"Kuchenne rewolucje": Gessler zmieniła "Chatę po zbóju" w "Pyszną stajenkę". Dzięki niej właścicielka przestała bać się męża!
Miało być tak pięknie. Rzeczywistość okazała się smutna
Beata i Wojtek swój mały raj, miejsce, które miało przynosić zyski, z którego goście mieli wychodzić zadowoleni z jedzenia i obsługi, zbudowali w Bąkowie w Dolinie Górnej Wisły. Choć początkowo interes kwitł, klienci szybko przestali odwiedzać "Chatę po zbóju". Dlaczego?
Górska karczma stojąca przy głównej drodze, piękny, dopieszczony i ładnie urządzony lokal powinien na siebie zarabiać. Niestety, okolicznym mieszkańcom i przyjezdnym najwyraźniej nie odpowiadała albo atmosfera, albo serwowane dania. A może jedno i drugie?
Właściciel przesadza z kontrolowaniem i krytykowaniem
Gessler na ratunek. Właściciele chaty z Bąkowa byli na to gotowi?
Magda Gessler zwykle zaczyna wizyty w restauracjach od zamówienia posiłku. Tym razem najpierw udała się do toalety. Smród moczu nie był tym, czego oczekiwała. Brudny mop okazał się zwiastunem porażki.
Kiedy wróciła na salę, na stół podano wybrane dania. Gessler zaczęła narzekać, krytykować je. Nie obyło się bez plucia w serwetkę. Zestresowane kelnerki nie wiedziały, co robić.
- Po prostu ohydne! - pierogi Gessler nie posmakowały. Podobnie jak inne dania robione przez kucharza Sylwestra. Szefowa kuchni zaprezentowała się lepiej, ale ocena Gessler była miażdżąca: - Wrażenie fatalne i śmierdzące. Nic więc dziwnego, że właścicielka "Chaty po zbóju" wydawała się załamana.
Dlaczego interes przestał prosperować?
Knajpa miała świetną lokalizację, wyglądała dobrze. W kuchni, przynajmniej teoretycznie, rządziła zdolna szefowa. Co właściciele robili źle? Gessler uświadomiła im, że długa karta to pierwszy z błędów. Kolejnym było ciągłe wtrącanie się Wojtka do kuchni, na prowadzeniu której kompletnie się nie znał.
- W kuchni mąż nie zajmuje się niczym - potwierdziła Beata. Szefowa kuchni, właścicielka "Chaty po zbóju" i żona Wojtka obawiała się krytykować męża, ale dzięki motywacji i sile Gessler zdołała przełamać strach. Okazało się, że mężczyzna nie zna się na jedzeniu i jedynie przeszkadza. Niestety, żona była przez niego zdominowana.
- Rządzić będzie Beata, ponieważ popełniasz tyle błędów. Teraz cały czas rządzisz i wszystkich maltretujesz. Jesteś tyranem psychicznym! - powiedziała wprost kulinarna ekspertka.
Wizyta na kuchni
W końcu Gessler trafiła na "miejsce zbrodni" - do kuchni. Zastała porządek, ale i coś, czego spodziewała się już po spojrzeniu na długą, różnorodną kartę dań - mnóstwo mrożonego jedzenia.
- Naprawdę skandal! - restauratorka kazała pracownikom mrożone produkty zabrać do domu, ale szefowi te czystki się nie spodobały. - Robi widły z igły - stwierdził. Sylwek nie popisał się - najpierw udowodnił, że popełnia karygodne błędy (wylał sos przygotowany przez Beatę), później uzupełnił lodówki... mrożonkami wyrzuconymi przez Gessler.
- Ten kucharz, on nie rozumie nic. Tylko przeszkadza. Wykonuje polecenia męża, nie twoje - gwiazda telewizji namawiała Beatę do wykluczenia Wojtka z restauracji. Ten nie był zachwycony. Nie widział w sobie tyrana.
Czas na kuchenne rewolucje. Koniec z "Chatą po zbóju"
Gdy Gessler zapoznała się z właścicielami i problemem, który zadecydował o ich kiepskim położeniu, nadszedł czas na ogłoszenie zmian. Już pierwsza z nich wywołała płacz u Beaty i niedowierzanie Wojtka. Ogłoszenie zmiany nazwy chaty na "Pyszna stajenka" przebiegło w dramatycznej atmosferze. Doszło do kłótni, bo Gessler nie chciała podporządkować się Wojtkowi, a Beata nie wiedziała, co robić: zgodzić się z propozycjami, czy iść za mężem, który je odrzucał.
- Pani będzie błagała o litość, żeby na panią nie krzyczał... - Gessler jasno dała znać, że widzi, jak układają się stosunki między właścicielami. Była nawet o krok od rezygnacji z dalszego udziału w programie. Beata w końcu wzięła się w garść i przejęła stery, pozwalając na wprowadzenie wszystkich zaproponowanych przez gwiazdę zmian. Po jakimś czasie temat nazwy i trudnego charakteru męża wrócił. Na szczęście właścicielka nie dała się odwieść od raz powziętej decyzji.
Nowy wystrój i zły nastrój
Wojtek nie pomagał w rewolucji, ale i nie przeszkadzał więcej, usunął się w cień. Wówczas właścicielka, dopingowana przez Gessler, mogła rozwinąć skrzydła w kuchni. Beata spisała się jako szefowa "Pysznej stajenki". Jej talent podczas kolacji docenili zaproszeni goście. Kartoflanka została uznana za hit knajpy!
Odmiennego zdania był... Sylwester. Kucharz wyszedł, gdy ekipa zaczęła wydawać jedzenie. Nie był zadowolony, chodził poddenerwowany, nie chciał rozmawiać z Gessler. Wyznał jednak, że kartoflanka mu nie smakowała i nie powinna opuścić kuchni. Gwiazda TVN nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
Tymczasem Beata była zaskoczona powodzeniem. Wojtek w wyrazie uznania dał żonie kwiaty, a ta padła mu w ramiona. - Praca z Beatą była prawdziwą przyjemnością - podsumowała Gessler.
"Pyszna stajenka" po dwóch tygodniach
Restauratorka odwiedziła lokal już 14 dni po kuchennych rewolucjach. Kraciaste obrusy na stołach robiły przytulne wrażenie, a jedzenie okazało się świetne: - Jest absolutnie wybornie. Mam ciarki. To jest cudowne.
Sylwek nie dał rady współpracować z odmienioną, pewną siebie szefową kuchni. W rezultacie zdecydował się odejść. Gessler wzruszyła się - to właśnie jej energia podbudowała Beatę, która zyskała pewność siebie i przestała bać się męża, uwierzyła za to we własny talent.
- Masz jedną z pięciu najlepszych restauracji w Polsce - oceniła Gessler.
Też tak uważacie? Byliście w "Pysznej stajence"?