"Kuchenne rewolucje": uczestniczka programu chciała popełnić samobójstwo i otruć dzieci
Ciąg dalszy sprawy
Ta sprawa wstrząsnęła widzami TVN. Przypomnijmy, że 5 grudnia 2015 roku do jednego ze szpitali w Zielonej Górze trafiła 35-letnia matka z dwiema małymi córeczkami. Okazało się, że kobieta planowała otruć swoje dzieci, a później popełnić samobójstwo. Dzięki szybkiej reakcji i interwencji lekarzy całą trójkę udało się uratować. Sprawa trafiła jednak do prokuratury, a Monika B. usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa dzieci.
Po jakimś czasie wyszło na jaw, że kobieta jest uczestniczką programu "Kuchenne rewolucje", a powodem jej desperackiej decyzji były m.in. problemy małżeńskie i finansowe. Zielonogórska prokuratura od razu wszczęła śledztwo. Teraz, po ponad rocznym dochodzeniu, sprawę jednak umorzono. Dlaczego? Poznajcie szczegóły.
Kryzys małżeński
Chciała targnąć się na swoje życie
Na początku grudnia ubiegłego roku Monika B. podała tabletki nasenne swoim dwóm córkom, wmawiając im, że to witaminy. Leki zmieszała z jedzeniem, a niczego nieświadome dziewczynki zjadły podany przez matkę posiłek. Chwilę później kobieta sama zażyła pigułki, licząc, że dzięki nim uda jej się popełnić samobójstwo.
Uratował ich refleks
Nieprzytomną rodzinę odnalazł partner 35-latki, który wezwał pogotowie. Kobieta wraz z dziećmi trafiła do szpitala i tylko dzięki natychmiastowej reakcji lekarzy, nikomu nic poważnego się nie stało. Sprawą zainteresowała się jednak prokuratura, która wszczęła śledztwo. Po wyjściu ze szpitala kobieta została przesłuchana.
Sprawę umorzono
Mimo że Monice B. postawiono zarzut usiłowania zabójstwa swoich dzieci, kobieta nie przyznała się do winy i do zarzucanego jej czynu. Prokuratura w Zielonej Górze zrezygnowała również z umieszczenia jej w areszcie. Kobieta przez cały czas przebywała na wolności, mając jedynie dozór policyjny. Teraz, po roku śledztwa, zdecydowano się umorzyć sprawę.
Finał sprawy
W wyniku dochodzenia udowodniono, że leki, którymi Monika B. usiłowała otruć córki, były "jedynie tabletkami nasennymi o lekkim działaniu".
- Analiza medyczna dowiodła, że tabletki, które zostały podane dzieciom przez matkę, nie stanowiły zagrożenia dla ich życia - podsumował prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.