Chora relacja, chora sytuacja
Twórcy reality show "Kto poślubi mojego syna?" z pewnością chcieli pokazać bohaterów i ich perypetie na drodze do "wielkiej miłości" z humorem i w krzywym zwierciadle. Problem jednak w tym, że w tych dążeniach grubo przekroczono granice zarówno dobrej zabawy, jaki i dobrego smaku. Zwłaszcza w scenach obrazujących, jak bliskie relacje łączą synów z matkami, posunięto się po prostu za daleko.
Pocałunki w usta, klepanie po pośladkach, spacery za ręce i, co najbardziej niepokojące, sypianie w jednym łóżku 30-latków z matkami to sytuacje patologiczne, które powinny trafić do zupełnie innego programu, a najlepiej do gabinetu odpowiedniego specjalisty. Psychologowie z pewnością doszukaliby się w tych zachowaniach nawiązań do freudowskich koncepcji kompleksu Edypa, a przeciętni widzowie prędzej spodziewaliby się zobaczyć uczestników tego reality show u Ewy Drzyzgi. Idealnie pasowaliby do odcinka pt. "Nie mogę zaleźć sobie żony, bo wolę swoją matkę".