Ryzykowny pomysł na biznes: odwaga czy szaleństwo?
59-letni właściciel Marek zanim zaczął prowadzić browar, sprzedawał maszyny do obróbki drewna. Kiedy rynek się załamał, postanowił się przebranżowić. Kupił pochodzący z ubiegłego wieku budynek z myślą o restauracji. Niestety, tworząc lokal, kompletnie nie wykorzystał ani jego historii, ani potencjału swojego regionu. W "Starym Browarze" nie było dawnych smaków czy wystroju. W kuchni zaś królował nietypowy włosko-polski tandem. Gilian, chociaż pełen optymizmu, mylił gołąbki z golonką. Drugi z kucharzy, Kuba, dopiero skończył szkołę, a brak doświadczenia wyraźnie odbijał się w smaku potraw. Szczerze trzeba jednak przyznać, że ten lokal nie był najgorszym, jaki przyszło rewolucjonizować Gessler. Zanana restauratorka jak zwykle jednak znalazła coś, do czego musiała się przyczepić.
- Wszystko wyczyszczone, wypucowane, ale bezduszne - oceniła po przekroczeniu progu lokalu.
- Tak brzydko, naprawdę. Jakby tym pana ciotka kierowała, a nie męska natura. To jest browar, to powinno być proste - podsumowała wystrój wnętrza, budząc tym samym kompletne zaskoczenie jego żony, głównej dekoratorki.
Drugiego dnia gwiazda TVN starała się dowiedzieć od właścicieli, jakim cudem zdecydowali się na coś tak irracjonalnego jak prowadzenie biznesu, o którym nie mają pojęcia. Kiedy Ewa stwierdziła, że wzięli kredyt i chcieli spróbować czegoś nowego, doczekała się ostrej reakcji.
- Niech pani nie będzie taka nudna, tylko niech pani powie, do cholery, dlaczego ponieśliście takie ryzyko? - restauratorka wyraźnie zaczęła tracić cierpliwość. Niestety, odpowiedzi nie uzyskała.