"Kuchenne rewolucje" to kopalnia afer i ludzkich dramatów. Magda Gessler nieraz mierzyła się ze skandalem
"Czarny Motyl"
W najbardziej pamiętnym odcinku obecnej serii "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler została zaproszona do Katowic przez Justynę Wysk, która poprosiła ją o pomoc w uratowaniu upadającej restauracji. Niestety, kobieta od początku była nastawiona negatywnie do gwiazdy TVN. Odcinek obfitował w kłótnie i wyzwiska, a do finałowej kolacji nie doszło. Mało tego, właścicielka lokalu nie omieszkała ujawnić później pikantnych kulisów. Chociaż ta rewolucja wzbudza wiele emocji, nie była pierwszą, gdy na planie wybuchł skandal. Pamiętacie najbardziej kontrowersyjne rewolucje?
"Wyszynk z szynką"
Do tej pory jedną z największych afer, jakie wybuchły na planie "Kuchennych rewolucji", była ta, która rozegrała się w kieleckim "Wyszynku z szynką". Magda Gessler nie dowierzała, jak skąpa była właścicielka, jak bardzo oszczędzała na jedzeniu, a przede wszystkim, jak mało płaciła swoim pracowniczkom (700-800 zł). Sytuacja była nie do zaakceptowania tym bardziej, że jak dowiedziała się restauratorka, właścicielka nie była wcale biedna, a oprócz lokalu miała jeszcze kilka nieruchomości. Mimo próśb i kategorycznych żądań, w "Wyszynku" po rewolucji niewiele się zmieniło, a płace kucharek wciąż pozostawiały wiele do życzenia.
Nagłośnioną sprawą zainteresowała się… prokuratura i inspekcja pracy. Urząd zawiadomił śledczych po tym, jak byłe pracownice "Wyszynku" zgłosiły się po zasiłek dla bezrobotnych. Były przekonane, że Agnieszka K. zatrudniła je na pełen etat. Z dokumentów ZUS wynikało jednak, że zatrudniono je na część etatu w związku z czym, należy im się mniejszy zasiłek. Właścicielka przyznała się do zarzucanych jej czynów.
"Piekielna kuchnia"
Równie głośno było o rewolucji w Wałbrzychu. Równie temperamentna co Gessler, właścicielka restauracji "Piekielna Kuchnia" (a później "Nie Bo Mleczne") już zaraz po programie żaliła się, że przedstawiono ją w złym świetle, a wszystkiemu miał być winny tendencyjny montaż. Nie dało się ukryć, że była nastawiona bojowo do Gessler, ale zmiany, które zaakceptowała, wyszły lokalowi na lepsze. Jednak jeszcze długo po emisji odcinka żaliła się na udział w show.
- To, co zrobili ze mną w KR, było poniżej pasa. Chciałabym przestrzec innych naiwnych restauratorów, którzy będą chcieli podjąć współpracę z Panią M. Prowokacja, poniżanie, zmuszanie do rzeczy, na które nie miałam ochoty i lekceważenie mnie jako właściciela restauracji oraz ciągła groźba, że zapłacę karę, jak zerwę KR" - pisała niedawno na swoim Facebooku (zachowano oryginalną pisownię).
- To jest show, które polega tylko na tym, żeby oni mogli sobie zmontować program. Właściciel ponosi koszty za to. Ponosi koszty produktów, rzeczy, które oni sobie zażyczą, żeby dokupić. Jeżeli zmieniają rodzaj restauracji, to trzeba kupić wszystkie maszyny, sprzęty, które oni sobie zażyczą. Ja się pytam: jaka to jest pomoc ludziom, którzy mają nóż na gardle? - pytała rozgoryczona właścicielka.
Szybko jednak wyszło na jaw, że nie ma kto się z nią solidaryzować. Wciąż nie rozumiała, iż pracownicy wytykali jej, że problem tkwi w niej i jej podejściu…
"Pyszny Browar"
"Enigma" w Radomiu słynęła z tego, że w weekend... organizowała dyskoteki. Właścicielka Ewa Halczyn twierdziła, że tylko takie rozwiązanie ratuje jej budżet. Gessler za punkt honoru postawiła sobie zerwanie z organizacją tego typu imprez i zrobiła wszystko, by zmienić lokal w restaurację z prawdziwego zdarzenia. Nie obyło się bez łez, wyzywania i... oddelegowania do kontaktu z restauratorką syna.
