? Gdzie podziały się pieniądze właścicieli? Czyżby w restauracji dochodziło do malwersacji?
Zobacz także: #gwiazdy: Magdzie Gessler rośnie prawdziwa konkurencja?
Jedzenie było fatalne, w kuchni panował bałagan
Gabriel zajął się kuchnią na zasadzie dzierżawy. Pasowało mu to, bo mógł traktować restaurację jak swoją. - Mam i wiedzę, i doświadczenie, i potrafię gotować - twierdził kucharz. Co więc poszło nie tak?
Właściciele od początku dokładali do restauracji. Ile? Dawniej 20 tysięcy, teraz około 10 tysięcy złotych miesięcznie. Powodem był fakt, że produkty okazywały się droższe od dań. Właściciele nie byli pewni, czy Gabriel ich nie oszukiwał. Maciej wierzył wspólnikowi, ale Magda mu nie ufała: - Kończy się kolejny miesiąc i zniknęło 18 tysięcy. Masakra.
Do lokalu wkroczyła Magda Gessler. Już po pierwszym kontakcie z restauratorką, kelnerka wpadła w panikę i zaczęła płakać. Obsługiwaniem gwiazdy zajął się więc sam szef kuchni. Później 20-latka doprowadziła się do porządku i donosiła kolejne dania. Kelnerka mogła się obawiać reakcji ekspertki - jedzenie bardzo jej nie smakowało:
- Ohydna kapusta. Totalnie niejadalna. Oni tu nic nie potrafią! - Maciej bronił Gabriela, ale Gessler miała inną opinię. - Co za ohyda budyniowa. Straszne. Aż się boję! Ale syf! Takiego szajsu dawno nie jadłam- oceniła golonkę.
Podsumowanie mogło być bolesne: - Co za lipa!
Gdzie podziały się pieniądze?
Kolejnego dnia przyszedł czas na rozmowę z właścicielami i Gabrielem. Okazało się, że naiwni małżonkowie nie sprawdzili referencji kucharza, a te okazały się... złe. Zaniedbali również kwestię zarządzania restauracją. Nie sprawdzali, jak wygląda kuchnia, czy produkty są dobrze przechowywane. Wszędzie panował straszny bałagan, jedzenie było mrożone, choć polityka firmy traktowała inaczej.
- Ta knajpa nadaje się do zamknięcia. W tej kuchni nie można nic robić, póki się jej nie wyczyści - powtarzała Gessler.
Właściciele wzięli się do pracy, a Gabriel tłumaczył, że jest artystyczną, niepoukładaną duszą - na tyle roztargnioną, że pod jego przewodnictwem zaczęły ginąć pieniądze. - Nie radzę sobie - przyznał szef kuchni. - Wytłumacz mi, gdzie są pieniądze! - domagała się Gessler. Właściciele nie kontrolowali pracownika, bo nie umieli tego robić. - Albo ciebie okradają, albo ty okradasz - podsumowała gwiazda TVN-u.
Gospodarze wzięli się wreszcie za rachunki. Magda, choć młodsza od kucharza i pozbawiona doświadczenia biznesowego, nie przyjęła wyjaśnień Gabriela, nie dała się zbyć. Pomogła jej Gessler.
_ - Może prawdę znajdę w papierach_ - Gessler nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Na szefa kuchni odpowiadającego również za rachunkowość, wylała zawartość dzbanka z wodą. - Z Gabrielem róbcie, co uważacie - restauratorka nie ciągnęła tematu, ogłosiła propozycje zmian. Motywem przewodnim była gęś. Nowa nazwa to "Gęś na jaśku", wystrój miał być wiejski, radosny.
Co za kolory!
Kiedy przyszło do gotowania nowych dań i szykowania degustacji, Gabriel popełnił kolejny błąd. A raczej całą ich serię… W końcu zaproponował właścicielom odejście ze stanowiska szefa kuchni - chodziło o rezygnację z gotowania i zajęcie się jedynie zarządzaniem.
Magda nie zgodziła się: - Nie uważam, żebyś cokolwiek był w stanie nadzorować. Jedyna szansa na współpracę jest taka, że zaczniesz się uczyć. Powinieneś wykonywać nasze polecenia - dodał stanowczo Maciek.
Na szczęście finałowa kolacja się udała. Goście byli zachwyceni niecodziennymi daniami - pizzą z gęsiną, rosołem z gruszką. Gabriel znalazł dla siebie nową rolę. Podawał do stołu, kelnerował. Magda przejęła kuchnię.
- Mam zamiar gotować. Chciałabym potrafić przygotować całe menu.
Postanowiła, że będzie uczyć się fachu. Gabriel został zdegradowany, ale przyznał: - Jest mi niewyobrażalnie lekko.
Maciek obiecał jednak, że jeśli satysfakcji ze współpracy nie będzie, pożegnają się: - Od tego momentu w naszej restauracji wszystko będzie się działo po naszemu. Koniec wolnej ręki .
- Niezły dom wariatów. Jak tu będzie, co tu będzie… nie wiem - Gessler do ostatniej chwili nie była pewna, czy rewolucja się powiodła.
Pieniądze przestały znikać
Cztery tygodnie później Gabriel wciąż był kelnerem, a w kuchni rządziła Magda. - Nie mam do niego zaufania. Patrzę mu na ręce, pilnuję. Pieniądze przestały znikać - właścicielka nie mogła przestać się uśmiechać.
Gessler oceniła, że dania serwowane w lokalu są przepyszne… choć nie wszystkie. - Takiej gęsiny na pizzy to ja jeszcze w życiu nie jadłam! Najlepsza pizza na świecie. Kaczka i bulion dostały mniej entuzjastyczne oceny.
- Kuchnia dość mocno mnie wkręciła - przyznała 27-letnia właścicielka, która odkryła nową pasję.
- Żeby restauracja przeżyła, Magda musi się bardzo dużo nauczyć. Ja w nią wierzę, ponieważ ma talent, wyobraźnię i pasję - oceniła Gessler na koniec rewolucji.
A jak internauci zareagowali na zmiany w "Kaczce na jaśku"? Zgodnie stwierdzili, że właściciele są naprawdę sympatyczni. Niepokój komentujących wzbudził jednak Gabriel i fakt, że przez wiele miesięcy, gdy zarządzał restauracją, pieniądze ginęły. Zaskoczyło ich, że ten wątek nie został w programie wyjaśniony.
Co wy na to? Jak podobała wam się metamorfoza lokalu?