"Kuchenne rewolucje": Gessler zganiła ją przed kamerą. "To jest typowe dla starszych pań"
Restauracja "Staropolska" w Szczucinie, którą odwiedziła Magda Gessler, była taką tylko z nazwy. Restauratorka szybko wpadła na trop fatalnych przyzwyczajeń, które przybliżyły lokal do standardów PRL. - To jest typowe dla starszych pań, więc proszę uważać... - ostro pogroziła szefowej kuchni.
37-letnia Małgorzata oraz 44-letni Paweł, właściciele nadwiślańskiej restauracji "Staropolska", przygodę z gastronomią zaczynali od małego lokalu w Tarnowie. Potem rzucili się na głęboką wodę, inwestując "kilka milionów" w kupno dużej restauracji w Szczucinie. Wystawny lokal, urządzony w "carsko-weselnym stylu" jak określiła to Magda Gessler, generuje ogromne koszty. A ostatnimi czasy jeszcze większe straty, szacowane przez właścicieli miesięcznie na 650 tys. złotych.
Źródła problemu biznesmeni upatrują głównie w lockdownach. Jak skarżył się Paweł, klienci zniknęli wraz z pandemią, a potem nie wrócili. Zdaniem właściciela, gdyby nie rządowa tarcza, "już by ich nie było". Degustacja obnażyła jednak kolejne słabości restauracji "Staropolskiej", która taką była tylko z nazwy.
- Jest to raczej kuchnia komunistyczna a nie staropolska - podsumowała Gessler, a Dorota, szefowa kuchni przyznała, że z kuchni staropolskiej mają "tylko przyprawy". Śladu dawnych smaków próżno było szukać także w menu, w którym królował np. śledź po japońsku czy równie "tradycyjna" golonka po bawarsku.
I choć smakowo, Magda Gessler nie oceniła dań najgorzej, od razu wyczuła fatalne nawyki szefowej kuchni, Doroty. Wizyta ekspertki na zapleczu pokazała zaś, że tyczą one nie tylko gotowania, ale i przygotowywania czy przechowywania potraw. Magda Gessler wyrzucała z półek bibeloty, zwróciła także uwagę na znaleziony blister tabletek.
- To jest typowe dla starszych pań, więc proszę uważać... - zaczęła ostro, grożąc pani Dorocie palcem, by po chwili dodać - bo pani jest jeszcze młodą kobietą.
Pani Dorota, podobnie jak cały zespól, przyjęła uwagi do serca i chętnie zabrała się za naukę pod okiem Magdy Gessler. A propozycja gwiazdy TVN w tym przypadku nie była odkrywcza. Restauratorka postanowiła nie zmieniać nazwy lokalu, ale za to zmienić serwowane w nim dania tak, by w końcu odpowiadały jej nazwie. Postawiła więc na prawdziwą staropolską kuchnię z dziczyzną i rybami, uwzględniając lokalne produkty regionu.
Jak doskonale zdaje sobie sprawę Magda Gessler, nawet najlepszą kuchnię trzeba jednak wypromować, dlatego zaprosiła do "Staropolskiej" lokalne media, a także zachęciła właścicieli do korzystania z mediów społecznościowych.
Efekt? "Staropolska" nie tyko w dniu finałowej kolacji wypełniła się gośćmi. Równie dobrze było kilkanaście tygodni później, podczas ponownej wizyty kuchennej ekspertki.
- Restauracja pęka w szwach - chwaliła się pani Dorota, szefowa kuchni, a właściciele tylko to potwierdzali. Ponowny egzamin kuchnia zdała niemal bezbłędnie, a lokal prężnie działa do dziś.