"Kuchenne Rewolucje" we Wrocławiu, w barze Alladin's: brud, syf i brak smaku

Wrocław to jedno z najchętniej odwiedzanych miast Polski przez turystów. O uwagę walczą nie tylko krasnale, ale również restauratorzy. Wśród nich małżeństwo Kasia i Marek, którzy po 30 latach pracy poczuli wypalenie zawodowe i postanowili zmienić swoje życie. Zostali właścicielami „Alladin’s”. Lokal od razu miał na siebie zarabiać. Nie zmieniono poprzednich pracowników z nadzieją, że wszystko potoczy się po ich myśli. Jak bardzo się mylili!

"Kuchenne Rewolucje" we Wrocławiu, w barze Alladin's: brud, syf i brak smaku
Źródło zdjęć: © Youtube.com

05.10.2018 | aktual.: 15.10.2018 12:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Magda Gessler po wejściu do restauracji doznała szoku. Już na wstępie zdenerwowała się niekompetencją nowego kelnera. Potem było już tylko gorzej. Na stole wylądowały produkty wyjęte wprost z puszki i słoika. Restauratorka natychmiast rozpoznała, że potrawy nie były wykonane na miejscu. Nie odmówiła sobie także małego show pytając zagubionego kelnera, czy w restauracji są... kiszone cytryny. Po ostrej reprymendzie znalazła się świeża mięta do herbaty, a rolę kelnera przejął barman. Ostatnia nadzieja tkwiła w tadzinie - oryginalnej marokańskiej oprawie. Reakcja mogła być tylko jedna: "O ku..a!” zakrzyknęła Gessler.

W tym miejscu zawodziła nie tylko kuchnia. Restauratorka przebiegła po lokalu ze szmatką i wymiotła niesamowitą ilość brudu i pajęczyn. "Ta pielucha była zakurzona i brudna, ale jednak nie była aż tak brudna” skwitowała wszystko właścicielka "Alladin’s”. "Pajęczyny mogą pojawić się już po tygodniu". Magda nie uwierzyła jej słowom:"Brud, brud, brud i wielki wstyd” powiedziała i opuściła restaurację, dając właścicielom jeden dzień na posprzątanie.

Małżeństwo było zaskoczone obrotem sprawy. Rozczarowani stwierdzili, że liczyli na pomoc, a tymczasem jest inaczej niż sobie wyobrażali. "Nie zgadzam się z większością rzeczy, które są wyolbrzymione” z dużym rozżaleniem podchodziła do rewolucji Kasia. Jej nastawienie tylko irytowała Gessler, która postanowiła zabrać ekipę na integrację, ale bez właścicieli. Kucharki, kelner i barman w końcu poznali prawdziwe aromaty i smaki Maroka.

Po pierwszej lekcji przyszedł czas na prawdziwy bój. Kiedy ekipa weszła rano do restauracji, okazało się, że nie ma warunków do pracy – nadal panował brud, kuchenka nie była podłączona do gazu, a szefostwo gdzieś zniknęło. Restauratorka spróbowała kolejnego podejścia do rozmowy z małżeństwem, ale w końcu przyznała: "Powiem szczerze, że ja tracę cierpliwość". Kasia wciąż narzekała na brak pomocy ze strony restauratorki: "Do tej pory nie usłyszeliśmy żadnych rad, tylko na okrągło nas pani gani”, "Chciałam wszystko przyjąć, co pani Magda zaproponuje. A nie ma żadnych propozycji, tylko wieczne inwektywy, wieczne obrażanie mnie.”

Magda się nie poddała, szczególnie że w rewolucję wciąż wierzyły panie z kuchni. Przygotowano kolację, na którą podano: przystawkę, sałatkę tabuli, imponujący tadzin na wielkiej patelni. Jedzenie wywołało zachwyt gości, a na koniec pojawiła się niespodzianka – coś dla ucha i oka: tancerka brzucha. Podczas wieczoru doszło do kolejnego niedopatrzenia. Kiedy właściciele się nudzili, a barman pisał smsy, na stołach brakowało wina.

"Ja się zamierzam spodobać pani Magdzie” skwitowała wszystko pani Kasia. Magda Gessler powróciła do restauracji po czterech tygodniach. Co zastała? Zmianę profilu restauracji, brak właścicielki i nieudaną kuchnię. Szefowa kuchni się rozchorowała, a na kuchni stanął Marek. Pozostała tylko namiastka Maroka…

Komentarze (5)