Kuchenne rewolucje: Kubańska kuchnia podbija Gdańsk
W programie "Kuchenne Rewolucje" Magda Gessler przyjechała do Gdańska do restauracji "Pod Przykryfką". Właściciel tonął w długach i nie mógł z nich wyjść. Miejsce wymagało gruntownych i natychmiastowych zmian, które w ostatecznych rozrachunku zaskoczyły wszystkich.
16.05.2019 | aktual.: 17.05.2019 07:41
Kuchenne rwolucje: Zadłużony lokal
Lokal "Pod Przykryfką" miał być restauracją klasy premium, przynajmniej bardzo elegancki wystrój na to wskazywał, który jednak ludzi odstraszał. Wychodzili, zanim kelnerzy zdążyli ich przywitać.
- Moja przygoda z restauracją to czysty przypadek - stwierdził Zbigniew, właściciel "Pod Przykryfką". Po kilku wizytach zaproponowano mu wykupienie udziałów. Po krótkim czasie został z biznesem zupełnie sam i po dwóch miesiącach "był mocno utopiony". Restauracja na siebie nie zarabia, nie ma klientów. Właściciel musiał sprzedać mieszkanie, by utrzymać lokal. Jedynym wsparciem jest Agnieszka, córka Zbigniewa, która też ma tutaj udziały. Martwi się o niego, ponieważ niedawno przeszedł operację przeszczepu szpiku kostnego.
Kuchenne rewolucje: Gessler miażdży przesycone menu
Zdaniem właściciela rozczarowaniem okazał się wcześniejszy szef kuchni. Był on z polecenia. Sam stworzył menu, ale uciekł, gdy zaczęły się problemy w lokalu i wtedy poproszono Magdę Gessler o pomoc. Na kuchni od trzech miesięcy pracuje Maciej. Uważał, że obowiązujące menu nie jest złe.
Gessler była negatywnie zaskoczona bogatym menu. Stwierdziła, że zostało tak skonstruowane, jakby tu chciano podać każde możliwe danie. Na spróbowanie wzięła żurek na kaszance, którego nigdy wcześniej nie jadła, karkówkę sous vide i dorsza na zielonym chruście.
W oczekiwaniu na dania, dosiadł się do niej właściciel i zapytał, co myśli na razie o lokalu. - Jest interesujący, ale pognębił go pan. Tu rządzą mury i zdjęcia. Jeśli wchodzisz i zastanawiasz się, czy to jest sado-maso, to masz takie myślenie, czy masz ochotę w tym brać udział - skomentowała. Miejsce to funkcjonuje w piątki i soboty jako pub, do białego rana. Gessler stwierdziła, że "lodu i ognia się nie łączy". Właściciel wyznał, że zainwestował bardzo duże pieniądze, a koszta rosły. Restauratorka uznała, że to głupota.
Gessler dostała żurek. - Wygląda, jakby ktoś napuścił świeżej krwi i to nie jest apetyczne. Początek porodu jakiegokolwiek młodego stworzenia zaczyna się od takiej wody - stwierdziła. Zupełnie jej nie posmakował. Następnie przyszła pora na rybę. Była zdziwiona brakiem prawdziwego chrustu, który imitowała przyprawiona bułka tarta. Danie okazało się niejadalne, zbyt tłuste. Na koniec karkówka - tutaj najlepsze okazały się ziemnaki; mięso było mdłe, a buraki za kwaśne oraz "podane jak dla świni". Całość określiła mianem "podłego żarcia".
Przyszła pora na rozmowę z właścicielami. Gessler rozumiała podejście Zbigniewa - wynikało z choroby nowotworowej. Jednak nie chciał się poddać. Więcej pretensji miała do Agnieszki. Nie rozumiała, dlaczego dopuściła do wystawienia takiej karty dań i tak słabego ich przygotowania. - Zdarzają się genialni i wspaniali kucharze, ale są idioci, którzy chcą zarabiać pieniądze i myślą, że właściciele to drudzy idioci, którzy będą im płacić. To działa na waszą niekorzyść - oceniła.
- Pani Magda sprowadziła nas do parteru. Ważne, żeby przyjęli to kucharze, a nie ja - podsumował Zbigniew.
