Rozrywka"Kuchenne rewolucje": tego jeszcze nie było. Właścicielka restauracji wstrzymała rewolucję!

"Kuchenne rewolucje": tego jeszcze nie było. Właścicielka restauracji wstrzymała rewolucję!

Wydawało się, że to będzie kolejna udana rewolucja. Okazało się jednak, że 36-letnia właścicielka restauracji nie potrafiła poradzić sobie z krytyką. Takiego finału nie mogła przewidzieć nawet Magda Gessler.

"Kuchenne rewolucje": tego jeszcze nie było. Właścicielka restauracji wstrzymała rewolucję!
Źródło zdjęć: © TVN/x-news
Urszula Korąkiewicz

12.05.2017 | aktual.: 25.05.2017 12:24

W tym odcinku "Kuchenne rewolucje" Magda Gessler odwiedziła restaurację "Bajkową" w Swarzędzu prowadzoną przez parę: 36-letnią Karolinę i 40-letniego Piotra. Lokalizacja wydawała się wymarzona - na nowym osiedlu, w sąsiedztwie przedszkola i szkoły. I choć początkowo nie mogli narzekać na brak gości, od kilku miesięcy lokal świeci pustkami, a starania właścicieli nie przynoszą oczekiwanych rezultatów i większych zarobków. Zdaniem Karoliny i Piotra, świetny start "Bajkowej" i ich nagłe wzbogacenie się wywołało zazdrość wśród mieszkańców miasteczka. Właściciel przyznał się, że po trzech miesiącach funkcjonowania restauracji pozwolił sobie na kupno samochodu, na co "sąsiedzi patrzyli z zawiścią". Czy rzeczywiście w tym tkwił problem?

- Jestem dumny, że Karolina jest ze mną, chociaż mam ciężki charakter *- tłumaczył Piotr. - *Jestem upierdliwy, bo wiem, ile to kosztuje mnie energii. Dokładamy co miesiąc od 15 do 20 tysięcy. Oboje mamy tego już dosyć - dodał. Chociaż w lokalu wypiekali własny chleb, w karcie były ryby i dziczyzna, a witrynki na barze kusiły apetycznymi ciastami, coraz mniej osób zaglądało do restauracji. Na kuchni rządziła właścicielka, której pomagała mama oraz Piotr, który z zawodu jest cukiernikiem. - Wkładam całe serce w to, jak gotuję i przyprawiam - przekonywała przed kamerami Karolina. Są takie dni, że nikt nie zagląda, że jest pusto. Cały czas zastanawiamy się, gdzie jest problem - mówiła.

Po przybyciu do swarzędzkiej restauracji Gessler od razu nie spodobało się menu i zbyt cukierkowy wystrój lokalu. Zamówione dania przygotowywała nad wyraz zestresowana właścicielka. - To danie jest żadne, nie wiadomo skąd. Mięso jest niedobre, skwaszone, albo zepsute - oceniła Gessler po spróbowaniu dziczyzny. - Ten pstrąg jest jak zdechły, przepieczony, rozwalony, strasznie to wygląda. Nawet nie mogę tego połknąć jest tak suche - narzekała.

Z oceną restauratorki zgadzała się także mama właścicielki, pani Krystyna, która oceniła przygotowane dania jako "kompletną jałowiznę". Gospodyni "Kuchennych rewolucji" szybko znalazła problem restauracji, którym okazała się niepewna siebie i roztrzęsiona właścicielka. - Wymyśliłaś sobie świat, który kompletnie nie pasuje do świata obok *- tłumaczyła Magda. - *Gubisz się, bo nie masz podstaw kuchni - dodała.

Obraz
© TVN/x-news

Karolina postanowiła opowiedzieć Gessler smutną historię swojego małżeństwa. Przed laty wyjechała do Norwegii, gdzie poznała przyszłego męża. Mężczyzna znęcał się nad nią do tego stopnia, że restauratorka bała się o swoje życie, dlatego postanowiła uciec od niego i rozpocząć nowe życie w Polsce. Właścicielka przyznała, że powodem jej problemów może być lęk, który pozostał w niej po tamtych wydarzeniach. Gdy poznała Piotra, była pełna nadziei, że wspólny biznes zbliży ich do siebie jeszcze bardziej. Prowadzenie restauracji okazało się jednak trudniejsze, niż przypuszczała.

Następnego dnia prowadząca zaproponowała, aby Robert - kucharz i kelner w jednej osobie - przygotował dla niej pulpety, które porównała z tymi ugotowanymi przez Karolinę. Smak i kuchnia Roberta znacznie bardziej zasmakowała Magdzie, niż "talent" kulinarny szefowej kuchni. Postawiła więc na niego. Doceniła za to ciasta. Uznała, że są wybitne i że rzadko się spotyka tak dobrą szarlotkę i sernik. Po rozmowie z personelem postanowiła zmienić nazwę "Bajkowej" na "Piknik w kratkę". Pełni nadziei właściciele upatrywali w rewolucji swojej drugiej szansy.

Podczas promocji restauracji doszło do kolejnego "incydentu", który wyprowadził właścicielkę z równowagi. Nauczycielki z sąsiedniego przedszkola w obecności dzieci wytknęły Karolinie, że jej restauracja nie przyjmuje zorganizowanych grup, dlatego wolą to miejsce omijać z daleka. - Na razie jestem przybita - stwierdziła załamana Karolina. - Mam ochotę sama to przerwać. Nie chcę już brać w tym udziału, mam dosyć wszystkiego. Jestem tak zestresowana. - Masz to w dupie, nie chcesz tego ratować? - dopytywała Gessler.

Karolina wyprowadzona z równowagi przez słowa krytyki postanowiła winą za niepowodzenia restauracji obarczyć swojego partnera, który jak się okazało, nie tylko pomagał w kuchni, ale i płacił wszystkie rachunki. Zniechęcona zrezygnowała z podjęcia jakichkolwiek kroków. Wyglądało to tak, jakby tylko on chciał odmiany restauracji. Entuzjazm właścicieli szybko zgasł, a Karolina nie chciała słyszeć o kontynuacji rewolucji, o czym poinformował kelner Robert następnego dnia, gdy na miejsce przyjechała ekipa programu.

Obraz
© TVN/x-news

- *Szef i szefowa podjęli decyzję, że będą rezygnować z tego *- wyjaśniał Robert. - Chciałem trochę popracować, ale nie wyszło. Właścicielka nie chciała więcej komentować decyzji przed kamerami.

Gessler nie poddawała się i chciała namówić Piotra na kontynuację rewolucji. On jednak, nieugięty, stwierdził, że restauratorka stresuje ich swoim autorytetem i rezygnują z udziału. Na nic zdało się komplementowanie ciast czy pomysł na zorganizowanie kawiarni. Właściciel nie zgodził się na dalsze przeprowadzanie rewolucji i uznał, że biznes z Karoliną bardziej ich "rozdzielił, niż zespolił". Trzeba przyznać, że takiego obrotu spraw jeszcze nie było w "Kuchennych rewolucjach". Oglądaliście ten odcinek?

Zobacz także
Komentarze (320)