Kuchenne rewolucje: Magda Gessler stawia na nogi zadłużoną restaurację z Tarchomina

W ramach programu “Kuchenne rewolucje” Magda Gessler udała się do warszawskiego “Baru Tarchomin”, który jest na skraju bankructwa. Właściciele ze swojej działalności nie wyciągali wcześniej żadnych wniosków.

Kuchenne rewolucje: Magda Gessler stawia na nogi zadłużoną restaurację z Tarchomina
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

25.04.2019 23:22

Kuchenne rewolucje: Pierwsza wizyta Gessler w barze

“Bar Tarchomin” serwuje kuchnię śródziemnomorską. Należy obecnie do Adriana i Katarzyny - on całe życie zawodowe spędził w kuchni, a ona miała marzenie o posiadaniu własnego lokalu. Jednak gdy zostali z biznesem tylko we dwoje, problemy stawały się coraz większe. Przede wszystkim rosło zadłużenie, przez co brakowało właścicielce na życie oraz na pensje dla pracowników. Kobieta jest lubiana przez zespół, ale zauważają, że chce mieć nad wszystkim zbyt dużą kontrolę, nawet nad stylem pracy kucharza.

Na spróbowanie Gessler wzięła grzanki z pomidorami, czosnkiem, bazylią i parmezanem, pieczonego ziemniaka i krewetki bez chilli. Danie na przystawkę posmakowało jej, ale pomidory odstawały smakiem od reszty, były niedojrzałe. Później przyszedł czas na krewetki, które okazały się bliskie ideału. Na koniec przygotowano ziemniaka, ale sosy do niego był bez smaku. - Mają pojęcie, mają ambicje. Popełniają dużo błędów, choć jedzenie jest smaczne - podsumowała.

Właścicielka weszła w dyskusję z Gessler. Stwierdziła, że lubi inną oliwę, ale nie stać jej na nią. Restauratorka nie rozumiała jej i przyczepiła się do jej… wymowy - Albo ja jestem głucha, albo ty masz bardzo złą wymowę. Ty wyraźnie mówisz? Słyszę, że masz zrobione usta. Ja jestem przygłucha, ty masz usta za duże i razem jest “dupa” - powiedziała. Okazało się, że to jest czuły punkt właścicielki, która się popłakała.

Kuchenne rewolucje: Czas na zmiany

Właściciele przyznali, że mają dość duże długi, które łącznie wynoszą 450 tys. zł oraz, że nie mają nic na życie. Gessler podejrzewa Katarzynę o zakupoholizm. - Trzeba o sobie zapomnieć. Nie będziesz więcej wydawać pieniędzy na pierdoły, a lubisz to. Powinnaś być też bardziej lojalna. On się czuje trochę osamotniony w tej walce, którą prowadzi - oceniła restauratorka.

Po rozmowie z prowadzącymi lokal obejrzała kuchnię. Była brudna, wszystko się lepiło, patelnie nadawały się tylko do wyrzucenia. Gessler nakazała zamknąć knajpę, by wyczyścić kuchnię. - Nie ma klientów, nie ma pracy, czasami się nie chce. Może dlatego zapuściła się ta kuchnia… - stwierdził Adrian.

Gessler kompletnie nie rozumiała związku nazwy “Bar Tarchomin” z podawaną tutaj śródziemnomorską kuchnią. - Tu nie pachnie. Wchodzisz i nic nie wiesz. Jakieś puszki z pomidorami, jakąś laskę, jakieś oko (obrazy)... Tego świata nie ma - skomentowała. Nowa nazwa lokalu to “Viva Ibiza”, a jego wnętrze będzie stylizowane na klimat panujący na tej wyspie. Podobnie stanie się z menu, które będzie zbliżone do tych w hiszpańskich knajpach. Nacisk będzie położony na owoce morza - krewetki, małże, ośmiorniczki i kałamarniczki.

Kuchenne rewolucje: Oficjalna kolacja

Goście wypełnili restauraję do ostatniego miejsca. Gessler pomagała w kuchni zespołowi kucharzy, który był bardzo chętny do współpracy. Na przystawkę podano patatas bravas. Klienci stwierdzili, że to danie ostre, wyraziste i mocno wyróżni lokal w okolicy. Następnym daniem była tortilla z tuńczykiem i papryką. Wyszła idealnie, jakby była robiona faktycznie w Hiszpanii. Daniem głównym była sarsuela, czyli gulasz z owocami morza. Tak klientom posmakowała, że nie wiedzieli, jakim słowem ją odpowiednio opisać.

Gessler stwierdziła, że atutami Adriana w kuchni są pasja i wielki talent.

Kuchenne rewolucje: Podsumowanie

Katarzyna przygotowuje się do porodu, zajmuje się promocją restauracji zdalnie. Do zespołu dołączył nowy kelner, którego podchodził do sprawy bardzo profesjonalnie. Adrian dodał, że goście bardzo często dokonują rezerwacji. Restauratorka zamówiła patatas bravas, tortillę i sarsuelę. - Jedne z lepszych, jakie jadłam. Przepyszne - podsumowała pierwszą potrawę. Z drugiej nie była już tak zadowolona, ale szef kuchni przyznał, że to nie on się zajmował tortillą. Z kolei sarsuela powinna mieć więcje sosu, ale zdaniem Adriana goście go nie dojadają. Mimo to danie było pyszne. Restauracja uratowana.

kuchenne rewolucjeMagda Gesslerwarszawa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)