"Kuchenne rewolucje": łzy i żal restauratorów z Bytowa poruszyły nawet Gessler
None
Rewolucja w Bytowie
W ostatnim odcinku "Kuchennych rewolucji" prowadząca zawitała na Kaszuby. Tym razem miała pomóc restauracji "Stary Młyn" w Bytowie. Jej właściciele, Mariusz i Wioleta, kupili to miejsce pięć lat temu, całkowicie zmieniając branżę. Zanim zajęli się gastronomią, handlowali odzieżą. I choć przez dwa lata lokal wspaniale prosperował, obecnie niemal nikt tu nie zagląda. Jak się okazało, przyczyna braku klientów leży nie tylko w smaku serwowanych tam potraw.
40-letni restaurator cieszył się w Bytowie wyjątkowo złą sławą. Skąd wzięła się nieprzychylność mieszkańców? Zdaniem właścicieli, z zawiści i zazdrości, która omal nie pociągnęła ich na dno.
- Niejeden zwariował i się powiesił- wyznał Gessler zrozpaczony restaurator.
To, przez co przeszli małżonkowie, poruszyło nawet kulinarną ekspertkę. Co wydarzyło się w kaszubskiej restauracji?
PB/KM
Młyn, który odstrasza nie tylko jedzeniem
Choć z zewnątrz "Stary Młyn" przyciągał wzrok, w środku zdecydowanie rozczarowywał. Zakurzony i niedbały wystrój oraz fatalnej jakości potrawy - tak przywitała Magdę Gessler restauracja. Mimo iż Bytów znajduje się w sercu Kaszub, próżno było szukać regionalnych potraw w karcie dań. A jeśli już się takie znalazły, kaszubskie były tylko z nazwy.
Zaserwowane kulinarnej wyroczni ryby, odstraszały zawartością tłuszczu, ale czarę goryczy przelał gumiasty stek. Zdegustowana Gessler, zmusiła właściciela do zjedzenia feralnych dań. Widząc, jak przeżuwa twarde mięso, w końcu zapytała:
- Dlaczego tak pieprzycie jedzenie? Bo to już nawet nie jest złe gotowanie. Naprawdę wstyd.
Po rozmowie z kucharkami (jedną z nich była żona restauratora) okazało się, że kulinarna wiedza pań jest praktycznie zerowa. Równie fatalnie wypadła inspekcja przeprowadzona przez Gessler na zapleczu lokalu.
Hałdy mrożonego mięsa bez etykiet i przetrzymywanego w nieodpowiednich opakowaniach, oburzyły gwiazdę TVN. Na nic zdały się zapewnienia, że produkty są świeże. Jedzenie trafiło do kosza. Ale i tak Magdę Gessler najbardziej intrygowało, skąd taka niechęć ludzi do "Starego Młynu".
Kelnerki wyznały, że największym problemem tego miejsca był szef, który potrafił się awanturować nawet podczas imprezy we własnym lokalu. Zdarzało mu się też wypominać gościom, że bawią się za głośno, nie oszczędzając przy tym ostrych słów.
Zawiść ludzi pociągnęła ich niemal na dno
Mariusz przyznał, że nie ma łatwego charakteru. Jednak swoją postawę częściowo tłumaczył tym, co spotkało ich w przeszłości. Boleśnie doświadczyli, czym jest ludzka zawiść i zazdrość. Kiedy kupili młyn, pojawiły się pogłoski, że zdobyli lokal w nieuczciwy sposób. Z dnia na dzień zostali bez przyjaciół, za to z kolejnymi wezwaniami od komornika i urzędu skarbowego.
- Mieliśmy 96 spraw- żalił się restaurator.
- Przychodziły kartki: "umorzone", "niewinny", a tu przychodzili o szóstej rano, skuwali w kajdanki, krzyczeli "przyznaj się, podpisz!". Ale co ja miałem podpisać.Nie robiłem tego, nie kradłem. Niejeden zwariował i się powiesił, ale my to wytrzymaliśmy, dzięki adwokatowi - wyznał Mariusz, zalewając się łzami.
W ramach terapii gwiazda TVN dała właścicielowi nietypowe zadanie. Wspólnie z nią miał zachęcić mieszkańców Bytowa do przytulania. Eksperyment się udał, a Mariusz przełamał swoją niechęć i nieufność. Swoim entuzjazmem zaraził załogę "Starego Młynu". Rewolucja poszła jak z płatka, a finałowa kolacja zakończyła się sukcesem.
Młyn się kręci
Goście zachwalali zaserwowane potrawy i zmiany w wystroju miejsca. Zrobiło się bardziej przestronnie, przytulnie i swojsko. Królowało nawiązanie do młyńskich klimatów oraz wszechobecna biel. Śledzie w piernikowych babeczkach podbiły podniebienia gości. Chwalona była również pieczeń z jelenia. Pozytywną zmianę było widać także w Mariuszu.
- Będziemy się starać, żeby to koło młyńskie cały czas się toczyło - zapewniali podczas kolacji uradowani właściciele. Czy dotrzymali obietnicy?
Kiedy Magda Gessler ponownie odwiedziła "Stary Młyn", była pozytywnie zaskoczona. Zupę z dzika i danie z jelenia uznała nawet za fenomenalne. Wygląda na to, że małżeństwo wykorzystało szansę, którą otrzymało. Młyn się kręci, podobnie jak restauracja.
PB/KM