Kuchenne rewolucje. Magda Gessler zmienia oblicze lubelskiej karczmy
Magda Gessler w ramach programu “Kuchenne rewolucje” zawitała do lubelskiej karczmy “Zapiecek”. Choć jedzenie nie było złe, to wymagało odświeżenia. Jednak największy wpływ miała na personel.
05.04.2019 | aktual.: 05.04.2019 08:14
Kuchenne rewolucje: Gessler smakuje jedzenie, ale ciągle czegoś brakuje
Magda Gessler pojawiła się w karczmie “Zapiecek” w Dębówce pod Lublinem. Właścicielka twierdzi, że klienci chwalą sobie jedzenie, ale brakuje w jej restauracji ruchu. Wszystko przez nowo wybudowaną obwodnicę. Większość kierowców z niej korzysta i tym samym omija karczmę. Oceny na Facebooku nie zachęcały do wizyty, co zdziwiło Gessler.
Kelnerzy uważają, że właścicielka jest za mało stanowcza. Innego zdania są pracownicy kuchni, którzy nie widzą w niej wad.
Gessler od razu zauważyła pustkę w restauracji. Mimo że wnętrze karczmy spodobało się jej, to nie miało dla niej duszy. Na spróbowanie wzięła diabelski kociołek, flaki, smażonego pstrąga oraz placek ziemniaczany.
Kociołek chwaliła, choć nie był dla niej typowo gulaszowy. Kucharka stwierdziła po przygotowaniu, że nie marynowała go wystarczająco. We flakach brakowało przypraw. Placek ziemniaczany okazał się dla niej idealny. Z kolei pstrąg był smażony na maśle i oliwie, a potem dodatkowo pieczony. Gessler chwaliła jakość ryby, ale skórka nie była dla niej chrupka i nie pasowała jej metoda pieczenia ryby.
Całościowo karta dań była dla prowadzącej program po prostu nudna.
Kuchenne rewolucje: Nadzór personelu i kuchni
Magda Gessler stwierdziła, że dwie kelnerki i dwóch kucharzy to za mało na dość dużą restaurację. - To był bardzo dobry teatr i komedia. Naprawdę, to jest szaleństwo. Ty chcesz zarżnąć ludzi? Gdybyś miała odpowiednią ilość zespołu, a zostawiasz na pastwę losu jednego kucharza i jedną kelnerkę. Wyobraź sobie, że wejdzie dwadzieścia osób... - powiedziała do właścicielki.
Chciała sprawdzić, jak funkcjonuje personel zgodnie z planem w tygodniu, czyli jeden kucharz oraz jedna kelnerka (pomagała jej na sali właścicielka).
Restauratorka postanowiła nadzorować pracę kucharza. Był w dobrym nastroju, nie chciał odpuszczać żadnego zamówienia. Choć miał problemy z wyrabianiem się, to Gessler doceniła jego chęci i zaradność.
Jednak największe pretensje miała do właścicielki, na której nie zostawiła suchej nitki. Uznała za słabą psychicznie. - Oni są dobrzy, oni są zawodowi, a ty ich ograniczasz przez swój strach. Ty jesteś najgorszą tutaj zakałą tego wszystkiego. Ty jesteś powodem tego, że ta restauracja nie idzie - stwierdziła. Nakazała zwiększenie personelu.
- Restauracja ma cudowną, wspaniałą załogę, sprawną, zawodową. A kapitan prowadzi ten statek na dno... - podsumowała.
Kuchenne rewolucje: Odmiana kadry, wnętrza i menu
Zalecono zmianę menu z nastawieniem na ryby. Będzie więcej pstrąga i karpia, ale pojawią się też kopytka z dyni oraz barszcz ukraiński z przepisu Gessler. Wnętrze miało być odmienione w stylu uzdrowiskowym. Nowa nazwa karczmy to “Pyszny zajazd”.
Zabrała ich na trening koszykówki, by właścicielka była bardziej zdecydowana i nauczyła się zarządzania zespołem, a zespół ze sobą bardziej współpracował. - Zrozumiałam, że każdej drużynie potrzebny jest kapitan, który potrafi pochwalić, ale też tupnąć nogą - skomentowała właścicielka karczmy.
Kuchenne rewolucje: Efekty zmian
Wnętrze nabrało bardziej ludowego charakteru. Gości zachęciły rozdawane na próbę kanapki z pstrągiem. Dania na kolację sprawdziły się, wszystkim smakowały.
Gessler na drugi dzień wzięła podobne dania do tych, jakie były na uroczystej kolacji. Była nieco zniesmaczona, szczególnie barszczem, który nie był zrobiony zgodnie z jej przepisem. Jednak pozostałe dania zadowoliły restauratorkę. Do karczmy wrócili klienci.