Nikomu się nie spieszy, wszyscy mają czas
Właściciele restauracji dość szybko dali do zrozumienia, że łatwo nie będzie. Gdy Magda Gessler pojawiła się przed "Sekretami Buska", powitała ją zamknięta brama na kłódkę. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach spalenizny. Trudno się dziwić, że klienci omijają to miejsce szerokim łukiem. Gwiazda długo biła się z myślami, czy wejść do budynku. W końcu, mimo takiego przyjęcia, postanowiła spróbować specjałów knajpy. Cóż, nie był to najlepszy pomysł.
Gessler zamówiła flaki, tatara wołowego, sznycla oraz barszcz z uszkami. Czas mijał, a obiadu jak nie było, tak nie ma. Można było nawet odnieść wrażenie, że wszyscy na sali byli obsługiwani oprócz niej. Pracownice wciąż wychodziły z kuchni z półmiskami i... kierowały się do innych stołów. Jakby tego było mało, jedna z kelnerek, która odpowiadała za zamówienie gwiazdy, była tak zestresowana, że miała poważne problemy z zapamiętaniem kilku wybranych przez gościa potraw.
W końcu flaki trafiły do głodnej i coraz bardziej oburzonej restauratorki. Zaserwowane danie wcale nie uspokoiło napiętej sytuacji. Wprost przeciwnie!