"Kuchenne rewolucje": takiego wzruszenia dawno nie było! Gessler uratowała i restaurację, i małżeństwo
None
"Kuchenne rewolucje"
Nie pamiętamy, kiedy ostatnim razem wzruszyliśmy się podczas "Kuchennych rewolucji", bo bohaterowie programu Magdy Gessler rzadko rozczulają widzów. Ale historia Sabiny i Mirka, dla których powrót po 30 latach życia na obczyźnie do Polski, zamiast marzeń, stał się źródłem problemów i małżeńskich kłótni, nie tylko nas doprowadziła do łez.
"Przepłakałam cały odcinek, było jak zwykle nieco nerwowo, ale też bardzo wzruszająco, ciepło i jak zwykle smacznie. Wyjątkowy odcinek..." - czytamy w jednym z komentarzy na stronie programu, a ta opinia nie jest odosobniona.
"Sielawka - najpiękniejszy odcinek "Kuchennych rewolucji". Muszę się przyznać do łez wzruszenia"- napisał ktoś inny.
Kulinarne show TVN dawno nie wzbudziło tylu pozytywnych emocji. W sieci zawrzało, a internauci nie kryli sympatii dla restauratorów z Kaszub, którym to wcale nie w kuchni trzeba było pomóc najbardziej.
Czym właściciele restauracji "Remus" ujęli gwiazdę TVN i telewidzów? Poznajcie losy tej niezwykłej pary.
PB/KM .
Wrócili do Polski, by spełnić marzenia
Dla 58-letniej Sabiny i Mirka powrót do rodzinnych stron miał być realizacją marzeń i planem na spokojną jesień życia. Para spędziła ostatnie 30 lat w Niemczech. Kiedy ich dzieci opuściły rodzinny dom, postanowili wrócić do Polski i zainwestować majątek całego życia w restaurację na Kaszubach. Niestety, choć Sabinie nie brakowało kulinarnych umiejętności, goście niechętnie zaglądali do "Remusa" w Borowie na Kaszubach.
Podupadający interes stał się źródłem coraz częstych kłótni w związku małżonków. W dodatku Sabinę dręczyły wyrzuty sumienia, bo to ona namówiła swojego męża na powrót do kraju, gdzie teraz ledwo wiążą koniec z końcem. Mirek zastanawiał się nawet, czy nie zostawić wszystkiego i nie jechać z powrotem do Hamburga. Jak przekonała się Magda Gessler, uratowanie tego biznesu to jedyna szansa także na ocalenie ich związku.
Problematyczna obsługa
Największym problemem lokalu "Remus" nie była kuchnia, ale fatalna obsługa i chłodny klimat tego miejsca. Sala bardziej przypominała szpitalną poczekalnię niż miejsce, w którym można dobrze zjeść. Jednak degustacja pokazała, że z tym ostatnim wcale nie jest tak źle. W kaszubskim lokalu najtrudniej jednak było porozumieć się z kelnerką. Choć Magda Gessler zamówiła ziemniaki w maśle, ale bez sugerowanych do tego dania migdałów, obsługująca ją dziewczyna nie uwzględniła życzenia klientki. Jak tłumaczyła przed kamerą: "gość ma prawo do swojego zdania, ale bez przesady".
To właśnie na taką nieakceptowalną postawę kelnerki Magda Gessler zwróciła uwagę właścicielom. Poza tym pracownice nie znały karty dań i nie potrafiły odpowiednio ich zareklamować. Poproszone o nadrobienie wiedzy, nie wywiązały się z tego zadania. Jak się okazało, panie nie tylko nie widziały potrzeby, by opowiadać o serwowanym jedzeniu z entuzjazmem, ale jak oznajmiły, nie lubią ryb.
- Nie jem ryb - oznajmiła kelnerka, Renata.
- I pracujesz w knajpie rybnej?! - Gessler nie kryła zdziwienia i stwierdziła: "No, to będziesz musiała zacząć".
Metmorfoza lokalu i właścicielki
Rewolucja kaszubskiego "Remusa" w głównej mierze dotyczyła ocieplenia wystroju i chłodnych relacji małżonków. Restauratorzy byli tak pochłonięci ratowaniem biznesu, że nie zauważyli, kiedy zaczęli się od siebie oddalać. Gessler postanowiła na nowo rozpalić w nich uczucie, a pomóc w tym miała metamorfoza Sabiny. Makijażystka gwiazdy TVN zadbała o nowy wizerunek właścicielki. Profesjonalny make-up i fryzura zrobiły wrażenie nie tylko na niej, ale i na mężu, który aż zapiał z zachwytu na jej widok. Następnie, zamiast do kuchni, kulinarna ekspertka wysłała restauratorów na romantyczną kolację. Pierwszą od... piętnastu lat! Ale to nie koniec niespodzianek, jakie przygotowała dla nich Gessler. Po powrocie z randki, Sabina i Mirek nie poznali odmienionego lokalu. Wzruszona do łez restauratorka dziękowała rewolucjonistce za wsparcie.
- Chciałam jeszcze raz pani podziękować za ten wieczór - wydusiła z siebie Sabina, mocno przytulając kulinarną ekspertkę.
Nietrudno się domyśleć, że w tak pozytywnej atmosferze przygotowanie finałowej kolacji przebiegło bezproblemowo.
Widzowie zachwyceni pozytywnym odcinkiem kulinarnego show
Odnowiony zajazd, który po rewolucji nazywa się "Sielawka", prezentował się elegancko i nastrojowo. Wśród gości finałowej kolacji furorę zrobiła zupa o nazwie Ucha Syberyjska, wędzona polanami brzozy. Równie efektownie wypadł łosoś z grzybami, który podbił serca ucztujących. Właścicielka nie kryła łez radości.
- Tych 4 dni nie zapomnę do końca życia - powiedziała szczęśliwa kobieta.
- Jest kropla nadziei, że w tym ciężkim momencie przyjdzie ktoś, kto ci poda rękę- podsumował jej mąż.
Kiedy po sześciu tygodniach od rewolucji jej autorka wróciła w te strony, zaserwowane jej dania smakowały znakomicie.
- Jest genialne! - zachwyciła się Gessler.
Co najważniejsze, pozytywne zmiany utrzymywały się nie tylko w kuchni, ale i w związku właścicieli.
Jak zdeklarował przed kamerami Mirek, nie planuje już wracać do Hamburga. Gessler wyjechała spokojna, że uratowała i lokal, i małżonków. Zadowolenia nie kryli też widzowie, którzy wyjątkowo chętnie i pochlebnie komentowali ten odcinek w sieci. Najwyraźniej brakowało im w show TVN pozytywnych emocji.
PB/KM