Rozrywka"Kuchenne rewolucje": Łzy, krzyk i brud. Gessler chciała zamknąć knajpę

"Kuchenne rewolucje": Łzy, krzyk i brud. Gessler chciała zamknąć knajpę

W Zajeździe u Stefana w Odolanowie właściciel poza obieraniem ziemniaków nie robił właściwie nic. Rozgoryczona żona z trudem znosiła jego zachowanie, więc wezwała na pomoc Magdę Gessler. Jak przebiegła rewolucja?

"Kuchenne rewolucje": Łzy, krzyk i brud. Gessler chciała zamknąć knajpę
Źródło zdjęć: © TVN/x-news
oprac. Anna Ryta

W kolejnym odcinku "Kuchenne rewolucje" Magda Gessler odwiedziła Zajazd u Stefana w Odolanowie. Lokal od siedmiu lat prowadzi małżeństwo: 36-letnia Ania i 39-letni Stefan, którzy marzyli o "restauracji z prawdziwego zdarzenia". Niestety, ich plany szybko zostały zweryfikowane przez życie. Powodem okazały się problemy osobiste. Po otwarciu zajazdu Stefan zmuszony został do pracy na budowie, a Ania która była w ciąży, została w domu. I tak bez nadzoru właścicieli, ich wymarzony biznes szybko popadał w ruinę. Wizja dobrze prosperującej restauracji stawała się coraz bardziej nierealna. Lokal stał się miejscową pijalnią piwa, którą nawet mieszkańcy omijali szerokim łukiem.

Gessler po wejściu do restauracji szybko odkryła, że gotowaniem, sprzątaniem, zaopatrzeniem i podawaniem posiłków zajmuje się Ania. Przemęczona właścicielka zwierzyła się przed kamerami, że mąż, który od jakiegoś czasu przebywa w Polsce, nie pomaga jej w prowadzeniu biznesu, a jedynie "obiera ziemniaki". Stefan kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, w jakim stanie jest jego upadająca restauracja. Lokal, który wymagał przede wszystkim generalnego remontu, utrzymywał się tylko dlatego, że serwował "obiady dnia" za 15 złotych.

- Utargi dzienne to była żenada. Ledwo wystarczało na prąd. Jestem sama na zajeździe od rana do wieczora. Łącznie z dziećmi prawie tu mieszkamy. Dużo osób nadal uważa, że to speluna, bar. A mój mąż reaguje na problemy ze stoickim spokojem i mówi: "Będzie dobrze" - powiedziała załamana Ania.

Zmęczenie właścicielki nie umknęło także uwadze jej córki Emilki. Ona również uważa, że to ojciec jest odpowiedzialny za niepowodzenie biznesu.

- Mama cały czas narzeka, że tata jej nic nie pomaga. Tylko obierze te pyrki, napali w piecu i tyle. Mamie przydałby się odpoczynek i spokój - stwierdziła 14-latka.

Szybko okazało się, że nie tylko podejście właściciela, ale również poziom serwowanych dań pozostawia wiele do życzenia. Gdy Gessler spróbowała "przysmaków" podawanych w zajeździe, oniemiała.

- Tu jest obraz nędzy i rozpaczy. To nie jest kapuśniak, to jest woda. W gulaszowej ocet daje czadu, masakra! Kapusta sina jakaś, po prostu ohydna. Kapusta minus osiem, ale kluski są smaczne. Budyń z kapusty, to jest przerażające! Podłoga brudna, zużyta, strasznie tu jest - grzmiała, wypluwając jedzenie do serwetki.

Właścicielka próbowała bronić się swoją trudną sytuacją w życiu prywatnym.

- Nie jest lekko, trójka dzieci, Stefan na głowie. Nie wiem, skąd pani Magda takie rzeczy wie, może przeczytała gdzieś, ale powiedziała prawdę - wyjaśniała Ania.

Tego dla Gessler było już za wiele. Widząc, jak załamana jest właścicielka, postanowiła działać. Na pierwszy ogień poszedł leniwy Stefan.

- Żona tu gotuje, zarządza, ja na chwilę obecną wykonuję prace gospodarcze, zajmuję się zapleczem. Jakiś czas temu miałem wypadek, kręgosłup złamałem. Ale jedzenie mogę podawać. Kierownik może być jeden, nie może być dwóch szefów w knajpie, musi być jedna wizja - opowiadał beztrosko Stefan.

Podejście właściciela rozwścieczyło nie tylko Magdę Gessler, ale i jego żonę.

- Masz słomiany zapał. Gdybym go nie kochała, to bym już dawno to rzuciła, pier..lnęła tym wszystkim, rzuciła w pieruny i nie wróciła tu nigdy! Stefan nigdy problemu nie widzi. Jestem codziennie 7 dni w pracy! - krzyczała Ania.

- Nie udało mi się niczego dobrego zrobić i przerzuciłem to na żonę - odpierał zarzuty żony właściciel.

Gessler po inspekcji kuchni stwierdziła, że lokal nadaje się jedynie do zamknięcia. Wytknęła właścicielom, że nie dbają ani o wystrój wnętrza, ani o czystość garnków i naczyń.

- Bida z nędzą. To jest kuchnia, którą bym zamknęła. Brak tu ręki mężczyzny. Stefan nie robi tu nic. Nie zrobisz tu restauracji sama - uznała gwiazda TVN.

Dopiero gorąca dyskusja z właścicielami przyniosła jakikolwiek skutek. Pojawiła się szansa, że małżonkowie zrozumieli swoje błędy i od tej pory wyjdą na prostą. Oprócz zmiany nazwy lokalu (od teraz jest to restauracja Karpielówka), wystroju oraz karty menu, metamorfozę musiał przejść również sam Stefan. Gessler zażądała, aby mężczyzna wykazywał większe zainteresowanie sprawami biznesu i angażował się w jego prowadzenie.

- Jedyną rzeczą, której się bardzo obawiam, to noszenie talerzy z zupą. Nie mam do tego zdolności od dziecka, ale zajmę się salą, będę robił zaopatrzenie. To miejsce ma nam przysparzać zadowolenie z życia - obiecywał przed kamerami Stefan.

Finałowa kolacja okazała się sukcesem. A co wydarzyło się później? Trzy tygodnie po rewolucji Gessler wróciła do odmienionego lokalu, w którym, ku jej zaskoczeniu, obsługiwał odmieniony Stefan. Właściciel z pasją opowiadał o każdej serwowanej potrawie, chwaląc się, że nawet zaczął pomagać w kuchni, nie tylko na sali.

- Fajne to menu, tanie i krótkie. Macie tu ogromne porcje. Bardzo udane i smaczne przystawki. Pycha! Pięknie to pachnie, jest naprawdę przepysznie. Moje gratulacje. Wasza jakość po dzisiejszej kolacji jest bez zarzutu. Mogę was spokojnie mianować ambasadą karpiowego smaku - Gessler nie mogła się nachwalić.

Jak się okazało, zmiany nie tylko sprawiły, że w restauracji zaczęło tętnić życie, a w kasie nareszcie pojawiła się gotówka. Rewolucja zbliżyła do siebie małżonków i ociepliła ich relacje.

- Jest między nami inaczej, Stefan o wiele więcej robi. Ta rewolucja opłacała się, bo to nie tylko rewolucja restauracji, ale i w całym życiu. Przyjemniej się przyjeżdża do pracy - podsumowała odcinek Ania.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Magda Gesslertvnkuchenne rewolucje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)