Rozrywka"Kuchenne rewolucje": Gessler zaczęła sezon z przytupem. Poleciały talerze i łzy

"Kuchenne rewolucje": Gessler zaczęła sezon z przytupem. Poleciały talerze i łzy

Magda Gessler rozpoczęła kolejny sezon "Kuchennych rewolucji" z przytupem. Były krzyki, było tłuczenie talerzy, pojawił się nieoczekiwany gość w restauracji, ale ostatecznie... był też happy end.

"Kuchenne rewolucje": Gessler zaczęła sezon z przytupem. Poleciały talerze i łzy
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

05.03.2020 | aktual.: 06.03.2020 00:11

"Kuchenne rewolucje" cieszą się taką popularnością, że od lat królują w czwartkowe wieczory na antenie TVN. Właśnie wróciły z 21. już sezonem. W premierowym odcinku Magda Gessler odwiedziła lokal Szybka Szama we wsi Napachanie pod Poznaniem.

Miejsce od początku nie przypadło restauratorce do gustu. Skrytykowała nie tylko nazwę, ale i wnętrze, a przede wszystkim, brak porządku w tym wnętrzu. Uznała, że pobyt w tym miejscu na tyle „zagraża jej zdrowiu i urodzie”, że nie zdecyduje się na kolację pierwszego dnia.

Powodów do takiego zachowania miała sporo. I nie chodziło tylko o zauważalny brud czy nieprzyjemny zapach. Stół, którego nie mogła początkowo przesunąć… rozpadł się przy jej wyjściu. A to nie koniec wpadek.

Pod lupą znalazła się karta. Około 100 pozycji (w tym 40 rodzajów pizzy) nosiło dość rubaszne nazwy: "męska sprawa", "sam se spróbuj" czy "włos się jeży". Kolejne nazwy wprowadzały Gessler w coraz większe zdumienie. "Skrajna głupota", padało ze strony personelu.
Im dalej w las, tym było gorzej.

Jak się okazało, w lokalu pojawiła się… mysz. Mały intruz też miał starcie z restauratorką podczas jej oględzin kuchni. – I już mnie tu k...wa nie ma! – krzyknęła, widząc zwierzę Gessler i wybiegła z pomieszczenia. Mysz była jednak tylko kroplą, która przelała czarę. Gessler, która zrobiła w kuchni małą demolkę wyrzucając stare naczynia i zepsute sprzęty, wyrzuciła przy okazji wszystko właścicielce.

– Sobie pani jaja robi? Gdzie mnie pani zrobiła? Do składu pełnego odłamków syfu i brudu? Pani jest leniwa czy pani jest niemądra? – wyrzucała właścicielce lokalu, tłumacząc, że nie są to warunki do przechowywania żywności.

Atak złości restauratorki mocno poruszył cały personel. Zarówno właścicielce, jak i jej pracownicom puściły nerwy i polały się łzy. Nie dało się jednak ukryć, że Gessler miała rację. Załodze knajpy pozostało tylko zakasać rękawy i w jedną noc wysprzątać i odświeżyć ( w tym odmalować lokal). Gdy Gessler wróciła, z zadowoleniem przyznała, że jest to początek, od którego można zacząć wprowadzać zmiany.

Szybko też zdiagnozowała przyczynę złego stanu lokalu. Oczywiście, nie bez pomocy pracowników, którzy wypisali na kartkach, o co mają żal do szefowej. Największym problemem okazał się brak komunikacji i… brak samej szefowej, która w Szybkiej Szamie pojawiała się średnio raz na dwa tygodnie.

Podłamana właścicielka opowiedziała o trudnej sytuacji. Przyznała, że jest samotną mamą trójki dzieci. Wyjawiła też, że niepowodzenie w miłości przełożyło się na niepowodzenie zawodowe. Zaufała niewłaściwemu mężczyźnie, z którym wspólnie miała otworzyć drugi lokal. Z interesu nic nie wyszło, a Olga została z długami (spory obrót z restauracji przeznaczała na ich spłatę). Była jednak gotowa by się zmobilizować i stanąć na nogi.

Po oczyszczeniu wnętrza i atmosfery Gessler zapowiedziała zmiany. Lokal wciąż miał być swojego rodzaju fast foodem (otrzymał nazwę Schadzka Przy Piecu), ale podającym inne, bardziej domowe jedzenie. W nowym menu znalazły się zapiekanki w towarzystwie sałatki a’la greckiej, kanapki z gzikiem i śledziem, grochówka i pizza. Lokal zaś z szarego zmienił się w przytulny i pełen barw.

Pierwsza kolacja po rewolucji okazała się sukcesem. Goście byli zachwyceni nowym menu. – Olga, należysz do osób których mam ochotę pomóc. Mam zamiar zarazić cię tym, żeby kochać życie – powiedziała Gessler. – Nie mogę uwierzyć, że z takiej mysiej nory wyczarowałam taką bajkę - dodała po wyjściu z lokalu.

Kiedy wróciła po kilku tygodniach, miała nadzieję, że właścicielka wprowadziła porządki i w lokalu i w życiu. Olga zaś sprawiała wrażenie osoby, która odzyskała radość gotowania. Na kuchni zaś wciąż było mało porządku. W daniach były spore niedociągnięcia, przykładowo grochówka zbyt gęsta, ale… pyszna. Sałatka i zapiekanka zaś od razu zebrały wysokie noty.

Gessler nie omieszkała sprawdzić także samej kuchni. Jak się okazało, i tu zostało wiele do życzenia i brakowało porządku. Restauratorka wskazała jednak, nad czym załoga bistra ma popracować i ostatecznie pozytywnie oceniła rewolucję. Przyznała, że jest po co tam przyjeżdżać, a przyszłość lokalu leży już tylko w rękach właścicielki.

Zobacz także
Komentarze (8)