"Kto poślubi mojego syna?": kłamstwa i intrygi uczestniczek programu. One nie cofną się przed niczym!
None
1
Tego jeszcze nie było! Jeden z najbardziej krytykowanych, ale zarazem chętnie oglądanych reality show przekroczył kolejne granice. "Kto poślubi mojego syna?" w niczym już nie przypomina programu o szukających miłości kawalerach i zapatrzonych w nich matkach. Na pierwszy plan wysuwają się kandydatki na żonę, które w ostatnich etapach walki o serce mężczyzny nie cofną się przed niczym.
W 10. odcinku Sylwia postanowiła wykorzystać fakt, że została z potencjalną teściową sam na sam. Wiedząc, że faworytką Marzanny jest Wiktoria, postanowiła przeciągnąć ją na swoją stronę. Chciała zrobić wszystko, aby kobieta diametralnie zmieniła zdanie na temat swojej ulubienicy. Dlaczego? Sylwia z pewnością poczuła, że jej dni w programie są już policzone, a serce Artura zaczyna szybciej bić na widok młodziutkiej uczestniczki. W rezultacie po raz kolejny okłamała Marzannę!
Sporym zaskoczeniem był również powrót jednej z najbardziej charakternych i kłótliwych dziewczyn. Dorota, bo o niej mowa, znów postanowiła pokrzyżować plany Konrada i zepsuć mu randkę z Oliwią. Jakby tego było mało, jeszcze tego samego dnia spotkała się z Beatą, aby wręczyć jej tajemniczy liścik...
Zobaczcie, do czego zdolne są uczestniczki programu!
AR/AOS
Sylwia chce się pozbyć rywalki
W ostatnim odcinku Sylwia zaprosiła Marzannę na spacer. Nic nie zapowiadało, że zwykła przechadzka zakończy się zszarganymi nerwami i poważnymi przetasowaniami w programie. Najstarsza uczestniczka postanowiła wytoczyć najcięższe działa.
- Wczoraj była taka sytuacja, byłyśmy same z Wiktorią. Zapytałam, czy się zakochała, jaki jest twój stosunek do Artura. Powiedziała: jak będzie trzeba powiedzieć, że go kocham, to powiem. Pytam, czy rzeczywiście coś do niego czujesz. Powiedziała, że nie, ale dla tego pierścionka jest w stanie zrobić wszystko, bo zmieni się jej życie. Stwierdziła: ja jestem suczką - powiedziała Sylwia.
- Tak dosłownie powiedziała? - zdziwiła się Marzanna.
- Tak, "suczką". Pytam, jak to mam interpretować, a ona mówi, że chce bogatego męża, że rok może popracować, a potem, żeby ktoś ją utrzymywał.
Choć Marzanna wcześniej z dużym dystansem traktowała wszystko to, co usłyszała od kandydatek na synowe, tym razem było inaczej. Wydawać by się mogło, że jedna z najrozsądniejszych matek w programie uwierzyła w każde słowo Sylwii.
- W tej chwili to jestem rzucona na twarz! Taka młoda osoba powinna wiedzieć, że w pewnym momencie i tak będzie sama dla siebie - nikim. Gdzie ja żyję, Boże! Miałam zupełnie inny obraz Wiktorii. Tak, jak zostałam wymanewrowana, to ja jeszcze do tej pory nie potrafię w to uwierzyć. Gdybym nie miała obrazu takiej niewinnej dziewczynki, to może mniej by mnie to bolało. Jakoś nie mogę sobie tego poukładać. Czuję się oszukana. Nie tak to sobie wyobrażałam! - rozpaczała.
Wspólna noc lekiem na całe zło
Przerażona Marzanna szybko podzieliła się wszystkimi rewelacjami z synem. Chciała go ostrzec przed niewinną z pozoru Wiktorią.
- Nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić - powiedział zaskoczony Artur.
- Powinieneś to dokończyć niezależnie od tego, co w tej chwili czujesz. Zamknąć to jakoś fajnie - zaproponowała jego matka.
Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że jeszcze tego samego dnia Dworowskiego czekała romantyczna kolacja z... Wiktorią. Jak się okazało, on również uwierzył we wszystko, czego dowiedział się od Sylwii. Podczas spotkania z młodziutką kandydatką nawet nie ukrywał, że czuje do niej niechęć. Z kolei Wiktoria, która początkowo nie miała pojęcia, że Sylwia za jej plecami rozmawiała z Marzanną, widząc zachowanie Artura, w końcu zaczęła coś podejrzewać.
- Coś zrozumiałam... że czuję więcej niż tylko sympatię. Brakuje mi słów. Jeżeli coś straciłam, to niech tak będzie... Mam dużo emocji, był fajny dzień. Nie tylko ten... Przykro mi, że to może skończyć się na zawsze - wyznała, po czym wstała od stołu.
Załamana dziewczyna rozpłakała się i w pośpiechu opuściła pokój Artura. Dworowski nie mógł patrzeć na łzy kandydatki i ruszył za nią w pogoń.
