Rozrywka"Kuchenne rewolucje": szpitalna kuchnia rodem z PRL-u, przerażona właścicielka. Nie obyło się bez rzucania talerzami!

"Kuchenne rewolucje": szpitalna kuchnia rodem z PRL‑u, przerażona właścicielka. Nie obyło się bez rzucania talerzami!

Przestronny lokal, polska kuchnia, kącik zabaw dla dzieci, specjalne menu dla najmłodszych - restauracja „Rodzinna” miała wszystko co trzeba, aby przyciągnąć rodziców z dziećmi. A jednak właścicielka, 35-letnia Dorota, zamiast cieszyć się zyskami, zamartwiała brakiem gości. Jak to możliwe?

"Kuchenne rewolucje": szpitalna kuchnia rodem z PRL-u, przerażona właścicielka. Nie obyło się bez rzucania talerzami!
Źródło zdjęć: © kadr z programu

17.03.2017 | aktual.: 25.05.2017 11:52

Właścicielce nie było łatwo. Biznes wymagał dużych nakładów pracy, a nie dawał dochodu. Pomimo pomocy kilkuosobowej załogi szefowa spędzała w „Rodzinnej” całe dnie.* _- Wszystkim zajmuję się w tej restauracji_ - mówiła Dorota. Jej partner robił równie dużo, ale… hobbystycznie. Jego głównym zajęciem była bowiem praca w kopalni.* - Nie mamy wspólnej chwili, żeby porozmawiać - wyznał Mariusz, ale nie wymagał od uwielbiającej gotować Doroty porzucenia pasji. - Kocham tę pracę, kocham to robić - twierdziła szefowa.

Właścicielka była zaangażowana, ale pracownicy, niestety, dużo mniej. Według obsługi problemem nie był jednak wcale personel, a brak komunikacji, chaotyczne polecenia, brak jasnego podziału obowiązków. Magda Gessler musiała sama przekonać się, co było problemem „Rodzinnej”. Czyżby i złe zarządzanie, i kiepskie dania?

- Takiego świństwa dawno nie jadłam. Stary ryż… Tu gotuje jakaś ilość osób, która pracowała w szpitalu i prowadziła dietę żołądkową. Pamiętam, że leżałam w szpitalu po operacji wyrostka, miałam 18 lat i dawali mi właśnie takie świństwa. Ale to było ile lat temu! To jest taki szajs, jakiego dawno nie jadłam - Gessler nie ukrywała oburzenia. _**- W komunie aż tak źle nie gotowali, chyba że w szpitalu. To jest szpitalne żarcie**_ - oceniła gwiazda telewizji. Magda miała nosa. Okazało się, że jedna z kucharek wcześniej pracowała w szkole i, tak, w szpitalu. Co ciekawe, właścicielka nie miała o tym pojęcia. Gessler nie była w stanie opanować pełnego rezygnacji śmiechu, który szybko przeszedł w wybuch złości. Zdaniem kelnerki musiało być cholernie źle, bo restauratorka rzuciła talerzem. Według niej kuchnia była niesmaczna, niedoprawiona, chora.

Obraz
© kadr z programu

- To jest jeden z gorszych dni w moim życiu - wyznała zapłakana Dorota. Mariusz, w przeciwieństwie do załamanej partnerki, nie uznał wizyty Gessler za porażkę, a jej ocenę potraktował jako konstruktywną krytykę.

Po „wywiadzie” wśród kelnerek okazało się, że problemem lubińskiego lokalu była nie tylko kuchnia, ale i niedocenianie pracowników. Ci jednak wcześniej się nie skarżyli. Obecność Gessler znacznie ich ośmieliła.

- Szefowa jest niezorganizowana. Bałam się jej cokolwiek powiedzieć, wiedziałam, że to do niej nie dotrze - stwierdziła jedna z kelnerek. - Jest bardzo dla nas niemiła. *Podczas rozmowy z Gessler wyszło na jaw, że pozornie spokojna właścicielka, każdego dnia była *przerażona. Pracujący w kopalni partner Doroty miał za sobą kilka wypadków. - Jeśli bym o tym myślał, to bym zwariował. Kilometr skały jest nade mną. Niestety, Dorota rozmyślała i martwiła się, co odbijało się to na jej pracy w restauracji i kontaktach z obsługą. Mariusz i Dorota bardzo się kochają, co Gessler natychmiast wyczuła. Właścicielka dusiła w sobie problemy i nie radziła sobie z nimi, ale postanowiła nad sobą pracować.

Gessler w końcu opowiedziała o planowanej rewolucji. Kuchnia „Rodzinnej” okazała się czysta i schludna, można więc było w niej przygotowywać uroczystą kolację. Ta miała składać się z dań kuchni przedwojennej. Nowe menu miało trafić do nowego klienta - nie tylko z Polski, ale i z Niemiec oraz Czech. Restauracja zyskała bardziej lokalną nazwę - „Miedziana” nawiązywała do lubińskiej kopalni miedzi. Dorota nie kryła targających nią emocji: - Boję się tych zmian.

Obraz
© kadr z programu

Obiecała jednak, że po kolacji porozmawia z pracownikami o innym sposobie zarządzania, a jej kontakty z obsługą nie będą już tak osobiste, rodzinne. Tymczasem należało przygotować dania z nowego menu. Kucharki robiły postępy, Gessler słuchały również kelnerki. Pomiędzy kobietami pracującymi w „Miedzianej” panowało niezrozumiałe napięcie, wszyscy wykonywali swoje zadania w niepokojącej ciszy. Chociaż kelnerki i szefowa nie pokłóciły się, stosunki pomiędzy nimi nie były najlepsze.* _- Może nie powinnaś tu pracować?_ - zapytała Gessler jedną z kelnerek, Karolinę. Poradziła dziewczynie, by była lojalna wobec pracodawcy, chyba że czuje się poszkodowana. 23-latka miała rozważyć zmianę pracy.*

Kolacja, mimo nieciekawej atmosfery w kuchni, udała się. *_- Wierzę w tę restaurację. Będzie fajna!_ - podsumowała Dorota, a Mariusz był zachwycony pozytywnymi komentarzami gości. *_- Widzę przyszłość dla Doroty i Mariusza iście miedzianą_ - z zachwytem stwierdziła Gessler tuż po otwarciu odmienionego lokalu.

Cztery tygodnie później w „Miedzianej” nie było widać kelnerki Karoliny (odeszła w styczniu), za to goście dopisali. Właścicielka była mniej zestresowana, mniej zmęczona, choć ruch, szczególnie w weekendy, był ogromny. - Jest bardzo smacznie - gwiazda TVN-u zachwycała się kolejnymi potrawami. Gulasz był ostry, sałatka dobrze przyprawiona, polędwica pyszna. - Jestem bardzo zadowolona. To jest miejsce, do którego chce się przyjść. Skąd aż taka poprawa w jakości serwowanych dań? Kluczowa była zmiana nastawienia i parę przydatnych wskazówek od Gessler. Dorota uwierzyła w siebie. Przy wsparciu ukochanego i Magdy zaczęła być prawdziwą szefową. - Będę wam bardzo sekundować. Jest wspaniale. Restauratorka szczerze poleciła lubiński lokal i zaprosiła do niego telewidzów.

Oglądaliście 5 odcinek 15. już sezonu „Kuchennych rewolucji”? Byliście w „Miedzianej” albo „Rodzinnej”? Jak oceniacie metamorfozę restauracji i właścicielki?
Zobacz: Kuchenne rewolucje

Obraz
© kadr z programu
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)