Kuchenne rewolucje: Szybka kontrola i czas gruntownych zmian
Magda Gessler zajrzała do kuchni. Wydawała się czysta. Przy otwieraniu szafek zauważyła zapakowane gotowe jedzenie. Powiedziała, że mogą zapomnieć o podawaniu go.
Narzekała, że personel jest za mały. Agnieszka twierdziła, że jest w porządku. - Musimy wejśc na Mount Everest, a mamy kapcie - odparła Gessler.
Przyszła pora na zmiany. Lokal nabierze latynoamerykańskiego charakteru. Na sali będzie bardzo dużo kolorowych elementów, by ludzie czuli chęć do życia. Nowa nazwa to "Cuba Banana".
Gessler pomyślała o kuchni kubańskiej, która jej zdaniem trudna i wymagająca nie jest oraz podchodzi pod polski gust. Jako przystawki będą do wyboru pół ananasa wypełnione zieloną sałatą rzymską, krewetkami i pomidorami cherry oraz krem z czarnej fasoli na kości z szynki serrano, pieczonym czosnku i żeberkach wieprzowych. Głównym daniem będzie karkówka pieczona ze smażonymi bananami, alternatywnie polędwica. Zespół pracowników był bardzo pozytywnie nastawiony do zmian.
Restauratorka wymagała specjalnych kamieni z lawy, na których będzie smażona polędwica. Dla ludzi to miało być show. Problem w tym, że one są potrzebne na już. Ojciec nie zgadzał się na ich kupno, ale został ostatecznie namówiony.
Gessler twierdziła też, że Agnieszka i zespół powinni być bardziej zaangażowani - Weźcie, k...a, się za siebie, bo jesteście rozleźli, k...a, jakby masło się roztopiło w lato. Nie ma tutaj ambicji, chęci, wszystko jest tutaj przerażone, rozdygotane jak galareta. Błagam cię! Trzeba chcieć, interesować się tym, walczyć o swoje! - podsumowała.
Kuchenne rewolucje: Nauka kreatywności i gotowania
Ekipa "Cuba Banana" dostała farby i płótno. Pracownicy mieli namalowac martwą naturę. Gessler kazała się niczym nie martwić i malować tak, jak poczują. Warsztaty artystyczne miały zaprocentować w kuchni. Agnieszka zobaczyła, że ludzie mają duży dystans do siebie. Gotowe obrazy będą wisieć na ścianach sali.
Później restauratorka uczyła gotować po kubańsku. Dobre opinie u niej zbierał Maciej. Pochwały jeszcze bardziej go motywowały.
Kuchenne rewolucje: Uroczysta kolacja
Goście zwrócili od razu uwagę na wystrój wnętrz. Bogactwo kolorów urzekało, niektórym przypominało Karaiby. Czuć było, że tętni tutaj życie i chciało się tu spędzać czas.
Klienci bardzo chwalili potrawy. Ananas wypełniony po brzegi dodatkami wyszedł rewelacyjnie. Krem z fasoli był pełen charakteru. Karkówka z bananami okazało się fajnym połączeniem. Hitem okazała się polędwica na kamieniu z lawy z dodatkami (kukurydzą, frytkami z batatów i mango). Można było samemu ustalać, jak mięso ma być wysmażone. Chwaloni jakość polędwicy. Goście byli zachwyceni smakiem i zapachem potraw oraz klimatem miejsca.
Kuchenne rewolucje: Podsumowanie
Gessler podobało się, że przychodzą tutaj klienci. Próbowała każdego dania po kolei. Krewetki i ananas wyszły wyśmienicie. Z kolei krem z fasoli był za gęsty i za ostry, ale akceptowalny. Karkówka była prawdziwie kubańska, czym restauratorka była zdziwiona. Rozpływała się w ustach. - Oni naprawdę zrozumieli to, co ja do nich mówiłam - przyznała. Polędwica została podana zbyt surowa, ale to akurat pasowalo restauratorce. Była zauroczona jej zapachem. - To robi furorę, zupełny obłęd - powiedziała.
Dodatkowo dostała do spróbowania krem z kukurydzy, ropa vieja i tost z awokado. Nowe dania okazały się strzałem w dziesiątkę.