- Już nie mam czasu, żeby cię przekonać, że naprawdę podobasz mi się i jeżeli już doszło do tego, to... zakochałam się w tobie - powiedziała zapłakana Wiktoria.
Jak się okazało, rozpacz kandydatki skruszyła serce kawalera. Na pocieszenie mężczyzna zaprosił dziewczynę do swojej sypialni, a ona z nieskrywaną radością przystała na jego propozycję.
- Sylwia mogła część rzeczy ubarwić, żebym ją wybrał, ale ta kolacja pokazała mi, że to chyba nie jest tak. Czuję, że zakochałem się w Wiktorii - wyznał później przed kamerami.
Co ciekawe, Sylwia nie pierwszy raz okłamała Marzannę i jej syna.
Kłamstwo ma krótkie nogi
Przypomnijmy, że podczas castingu i pierwszego spotkania z Arturem i jego matką, padło pytanie, którego Sylwia bardzo się obawiała. Chciała za wszelką cenę zataić informację na temat swojego wieku. Gdy została przyparta do muru, wyznała, że właśnie skończyła 28 lat. Była na tyle wiarygodna, że nikt nie miał podstaw, aby sądzić, że jest inaczej. Dopiero po kilku odcinkach dziewczyna postanowiła wyznać prawdę.
- Nie mam 28 lat, mam 36. Mam też 16-letniego syna i nie chcę się tego wstydzić.
Choć Artur zapewnił, że ta informacja nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, w rozmowie z matką przyznał, że irytuje go zachowanie Sylwii. Stwierdził, że dziewczyna zrobi wszystko, aby popsuć jego relacje z innymi kandydatkami. Kierowana zazdrością jest zdolna do niekontrolowanego zachowania.
- Zauważyłem, że Sylwia jest bardzo zazdrosna. Jest zdenerwowana tym, że nawiązuję bliższy kontakt także z innymi dziewczynami. To mnie denerwuje, bo ona musi zrozumieć, że ja chcę nawiązać kontakt ze wszystkimi dziewczynami - tłumaczył Marzannie.
Ale to niejedyny spisek, jakiego widzowie byli świadkami w ostatnim odcinku.
Słoneczny patrol w Mielnie
Drugą dziewczyną, która postanowiła mocno namieszać w życiu uczestników, była Dorota Kłębokowska. Choć dziewczyna pożegnała się już z programem, nie zamierza składać broni. Niczym prawdziwy detektyw znalazła informację na jednym z portali społecznościowych, że Konrad pojawi się wraz z wybrankami w Mielnie. Niewiele myśląc spakowała walizki i "przypadkowo" pojawiła się w tym samym czasie i miejscu, co syn Beaty.
- Żeby nie napaść na nich od razu i nie wyjść na idiotkę, widziałam, jak Konrad z Oliwią siedzą na plaży, to wyszłam z drugiej strony. Przywitałam się z nimi, oni byli mega zaskoczeni i to mi się też podobało.
Zaprezentowała się w stroju mocno inspirowanym plażową kreacją Pameli Anderson rodem z planu "Słonecznego patrolu". W spojrzeniu odrzuconej przez Konrada dziewczyny można było wyczytać: patrz, co straciłeś. Jednak nawet uwodzicielskie wynurzenie z wody ani wyeksponowanie bujnych wdzięków nie pomogło. Zażenowany całą sytuacją mężczyzna nie zwrócił na nią większej uwagi, choć nie ukrywał, że był bardzo zaskoczony takim spotkaniem. Ale to nie wszystkie atrakcje, jakie na ten dzień zaplanowała Dorota.
Znów namieszała w programie
- Później stwierdziłam, że z nimi i tak nic nie uda mi się załatwić, bo do nich to nie dotrze, bo Konrad był zaślepiony Oliwią, więc postanowiłam, że jeżeli jest gdzieś tam jego mama, to ją odszukam i z nią porozmawiam - stwierdziła Dorota.
Jak postanowiła, tak zrobiła. Gdy znalazła Beatę, dosiadła się do jej stolika i nieoczekiwanie przeprosiła ją za swoje zachowanie w poprzednich odcinkach. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zasiała ziarna wątpliwości i nie pozostawiła kobiety w osłupieniu.
- Mi naprawdę chodziło o pani syna. Gdyby jego dziewczyna miała faceta i okazałoby się, że ona ciągnie na dwa fronty, jakby się pani czuła? Może to wyjdzie z mojej strony nieładnie, ale ja mam numer do chłopaka Oliwii. Jeżeli pani ma ochotę, to proszę do niego zadzwonić - powiedziała i wręczyła Beacie świstek papieru z wypisanym numerem telefonu.
Choć matka Konrada nie zamierzała sprawdzać lojalności i wierności rudowłosej uczestniczki, nie ukrywała, że zachowanie Doroty ją poruszyło. Natomiast o tym, czy wizyta Kłębokowskiej zniweczy matrymonialne plany kawalera, przekonamy się dopiero za tydzień podczas finałowego odcinka.
AR/AOS