"Kuchenne rewolucje": takiego spaghetti Gessler jeszcze nie jadła, takiej bezczelności widzowie jeszcze nie widzieli!
None
Kadr
Kuchenna tragedia w Pile
Ledwo Magda Gessler usiadła w restauracji, a już została zaskoczona stażem pracowników restauracji "West End". Pizzerman pracował od miesiąca, a pomocnik kucharza od pięciu dni. Największą pomyłką było jednak to, że żaden z nich nie znał się na tym, co robi. Trudno się jednak temu dziwić. Jak mówią, przykład idzie z góry, a niewiedza właścicielki była wręcz porażająca. Pytanie, skąd pochodzi pizza, okazało się dla niej życiową zagadką.
Gorzej niż sprawdzian z wiedzy, wypadła degustacja. Podane Gessler spaghetti bolognese było najgorszym daniem, jakie jadła, a dla widzów, prawdopodobnie najobrzydliwszą rzeczą jaką kiedykolwiek widzieli.
_ "To przypomina rosół. To było najgorsze Bolognese, jakie jadłam. (...) Horror"_- podsumowała gwiazda TVN.
Kuchenna tragedia w Pile
Dzień drugi rewolucji przyniósł kolejne "niespodzianki". Inspekcja czystości, nie tylko w kuchni, okazała się dla restauratorki miażdżąca. Brud na kanapie widać było gołym okiem.
-To są plamy sików, spermy, potu, coca-coli czy sosu od pizzy? Przysięgam, w życiu nie usiadłabym na tej kanapie. Pani nie wstyd? - pytała Gessler restauratorkę, którą, jak się potem okazało, trudno było zawstydzić. O wiele łatwiej było za to doprowadzić ją do płaczu. Słysząc od Gessler, że w restauracji panuje syf, a dania są niejadalne, kobieta wpadła w histerię.
- Nie ma co płakać, już gorzej być nie może- starała się ją pocieszyć Magda Gessler.
Jeszcze mocniej oberwało się kucharce, 25-letniej Darii, która kompletnie nie miała pojęcia o tym, co robi. Gessler porównała jej danie do ekskrementów, w rezultacie doprowadzając do ucieczki sprzed kamery i ostatecznie rzucenia pracy. Restauracja pozbyła się swojego największego balastu.
Kuchenna tragedia w Pile
Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Fatalna kucharka zniknęła, a jej obowiązki przejęli pozostali pracownicy, którzy znali się na włoskiej kuchni lepiej niż ona. Niestabilna restauratorka poszła zaś za namową Gessler na zajęcia z... kickboxingu, by wyzbyć się złej energii. Efekty tej terapii były jednak chwilowe. Kolejne pytania m.in. o miasto, z którego pochodzi pizza, zburzyło pozorny spokój. Właścicielka znowu zalała się płaczem, a Gessler stwierdziła, że tym razem nie zamierza jej pocieszać. Czas uciekał, a finałowa kolacja zbliżała się wielkimi krokami.
Na promocję trafiła nietypowa pizza z cytryną i polewą karmelową. "West End" zmieniło się w restaurację "Lemon Carpi". Po hucznym otwarciu odmienionej restauracji, Magda Gessler opuściła Piłę, by wrócić za jakiś czas i sprawdzić, jak radzi sobie odnowiony lokal. Niestety, spotkało ją wielkie rozczarowanie.
Nowe menu utrzymało się, lecz w innej formie, niż życzyłaby sobie tego znana restauratorka. Zaserwowane jej dania były dalekie od tych, jakie pamiętała z finałowej kolacji. Pani Monika postanowiła oszczędzać na produktach, co skutkowało ich gorszym smakiem. Jednocześnie ceny poszybowały w górę. Kiedy Magda Gessler zwróciła jej na to uwagę, spotkała się z bezczelną reakcją restauratorki. Niestety, pilski lokal i jego właścicielka nie wykorzystała szansy, jaką dał jej udział w "Kuchennych rewolucjach". Mimo metamorfozy, po tym, co zobaczyliśmy, restauracja nie należy do tych, które chciałoby się odwiedzić.
PB/KM