Z każdym kęsem było coraz gorzej
A miało być tak pięknie - ta myśl kotłowała się w głowie Mirka, gdy patrzył na pustoszejącą restaurację. Ciekawy pomysł, aby nad morzem stworzyć namiastkę gór, miał być strzałem w dziesiątkę. I owszem był. Ale tylko przez chwilę.
- Moim marzeniem było zrobić coś innego, bo jestem wariatem. (...) Łeba po 15 września umiera. Opłaca się zamknąć i otworzyć dopiero na drugi rok, od 1 maja- przyznał z żalem w głosie właściciel.
Jedynym wyjściem z tej sytuacji było wezwanie ekipy "Kuchennych Rewolucji" na czele z Magdą Gessler. Gdy gwiazda pojawiła się w progu "Łebskiej Chaty", zaskoczyła ją skromna karta menu. Błyskawicznie zamówiła więc zupy, ryby i potrawę mięsną. Na pierwszy ogień poszły rosół i ogórkowa. Jakie było zdziwienie restauratorki, gdy oba dania były... smaczne. Prawdziwe problemy zaczęły pojawiać się chwilę później.
- Dorsz cały utytłany w tłuszczu- powiedziała, prezentując wyciekający olej.
Nic dziwnego, bowiem był smażony na głębokim i co gorsza, zimnym tłuszczu.
- To jest wynik pracy w sezonie, wtedy kiedy trzeba to szybko robić. Nie zawsze dobrze - bronił się menadżer restauracji, Paweł.
Nie chcąc znów się rozczarować, Gessler zrezygnowała ze spróbowania flądry. Talerz z rybą od razu wrócił do kuchni. Gdy do stołu podano wątróbkę okraszoną truskawkami, gwiazda zaczęła podejrzewać kulinarny przekręt. I rzeczywiście! Owoce miały zatuszować to, co działo się na talerzu.
- Wątróbka pachnie jakby była zjełczała. Masakra! A ziemniaki są kwaśne- skomentowała.
Niebezpieczny smak dania sprawił, że gwiazda zdecydowała się przeprowadzić prywatne śledztwo. Od razu skierowała swoje kroki do kuchni. A to, co tam znalazła pozostawiało wiele do życzenia...