"Kuchenne rewolucje": restauracja z basenem olimpijskim, a wewnątrz jak w więzieniu?
Właściciele zainwestowali w "Trzy smaki" mnóstwo pieniędzy
Magda Gessler razem z ekipą "Kuchennych rewolucji" w ciągu czterech dni odmieniła lokal w Czeladzi. Miasto dawniej słynęło z przemysłu górniczego, jednak po latach zostały po nim tylko zamknięte kopalnie. Zadaniem gwiazdy TVN-u, było nie dopuścić, by do upadłych zaliczono również restaurację "Trzy smaki".
Lokal prowadził 46-letni Krzysztof, pomagała mu żona. Oboje zestresowani, przygnębieni i sfrustrowani mieli dość biznesu, który miał zmienić ich życie na lepsze, a wprowadził w niemałe kłopoty. Małżonkowie poznali się, gdy pracowali w firmie... sprzedającej odkurzacze. Zaiskrzyło, pobrali się. Gdy Iwona odziedziczyła trochę pieniędzy, zainwestowali je w restaurację. Czy to był błąd ich życia?
Zobacz także: Magda Gessler otoczona przez tłum fanów pod TVN
"Trzy smaki" nie zarabiają na siebie
- Jestem w Czeladzi. Znalazłam restaurację - powiedziała triumfalnie na wstępie Gessler. Łatwo nie było, bo drogowskazy prowadziły na basen. Czyżby jadłodajnia była tylko nieprzynoszącym zysków, słabo zarządzanym dodatkiem do ledwo działającej, zaniedbanej i fatalnie prezentującej się pływalni?
- Piękny ogródek letni, tancbuda… - Krzysztof oprowadzając Gessler po "majątku", nie mógł wykrzesać z siebie entuzjazmu. Nic dziwnego, że klientów brakowało. - Ludzie na piwko przychodzą. I znikają - zdradziła pomoc kuchenna. Brak chętnych na dania kuchni polskiej i włoskiej oznaczał bankructwo.
- Nie zarabia to na siebie - mówił Krzysztof o biznesie, który miał być inwestycją. Razem z żoną włożyli w lokal kilkaset tysięcy złotych. Co gorsza, rodzina właściciela zadłużyła się, aby poprawić fatalną kondycję finansową Krzysztofa i Iwony. Sytuację miał uratować nowy kucharz.
Nowy kucharz miał być ratunkiem
- Mieliśmy szczęście, że do nas trafił - powiedział szef o Olku, kucharzu z ogromnym, bo 40-letnim doświadczeniem. Dziarski 61-latek podjął Gessler kilkoma daniami. Befsztyk tatarski, bigos, żurek, golonka - gwiazda wybrała z karty same rarytasy.
Olek wziął się do pracy, czyli w ruch poszły mrożonki. Kucharz nie przejmował się kamerami, jedzenie przygotowywał w swoim tempie, czyli niespiesznie. Tymczasem na zapleczu Iwona przestępowała z nogi na nogę. Widać było, że bardzo przeżywała całą sytuację.
Dania, jak można się było spodziewać, nie przypadły Gessler do gustu: - Co to jest, pan mi powie? Masakra. Brak tego, co powinien mieć bigos.
Gwiazda przekonała się, że nie tylko wystrój lokalu miał wiele wspólnego z latami 70., ale i dania smakowały jakby wyjęte z ówczesnej, niezbyt wyśmienitej barowej kuchni.
"Ja bym mu to wylała na łeb"
Nieporuszony Olek, przynajmniej pozornie, gotował i pytał o komentarze Gessler na temat dań. Może lepiej, żeby nie wiedział, co gwiazda o nich sądzi? - Kto słyszał, żeby żurek miał tyle śmieci? Wszystko tylko nie żurek. Następny prezent dla kucharza. Ja bym mu to wylała na łeb - stwierdziła.
- Jeszcze nie słyszałem, żeby jej coś smakowało... Ma pecha - Olek zareagował całkowitym spokojem.
- Chciałam, nie chciałam, tu znalazłam kulinarny koniec świata - oceniła Gessler. Iwona była załamana plamą, którą dała przed restauratorką.
