Kuba Wojewódzki i jego polityczna moc. Wielokrotnie obrażał Polaków, teraz chce być głosem rozsądku
None
Kuba Wojewódzki
Już we wrotek 19 maja na antenie TVN spotkanie równie wyczekiwane co kolejna telewizyjna debata Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Na kanapie Kuby Wojewódzkiego zasiądzie obecny prezydent starający się o reelekcję. Tym razem jednak nie będzie miał przed sobą twardego oponenta, choć showman zapewne będzie starał się zachować pozory.
Zaproszenie Komorowskiego do talk show TVN wzbudziło kontrowersje. Dla tych, którzy od dawna przypisują tej stacji sympatyzowanie z Platformą Obywatelską, to kolejny dowód utwierdzający ich w tym przekonaniu. Trudno będzie Wojewódzkiemu odeprzeć zarzuty o stronniczość i promowanie jednego z kandydatów. Biorąc pod uwagę fakt, że dziennikarz przypisał sobie sukces Pawła Kukiza w pierwszej turze wyborów prezydenckich (przypomnijmy, że na antenie swojego programu zachęcił do głosowania na byłego lidera Piersi i zadeklarował swoje poparcie), można założyć, że na podobny scenariusz liczy i tym razem. Czy Komorowskiemu uda się dzięki Wojewódzkiemu dotrzeć do młodych? Już niebawem się przekonamy.
I choć ogólnie rzecz biorąc, polityczne zaangażowanie Wojewódzkiego po jednej ze stron wojny polsko-polskiej nikogo nie dziwi, największym zaskoczeniem jest hipokryzja showmana. Tydzień temu dziwił się Dorocie Wellman, która na jego kanapie wyznała, że poparła Komorowskiego już w pierwszej turze. A jeszcze nie tak dawno Wojewódzki zżymał się na Tomasza Lisa za to, że w "Newsweeku" powiązano go z działalnością polityczną (zobacz: Wojewódzki atakuje Lisa za "handel jego gębą")
. Nie kryjąc swojego oburzenia, showman nazwał w radiowej audycji Lisa "handlarzem" i przekonywał:
- Ktoś mnie zaprosił na targ, na którym nie bywam. Tym targiem jest polityka. Tym targiem są wybory parlamentarne, cały ten świat, którego unikam - zapewniał Wojewódzki, który dziś wyraźnie bryluje na tym targowisku i opowiada się za "Polską racjonalną".
Dobro kraju z pewnością leży mu na sercu i choć wiadomo, że każdy pojmuje patriotyzm inaczej, Kuba już kilkakrotnie udowodniał, że miłość do ojczyzny okazuje w nietypowy sposób. Afera z polską flagą wtykaną w psie odchody, żarty z katastrofy smoleńskiej czy prezydenta Lecha Kaczyńskiego pokazały to najlepiej.
A to tylko niektóre skandale z udziałem telewizyjnej gwiazdy, która dziś stara się być głosem zdrowego rozsądku. Przypominamy, co jeszcze Wojewódzki ma na sumieniu.
Szczuka parodiuje słuchaczkę Radia Maryja: narodziny skandalisty
Jak pamiętają starsi widzowie, telewizyjna kariera Wojewódzkiego opiera się na kontrowersjach. To dzięki nim dziennikarz muzyczny najpierw wyrósł na największą gwiazdę "Idola", a potem showmana Polsatu. Stacja Solorza boleśnie przekonała się jednak, jak wysoka jest cena nieskrępowanej wolności słowa dziennikarza i jego gości.
W jednym z odcinków programu Wojewódzkiego z 2006 roku Kazimiera Szczuka zażartowała sobie z niepełnosprawnej Magdaleny Buczek (która zrzesza dzieci w Podwórkowych Kółkach Różańcowych i jest jedną z najsłynniejszych postaci Radia Maryja) na tyle skutecznie, że Polsat dostał 500 tys. zł kary. To jednak i tak mniej od początkowej kwoty w wysokości nieco ponad 1 mln zł, której domagała się KRRiT.
Psie fekalia a sprawa polska
Na nieco mniejszą kwotę, bo 471 tys. zł, Wojewódzki "naciągnął" TVN w 2008 roku. Kiedy wraz z gośćmi swojego programu, Markiem Raczkowskim i Krzysztofem Stelmaszczykiem, wtykał polskie flagi w psie odchody, ściągnął na siebie uwagę prokuratury. Choć sam Wojewódzki nie stanął przed sądem (prokuratura nie postawiła mu zarzutów), latem 2013 roku ostatecznie nałożono na jego stację karę za znieważenie polskiej flagi.
