Młyn, który odstrasza nie tylko jedzeniem
Choć z zewnątrz "Stary Młyn" przyciągał wzrok, w środku zdecydowanie rozczarowywał. Zakurzony i niedbały wystrój oraz fatalnej jakości potrawy - tak przywitała Magdę Gessler restauracja. Mimo iż Bytów znajduje się w sercu Kaszub, próżno było szukać regionalnych potraw w karcie dań. A jeśli już się takie znalazły, kaszubskie były tylko z nazwy.
Zaserwowane kulinarnej wyroczni ryby, odstraszały zawartością tłuszczu, ale czarę goryczy przelał gumiasty stek. Zdegustowana Gessler, zmusiła właściciela do zjedzenia feralnych dań. Widząc, jak przeżuwa twarde mięso, w końcu zapytała:
- Dlaczego tak pieprzycie jedzenie? Bo to już nawet nie jest złe gotowanie. Naprawdę wstyd.
Po rozmowie z kucharkami (jedną z nich była żona restauratora) okazało się, że kulinarna wiedza pań jest praktycznie zerowa. Równie fatalnie wypadła inspekcja przeprowadzona przez Gessler na zapleczu lokalu.
Hałdy mrożonego mięsa bez etykiet i przetrzymywanego w nieodpowiednich opakowaniach, oburzyły gwiazdę TVN. Na nic zdały się zapewnienia, że produkty są świeże. Jedzenie trafiło do kosza. Ale i tak Magdę Gessler najbardziej intrygowało, skąd taka niechęć ludzi do "Starego Młynu".
Kelnerki wyznały, że największym problemem tego miejsca był szef, który potrafił się awanturować nawet podczas imprezy we własnym lokalu. Zdarzało mu się też wypominać gościom, że bawią się za głośno, nie oszczędzając przy tym ostrych słów.