"Kuchenne rewolucje": konflikt ojca z synem i szczere wyznanie Magdy Gessler
None
Magda Gessler
We wsi Bestwinka, niedaleko Bielska-Białej, restaurację "Ranczo" prowadził niezbyt zgrany duet ojca i syna.
52-letni Dominik i 29-letni Michał, choć pełni chęci i zapału, nie potrafili przekonać mieszkańców, że w ich lokalu można nie tylko napić się piwa, ale i dobrze zjeść. W efekcie zajazd nie prosperował najlepiej, a problemy w biznesie zaczęły szkodzić też relacjom rodzinnym. Jak wyznał przed kamerą Michał, liczył nie tylko na kulinarne, ale także psychologiczne umiejętności Magdy Gessler. Trzeba przyznać, że zwłaszcza na tym ostatnim polu gwiazda TVN miała spore pole do popisu.
Młody właściciel, porywczy, ale niezorganizowany, wprowadzał do restauracji więcej chaosu, niż porządku. To właśnie nad nim postanowiła popracować kulinarna ekspertka. I choć między Gessler a Michałem doszło do ostrej wymiany zdań, szczere wyznanie restauratorki podziałało na wyobraźnię chłopaka.
Gwiazda TVN opowiedziała przed kamerami, jak wyglądały jej pierwsze kroki w gastronomicznej branży. Przyznała, że poznała smak porażki i szybko utarto jej nosa. Kto sprowadził Gessler na ziemię? I jak zakończyła się rewolucja?
PB/KM
Problematyczne "Ranczo"
Historia "Rancza" sięga początku lat 90. Wtedy pan Dominik otworzył piwiarnię, którą z biegiem czasu przekształcił w restaurację. Mimo atrakcyjnego wnętrza lokalu i całkiem niezłej kuchni, klienci wciąż zaglądali tam głównie po to, by napić się złocistego trunku. Dlaczego? To starała się ustalić Magda Gessler, która po degustacji wcale nie miała najgorszego zdania o zaserwowanych jej daniach, zwłaszcza o pizzy. Kuchnią zarządzał szef, który zawodowe doświadczenie zbierał m.in. w kultowym sopockim "Grand Hotelu". Czuł jednak, że w lokalnej restauracji nie może rozwinąć skrzydeł.
Dla Magdy Gessler sytuacja stawa się coraz mniej zrozumiała. W poszukiwaniu odpowiedzi, co jest źródłem porażki tego miejsca, przeprowadziła wywiad środowiskowy na ulicach Bestwinki. Dowiedziała się, że restauracja ma problem z utrzymaniem poziomu potraw. Raz jest pysznie, kiedy indziej fatalnie, skarżyli się rozmówcy gwiazdy TVN. Drugi problem, podkreślany zwłaszcza przez załogę, to szefowie. Personel nie wiedział, kto tak naprawdę dowodzi "Ranczem" i kogo mają słuchać.
Jak się niebawem okazało, problem ze słuchaniem miał też 29-letni właściciel. Na ostrą wymianę zdań pomiędzy Gessler a Michałem nie trzeba było długo czekać.
Dziś jest potentatką, ale zaczynała od obierania ziemniaków
Kulinarna ekspertka nie wytrzymała, kiedy młody restaurator, jako jedyny, nie nadążał za wykonywaniem jej instrukcji podczas spotkania przed finałową kolacją.
- Tak jest w życiu: jest pewne tempo i poziom. Nie idzie ci, bo się zachowujesz jak narcyz. Jeśli masz inne zajęcia, to wyjdź. To ty mnie poprosiłeś o pomoc w restauracji. Chcesz brać w tym udział, to zostań, a jak nie, to wyjdź! - grzmiała Gessler, budząc wyraźne zadowolenie na twarzach reszty załogi. W końcu ktoś ośmielił się powiedzieć głośno to, co myśleli wszyscy.
Żeby skłonić syna właściciela do refleksji rewolucjonistka opowiedziała o swoich początkach w gastronomicznej branży.
- Miałam dwadzieścia parę lat, gdy zaczynałam prowadzić francuską restaurację. Dużo wiedziałam i byłam bardzo kreatywna, wiele też umiałam. Ale byłam strasznie roztrzepana i robiłam wiele rzeczy naraz. Szef kuchni mnie więc zdegradował do obierania ziemniaków. I ty jesteś właśnie w tym miejscu. Cały czas jesteś niepewny, więc zacznij od obierania ziemniaków. Bo jest proste i pewne- poradziła chłopakowi.
Efekty rewolucji zaskoczyły nawet Gessler
Finałowa kolacja, która otworzyła nowy rozdział w życiu restauracji, przeszła najśmielsze oczekiwania właścicieli. Nowe, mięsne menu, oparte na polskich stekach, podbiło serca gości. Prawdziwym hitem była wołowina podawana na rozgrzanych kamieniach. Żeby było bardziej swojsko i klimatycznie, goście wraz z daniem dostawali też śliniaki w kratkę. Po rewolucji odrobinę zmienił się także wystrój "Rancza". Na stołach pojawiły się obrusy w kratę, a na ścianach kowbojskie grafiki.
Po sześciu tygodniach od metamorfozy znana restauratorka ponownie odwiedziła Bestwinkę. To, co zastała, wyraźnie ją zadowoliło. Poprawił się nie tylko smak dań, ale także relacja między ojcem i synem.
- Gratuluję, jedzenie jest bardzo smaczne. Ja rzadko aż tak chwalę, ale tu jest przepysznie, przemiło i bardzo dobrze się tu czuję - podsumowała.
PB/KM