Nawet to jednak nie utemperowało temperamentu showmana, choć warto zwrócić uwagę, że kolejne skandale z jego udziałem miały już miejsce w eterze, a nie na wizji.
Dziennikarze żartują z prezydenta, rozłośnia przeprasza
W 2009 roku Wojewódzki, tym razem w duecie z Figurskim, uraził wielu Polaków, kpiąc w audycji "Poranny WF" z ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Za nazwanie głowy państwa "małym, niedorozwiniętym, głupim człowiekiem" prokuratura wszczęła nawet śledztwo, które wkrótce jednak umorzyła. Za swoich dziennikarzy rozgłośnia przeprosiła jednak Lecha Kaczyńskiego w oficjalnym piśmie.
Nieco ponad rok później Wojewódzki i Figurski zażartowali sobie z Jarosława Kaczyńskiego. Tragiczne okoliczności sprawiły, że wielu Polaków nie doceniło ich poczucia humoru.
"Jarek po trupach do celu", czyli żart w środku żałoby
Pod koniec kwietnia 2010 roku Figurski i Wojewódzki zaprezentowali słuchaczom Eski Rock swoją wersję utworu Dr. Dree.
W coverze "Jarek po trupach do celu" panowie, w typowy dla siebie sposób, skomentowali zamieszanie wokół pochówku zmarłego w katastrofie smoleńskiej Lecha Kaczyńskiego. I zdaniem wielu, po raz pierwszy naprawdę przeszarżowali. Nawet ci, którym dotąd nie przeszkadzały ostre żarty dziennikarzy z polityków uznali, że narodowa tragedia nie jest odpowiednim tematem do drwin.
"Telefon do Murzyna"
W 2011 roku żarty Wojewódzkiego i Figurskiego znów wpędziły ich w kłopoty. Wizyta prezydenta USA w Polsce, Baracka Obamy, stała się dla nich inspiracją do niewybrednego gagu.
Gospodarze audycji wpadli na pomysł zorganizowania czarnego komitetu powitalnego, a w tym celu zadzwonili do rzecznika Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, Alvina Gajadhura, którego ojciec jest Hindusem. Podczas tej audycji padły m.in. takie sformułowania jak: "Może zadzwonimy teraz do Murzyna" oraz "Audycję sponsoruje warszawski oddział Ku-Klux-Klanu".
Ten, zdaniem Krajowej Rady Etyki Mediów, rasistowski wybryk, nie uszedł zresztą dziennikarzom na sucho. Po tej audycji KREM nałożyła na Eskę karę w wysokości 50 tys. zł.
Afera z Ukrainkami - żart, który zepsuł atmosferę Euro 2012
Wielu jednak myślało, że niezatapialnego Kubę Wojewódzkiego, któremu dotąd wszystkie skandale uchodziły na sucho, na dno pociągnie tzw. afera z Ukrainkami, którą zainteresował się nawet MSZ.
Przypomnijmy, że niepoprawny politycznie żart prowadzących był reakcją na przegrany mecz Ukrainy na Euro 2012. W komentarzu po tym spotkaniu dziennikarze licytowali się na antenie, który z nich bardziej odegra się na swojej Ukraince. Kuba "żartował" wówczas, że "zachował się jak prawdziwy Polak" i "wyrzucił swoją Ukrainkę". Figurski dodał zaś: "Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę" oraz "Powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił".
Zaprezentowane powyżej poczucie humoru nie znalazło zrozumienia wśród opinii publicznej. Na Wojewódzkiego posypały się gromy, tym razem także ze strony tolerującego go do tej pory środowiska dziennikarskiego. Eska Rock została zaś ukarana za naruszenie ustawy o radiofonii i telewizji kwotą w wysokości 50 tys. zł.
Koniec końców i tym razem Wojewódzki wyszedł z opresji cało. Choć audycja "Poranny WF" zniknęła z anteny, a panów na jakiś czas dotknął towarzyski ostracyzm (w większym stopniu jednak Figurskiego niż Wojewódzkiego), obaj dziś wciąż funkcjonują w mediach. Niestety, ten ostatni wyraźnie rości sobie prawo do tego, by występować w roli głosu zdrowego rozsądku, choć już dawno się w tej kwestii zdyskredytował.