"Kuchenne rewolucje": właściciel na polowaniu, a pyskata kucharka i opryskliwy kelner u władzy
Szalona Zośka to największy problem?
Magda Gessler pojechała w góry. Gwiazda TVN-u postanowiła odmienić karczmę słynącą nie z wyśmienitego regionalnego jedzenia, ale kłótni, sporów i kompletnego braku atmosfery, której w podobnych miejscach szukają turyści. Urocza miejscowość Zawoja położona u stóp Babiej Góry w Beskidzie Żywieckim to najdłuższa wieś w Polsce. Czy jest szansa na to, że wybije się również doskonałą kuchnią podawaną w karczmie "Styrnol"?
Tym razem restauratorka przeprowadziła kuchenne rewolucje w lokalu, który, jak by się wydawało, zupełnie tego nie potrzebował. Bo czy właściciele nie mogli pochwalić się ładnym miejscem usytułowanym w malowniczej scenerii? Wokół nie brakowało również turystów spragnionych góralskiej kuchni… Więc co było nie tak?
Jak zwykle problematyczni okazali się ludzie. Właściciele zajęci byli wszystkim, ale nie swoim biznesem, a pracownicy od sprawnego działania i wykonywania przydzielonych im obowiązków z choćby minimalnym entuzjazmem, woleli kłótnie, wzajemne oskarżanie się oraz wieczne, niekończące się narzekania.
Dalibyście radę zajadać się czymkolwiek przy awanturach toczących się za drzwiami? Nie? Goście karczmy "Styrnol" też nie wytrzymywali napięcia wprowadzonego przez obsługę. Nic więc dziwnego, że nie pozostał po nich nawet ślad.
Co Magda Gessler zaproponowała Witkowi i Kasi? Czy udało jej się zapanować nad bezczelnym kelnerem i kucharką zwaną "szaloną Zośką"?
Zgrany zespół? Co to, to nie
Karczma, którą odwiedziła Gessler, istniała już od 12 lat. Witek wybudował ją z funduszy unijnych, pracował w niej od rana do nocy. Początki były zaskakująco dobre, klientów nie brakowało. Dwa lata temu sytuacja się zmieniła.
- Jestem ciekawa, czy jedzenie jest tak pyszne jak ona [karczma] jest piękna - wyznała Gessler, zanim przestąpiła próg. Pierwsze wrażenie było bardzo dobre, bo lokal prezentował się naprawdę ładnie. Ale później było gorzej… Brudna karta dań, zimno, zaniedbane wnętrze, a kominek, tak pożądany w góralskich chatach, nie działał. Co z jedzeniem? Smalec i ziemniak nie zdały egzaminu. Za to kwaśnica była smaczna. Kucharka Zosia nie potrafiła się jednak uspokoić.
- Nic nie robię, wychodzę. Nie dam rady - mówiła.
Załoga i właściciele zgodnie stwierdzili, że to kucharka wprowadza chaos - nie można jej zwrócić uwagi, nie znosi krytyki i nie wykonuje poleceń. To wina właścicieli, których nie ma na miejscu? Witek dawniej pomagał w kuchni, ale ostatnio spędzał czas na łowach, a Kasia jest logopedą i pracowała zawodowo. Ale to nie wszystko. Kucharze i kelnerzy nie darzyli się sympatią. Witek uciekał, unikając nerwowych sytuacji.
- Nie ma kontroli nad tym wszystkim - oceniła kelnerka.
- Ta karczma z takim świrem jak Zośka to nie ma szans - podsumował Witek.
Gessler sprawdziła komentarze w internecie
Faktycznie, w kuchni panował totalny chaos. Kiedy nagle klientów zaczęło przybywać, Kasia i Witek rzucili się do pomocy. Szefowa Zośka nie potrafiła się opanować, co chwilę straszyła odejściem. Gessler nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Pani Zosia jest wykończona nerwowo. I gastronomicznie też. Dawno nie widziałam czegoś takiego - stwierdziła restauratorka.
W kuchni panował, jak stwierdziła Gessler, syf. Czarne patelnie, poobijane garnki, wszechobecne mrożonki… Jednak nie tylko to okazało się problemem. Sporo zamieszania wprowadzał Krzysztof.
- Ja jestem kelnerem wymagającym - odpowiedział na zarzut, że zamiast służyć gościom, wychowuje ich.
Co zarządziła Gessler? Metamorfoza objęła zmianę nazwy karczmy na "Dziką chatę", wprowadzenie kolorów, grubych koronek, a specjalnością lokalu miała być dziczyzna. I jeszcze jedno - właściciele muszą być obecni w karczmie.
Karczma wygląda wspaniale
Po ustaleniu zasad, wszystko zaczęło się układać. Właściciele i kucharka nie protestowali, gdy Gessler rządziła w kuchni. Każdy zajmował się swoimi obowiązkami, Zosia nie narzekała. W tym samym czasie na sali zaszły ogromne zmiany.
Czy zespół "Dzikiej chaty" zrobił wszystko, aby przygotować się do oficjalnej kolacji? Cóż, kelner Krzysztof okazał się bardzo trudny i zamiast współpracować, zadzierał z kelnerką i właścicielką. Awantury nie zakończyły się pomimo szczerych chęci Gessler.
- Ale przecież tak się do mnie nie będziesz, kotku, odzywał! Witek, wy się obudźcie, k***a. Lecicie w kulki. To się w pale nie mieści! - Magda usiłowała przekrzyczeć Krzysztofa podczas jednej ze sprzeczek.
Pomimo kłopotów, kolacja udała się. Kasia została mianowana menadżerem, a Witek leśniczym, czyli Gessler odsunęła go od pracy w karczmie. Krzysztof był miły dla gości, unikał tak uwielbianego przez siebie wychowywania.
- Dzika chata jest kulturalna i smaczna - czy także po kilku tygodniach?
"Kuchenne rewolucje" odmieniły życie kucharki
Podczas kolejnej wizyty Gessler była obsługiwana nie przez kelnera, a sympatyczną kelnerkę. Restauratorka oceniła, że dania z dzika są świetne, że "jest smacznie. Można tu przyjść i być zaskoczonym. Kuchnia jest godna polecenia, dziczyzna bardzo dobra".
Właściciele zaczęli bardziej przykładać się do pracy w lokalu. Kasia okazała się zdolną menadżerką, a odsunięcie Witka, który i tak unikał karczmy, było trafną decyzją. Najbardziej zadowolona z przemiany "Dzikiej chaty" była jednak… szalona Zośka, która, jak sama wyznała, zupełnie zmieniła swoje podejście do pracy.
- Pani odmieniła moje życie - wyznała kucharka.
Jak podobała wam się rewolucja? Byliście w karczmie?