Krzysztof Wójcik jedynym Polakiem, który wygrał "Milionerów". Na co wydał fortunę?
[GALERIA]
"Milionerzy" to prawdziwy fenomen na telewizyjnym rynku. Gdy tylko wybijała godzina rozpoczęcia programu, Polacy tłumnie zasiadali przed ekranami telewizorów, aby śledzić poczynania tych, którzy zdecydowali się na ich oczach walczyć o główną nagrodę. Trzeba było jednak czekać aż 11 lat, by jeden z zawodników mógł w końcu wykrzyczeć: "zostałem milionerem!". Dokładnie 28 marca 2010 r. Krzysztof Wójcik ze Szczecina otrzymał upragniony czek z rąk prowadzącego Huberta Urbańskiego. Jak zmieniło się jego życie? Na co wydał fortunę? Jak wyglądała jego walka? Zobaczcie naszą galerię!
Dzieło przypadku
Krzysztof Wójcik nigdy nie przypuszczał, że zasiądzie naprzeciwko Huberta Urbańskiego i rzeczywiście stanie do walki o milion złotych. Jak to przeważnie bywa w takich historiach, o wszystkim zadecydował impuls i przypadek.
- To jest moja zasługa. Oglądaliśmy sobie kiedyś "Milionerów" na kanapie w naszym starym mieszkaniu i on odpowiadał na wszystkie pytania. Powiedziałam: "taki jesteś mądry, to wyślij tego SMS-a". I wysłał, a dalej to już się potoczyło - wspominała Dorota Wójcik, żona Krzysztofa w programie "Uwaga!". Warto dodać, że ona sama wystąpiła później w "Ugotowanych".
Trenował refleks
Nie jest żadną tajemnicą, że o ile w ostatnich edycjach "Milionerów" trzeba mieć wiedzę głównie z zakresu show-biznesu i aktualnej polityki, o tyle 8 lat temu należało przeczytać kilka tomów encyklopedii. Pytania dotyczyły bowiem bardzo szczegółowych zagadnień i to z dosłownie każdej dziedziny życia. Wójcik nie zamierzał jednak uczyć się całej Wikipedii na pamięć. Postanowił za to do perfekcji wytrenować swój refleks i opanować błyskawiczne odpowiadanie na pytania. Wiedział bowiem, że podczas eliminacji w programie tylko jedna osoba spośród dziesięciu zawodników dostanie szansę zagrania o milion.
Zagrał va banque
Gdy udało mu się przejść wszystkie eliminacje, zasiadł na upragnionym fotelu naprzeciwko Huberta Urbańskiego. Jak wspominał w programie "Uwaga!", najtrudniejsze było dla niego pierwsze i ostatnie pytanie. To za milion dotyczyło instrumentu, na jakim gra Czesław Mozil. I choć dziś większość z nas nie miałaby problemu z odpowiedzią, w 2008 r. niewiele osób słyszało o tym artyście (w Polsce zdobył popularność dopiero w 2011 r. jako juror w programie "X Factor"). Wójcik postanowił jednak zaryzykować i zagrać va banque. Zaznaczył opcję "na akordeonie".
Nie wierzył w to, co się wydarzyło
Po chwili napięcia Urbański powiedział to, na co czekali wszyscy widzowie: "Krzysztofie, właśnie wygrałeś milion złotych!". Zdumiony Wójcik złapał się za głowę, z sufitu posypało się konfetti, a publiczność wstała z miejsc.
- Nie wiem, czy bardziej się cieszyłem z tego, że wygrałem milion, czy że udało mi się to zrobić jako pierwszemu. Przypływ emocji i uczuć był tak olbrzymi... One we mnie buzowały. To było olbrzymie szczęście i radość - powiedział Krzysztof w rozmowie z reporterem "Uwagi!".
- To jest tak, jakbym została nagle uderzona kijem bejsbolowym w głowę i przeniosła się do jakiegoś świata, który jest nieprawdziwy. Czułam się tak dwa razy w życiu. Raz jak Krzysiek mi się oświadczył i drugi raz wtedy - dodała żona milionera.
Nigdy nie był rozrzutny
Krzysztof nie zamierzał chwalić się nikomu, że został milionerem. Znajomi w pracy dowiedzieli się dopiero po pewnym czasie i to przez zupełny przypadek. Dzięki wygranej mógł spokojnie i bez presji szukać wymarzonego zajęcia (z zawodu jest inżynierem towaroznawstwa). Obecnie jest dyrektorem działu biznesowego w firmie zajmującej uzdatnianiem wody przemysłowej. Wygraną fortunę zainwestował w mieszkanie i podróż poślubną do USA. Warto jednak dodać, że do dziś nie wydał całej sumy.
- Rodzice nauczyli mnie szacunku do pieniądza, że po pierwsze na pieniądze trzeba zapracować, a po drugie coś, co łatwo przyszło, może również łatwo pójść. (...) Samo posiadanie dużych pieniędzy nie oznacza tego, że będziemy szczęśliwi, czy będziemy bogaci, czy będzie nam się dobrze żyło. Wydaje mi się, że udało mi się znaleźć ten złoty środek, dzięki któremu te pieniądze zadziałały jak katapulta, a nie były fotelem, w którym wygodnie usiadłem i odcinałem kupony - podsumował w programie "Uwaga!". Aktualnie razem z żoną Dorotą mieszka w Szczecinie, gdzie wspólnie wychowują 5-letnią córkę Ninę.