"Kuchenne Rewolucje": karaluchy, brud, płacz i wielka demolka!
Co wydarzyło się w odcinku?
None
W Słupsku mieści się restauracja "Black Jack", wyglądem przypominająca małą chatkę czarownicy ze znanych bajek dla dzieci. Ale w środku nie znajdziemy cukru, lukru i szczęśliwego zakończenia, a raczej gorzki smak porażki. Co się wydarzyło, że niezbędna była pomoc Magdy Gessler?
Dawniej w "Black Jacku" mieścił się salon gier. Później lokal prowadzony był przez rodowitego Włocha, dla którego pracowała Aleksandra. Po jakimś czasie Polka przejęła działalność i została właścicielką restauracji. W prowadzeniu gastronomicznego biznesu pomagał jej narzeczony Sławek oraz jego rodzina. Młoda dziewczyna wraz z przepisami na włoskie dania przejęła również złe nawyki. W knajpie panował brud, bałagan i chaos.
- Wchodzi się, to tutaj jest tak ponuro. Niby jest wysprzątane, a wygląda jakby było brudno. Gdzie się nie spojrzy, to się jednak coś zauważy np. pajęczyny- przyznał Sławek.
Ale nie tylko wystrój wnętrza irytował właścicieli.
- Problem jest taki, że nie mamy klientów. Nie mamy takich utargów, żeby opłacać pracowników i rachunki. Dokładamy ze swoich zaoszczędzonych pieniędzy - dodała ze smutkiem Ola.
Odwrócić złą kartę tego miejsca mogła tylko wizyta ekipy "Kuchennych rewolucji" z Magdą Gessler na czele. To, co gwiazda zobaczyła po przejeździe do "Black Jacka", sprowokowało ją do podjęcia drastycznych kroków. Tym razem na samej rewolucji się nie skończyło. Prawdziwa demolka? To mało powiedziane!
Przekonajcie się sami!
AR/AOS