Musiał interweniować lekarz
Właściciele nie tracili jednak optymizmu, a Gessler zastanawiała się, czy może przeprowadzać rewolucję w charakterystycznym dla siebie stylu, skoro kucharz nie był całkiem zdrowy. - Czuję, że będzie kolorowo. Jak wy możecie robić rewolucję kucharzowi z rozrusznikiem serca? Żal człowieka. Ja nie odpuszczę - Gessler po poradę zadzwoniła do zaprzyjaźnionego lekarza, którego spytała, czy może krzyczeć na Olka.
Okazało się, że nie ma żadnych przeciwskazań, więc zadowolona ekspertka wkroczyła do kuchni. - Więzienie tu było? Tu jest chlew! Jak można tutaj gotować? - grzyb na ścianie i łuszcząca się farba wyglądały strasznie. Gessler odkryła, że pomimo kilkudniowego sprzątania i tak porządku nie było.
- Jak możecie nie czuć tego syfu? Tego brudu? Tego szajsu? - pytała Gessler. Iwona zwaliła winę na męża. - Nie przejmuj się swoją pracą, bo i tak ci g***o płacą - Olek nie tracił humoru. Krzysztofowi nie było do śmiechu. Jego żona poszła za radą Gessler i wszystkie śmieci spaliła w ognisku.
Przygotowania do kolacji zakończyły się sukcesem
Gessler w końcu oznajmiła zmiany. Lokal miał się nazywać "Cała wstecz" i słynąć z dań kuchni z czasów Polski komunistycznej. Wszystkim spodobał się pomysł na cofnięcie się do lat 70.
W kuchni wreszcie zaczęło się dziać! Gessler uczyła ekipę gotować bigos i rolady, ale nie wszystko szło gładko. Olek szybko podpadł Gessler. Przepłukanie kapusty było, niestety, tylko jednym z błędów. - K***a, k***a, k***a! Wszyscy jesteście nauczeni g*****nej roboty! - krzyczała rozjuszona restauratorka.
Ostatecznie przygotowania do kolacji i otwarcia nowego lokalu zakończyły się sukcesem. Olek popisał się - nowe dania z regionalnymi akcentami smakowały wyśmienicie. Goście byli zachwyceni jedzeniem, ale i wnętrzem, które przypominało o tym, z czego Czeladź dawniej słynęła. Wizerunek lokalu uzupełniły zdjęcia zamkniętej kopalni.
Czy właściciele restauracji "Cała wstecz" sobie poradzą?
- Jesteście jeszcze bardziej zdezorientowani niż na początku - Gessler nie ufała właścicielom, ostrzegła ich przed popełnianiem błędów. Krzysztof i Iwona przysięgli jednak, że poprowadzą restaurację najlepiej, jak będą potrafili.
- Bardzo się o nich martwię - podsumowała gwiazda TVN-u. Właściciele nie przestraszyli się wyzwania. Pytanie, czy udało im się utrzymać poziom z oficjalnej kolacji przynajmniej przez kilka tygodni? Magda Gessler do dawnych "Trzech smaków" przemienionych w "Całą wstecz" wróciła po 21 dniach. Co zastała?
Na koniec całus w dłoń
Przy stolikach siedziało mnóstwo gości, a właściciel uwijał się jak w ukropie. Krzysztof schudł, miał mnóstwo energii do pracy. W kuchni przybył nowy pomocnik. Co z jedzeniem? - Żurek jest dobry. Bardzo dobry sos, znakomite kluski. Nie obyło się bez wpadek - biała kiełbasa była chemicznie różowa, a w mięsie zamiast warzyw znalazła się maziowata mamałyga.
- Zgadzam się. Pewne sprawy trzeba poprawić - Olek przyznał się do błędów. Na koniec zachował się szarmancko i pocałował Gessler w dłoń.
Właściciele osiągnęli to, co chcieli: obroty wzrosły, gości nie brakowało. - Diabeł tkwi w szczegółach - stwierdziła Gessler. Czy restauracja "Cała wstecz" będzie najlepszą w Czeladzi? Byliście w lokalu? Jak oceniacie metamorfozę?