Krzysztof Zalewski zaapelował do naszych "zielonych" sumień. Fani wniebowzięci
Trwa piąta edycja ekologicznego "Earth Festival" w Uniejowie. Z mocnym przesłaniem wystąpił na scenie Krzysztof Zalewski. Internet oszalał z zachwytu.
Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że ekologia przestała być apolityczna i trzeba zdobyć się na odwagę, aby o niej głośno mówić. Do grona takich artystów należy m.in. Krzysztof Zalewski. Zaangażowania na rzecz ochrony środowiska oczekują od niego sami wielbiciele, którzy przyjechali do Uniejowa nie tylko po to, żeby się zabawić.
- Czekam na jego występ oraz wypowiedzi pomiędzy występami, bo wiem, że dotknie tematów politycznych. Cenię w nim to, że nie sprzedał się wszechobecnej propagandzie w pewnej stacji telewizyjnej - powiedział reporterowi Pomponik.pl jeden z uczestników festiwalu, nawiązując do niepokornej natury Zalewskiego i jego "bana". Tajemnicą poliszynela jest to, że w TVP uchodzi za persona non grata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zalewski, zanim przeszedł do pierwszych taktów "Kuriera", zwrócił się do publiczności w Uniejowie:
- Zawsze mnie zastanawiało, że ludzie potrafią walczyć w obronie swojego kraju, idei, w obronie poglądów, a w obliczu tego, jak bardzo niszczona jest ziemia, niszczone jest życie naszej planety jakoś nie robimy nic. Siedzimy na gałęzi i ochoczo ją podcinamy. Czasami wydaje mi się, że o planecie, ekologii warto pomyśleć w kategoriach bardzo osobistej sprawy.
Potem popłynęły słowa piosenki: "Mam taki sen, choć to daleko, w końcu dojdziemy tam. Piękny sen, że nasze dzieci oglądają nowy świat". A w internecie zaroiło się od komentarzy: "Czułam i czekałam aż wypali... Dobrze, dobrze", "Petarda", "Rewelacja", "Ci którzy są przy stołkach trują i niszczą nam wmawiając, że to przez nas". Nie obyło się bez małej krytyki artystów i organizatorów: "Krzysiek super, ale wydaje mi się, że Ziemi lepiej by się przysłużyło mniejsze zużycie prądu, mniejsza scena, mniejszy rozmach".