Ten sprawiał wrażenie, że bierze wszystkie rady do serca i dopilnuje, by "Pyszny Browar" zyskał odpowiednią renomę. Jakież więc było zdziwienie Gessler, gdy po powrocie pod lokalem zastała… kolejkę do dyskoteki. Ostatecznie stwierdziła, że jedzenie rzeczywiście było lepsze, ale o podpisie pod rewolucją nie było mowy.
"Stella Cafe"
Ta rewolucja do dziś uznawana jest za jedną z najbardziej kontrowersyjnych. Teraz na myśl przychodzi jedno - na ratunek w tym przypadku było za późno. Okazało się, że pani Stanisława, właścicielka restauracji w Lęborku, znajduje się w dramatycznej sytuacji finansowej. Długi, widmo komornika i pustki w lokalu spędzały jej sen z powiek. Jedzenie było obrzydliwe, a restauracja zaniedbana. Wydawało się, że atmosfera beznadziei przytłoczyła wszystkich. Gessler od razu przystąpiła do pracy, jednak w jej połowie... lokal zajął komornik. Przejęta pani Stanisława zasłabła, zabrała ją karetka.
Mimo interwencji restauratorki okazało się, że nic nie jest w stanie zrobić. Lokal został zamknięty. Gessler zaproponowała jedynie, że pomoże synowi właścicielki, Piotrowi (bardzo zdolnemu kucharzowi), znaleźć mu nową pracę. Choć matka była przeciwna, Piotr na to przystał i z całą rodziną przeniósł się na południe Polski, by pracować w "Kuchnia i Wino" w Pszczynie (restauracji, która z powodzeniem przeszła rewolucje).
"Blue Moon"
Właściciele tej restauracji okazali się tyranami. Choć uważali, że wystrój wnętrz jest zbyt elegancki i właśnie to odstrasza klientów, szybko okazało się, że problem tkwi w kuchni. Wiele potraw było doprawianych chemią, zaś barszcz serwowano... z proszku. Szybko wyszło na jaw, że zwyczaje na kuchni są narzucane przez właścicieli. Co więcej, pracownice żaliły się, że szef ma napady agresji i zastrasza obsługę. Tego było za wiele, restauratorka nie zamierzała pomagać komuś, kto nie szanuje pracowników i… przerwała rewolucję. Sprawa stanęła na ostrzu noża, właściciele nie widzieli w sobie winy, a zamieszanie nazwali zwykłym show. Pracownice z kolei zrezygnowały w końcu z pracy.
Gessler jednak z ciekawości postanowiła sprawdzić jakiś czas później, co się stało z restauracją. Okazało się, że stery przejął syn właścicieli, a tamci… wyjechali za granicę. Niespodziewany obrót spraw był jednak zbawienny, lokal w Wałczu znów zaczął tętnić życiem.
"Bar Urlop"
Gdy Magda Gessler trafiła do baru "Polski Smak" w Katowicach, to to, co tam zastała, dalekie było od ideału: potrawy leżące w naczyniach długi czas, właściciel, który założył restaurację w ramach odwyku od hazardowego uzależnienia i szefowa kuchni Julia, która krótko trzymała swojego przełożonego.
Gessler, która nie zwykła się poddawać, za wszelką cenę przeprowadziła rewolucję. Lokal zmienił się w "Bar Urlop" i zyskał nowe menu. Jednak po powrocie restauratorki wszystko wróciło do normy - stare menu i jeszcze gorsze nawyki. Metamorfoza lokalu okazała się klapą.
"Lemon Capri"
Pamiętacie targaną emocjami właścicielkę pizzerii "West End" (przemianowanej później na "Lemon Capri")? Monika Jarosz miała dużą skłonność do ulegania emocjom: wybuchała płaczem, gdy nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, z jakiego kraju pochodzi pizza i jaki kraj rozpoczął jej dystrybucję na masową skalę. Okazało się, że wszystkim niepowodzeniom winne są nie tylko kłopoty z restauracją, ale i prywatne porażki - przede wszystkim bolesne rozstanie z mężem. Magda Gessler postanowiła pomóc wyjść jej na prostą. Stworzyła włoski lokal z prawdziwego zdarzenia.
Jednak gdy kilka tygodni później gospodyni show powróciła, zaserwowane dania nie przypominały w niczym potraw, które podawano wcześniej. Właścicielka twierdziła jednak, że stosuje się do porad i niczego nie zmieniła. Coś jednak musiało być na rzeczy. Już po dwóch miesiącach od emisji odcinka lokal zamknięto. Oficjalnie z powodu zmiany menu i wystroju.