Krzysztof Stelmaszyk stał się w serialu Polsatu osobą niepożądaną. W końcu scenarzyści go "uśmiercili"
Kiedy na planie "Samego życia" zbuntował się przeciwko wizji twórców, jego bohater został bezceremonialnie wysłany na tamten świat. W ub.r. aktor błysnął świetną rolą w dramacie, w którym zagrał też śmiałe sceny erotyczne.
Krzysztof Stelmaszyk stał się w serialu Polsatu osobą niepożądaną. W końcu scenarzyści go "uśmiercili"
"Testosteron", "Volta", "Czas honoru", "O mnie się nie martw" to tylko niektóre z wielu produkcji, dzięki którym Krzysztof Stelmaszyk zyskał sławę. Debiutował w połowie lat 80., ale dość szybko uznał, że w dogorywającej komunie kariery nie zrobi i zdecydował się na emigrację. Wyjechał do rodziny w Kanadzie, gdzie imał się różnych zajęć.
- Nigdzie dłużej nie zagrzałem miejsca. Mój wujek miał hodowlę ostryg w Kolumbii Brytyjskiej i, jako że był już starszym człowiekiem, chyba liczył, że ją przejmę i będę nią zarządzał, ale nic z tego nie wyszło. Byłem za to kucharzem w knajpach chińskich, greckich i włoskich. Pracowałem w kilku różnych fabrykach - opowiadał w Plejadzie.
Wrócił do kraju po pięciu latach, i już w III RP, zaczął budować się w zawodzie na nowo. Grał w teatrze i w kolejnych serialach. W 2002 r. przyjął rolę w "Samym życiu". Jego przygoda z tą telenowelą była wybuchowa. Zachowywał sią krnąbrnie, był wzywany na dywanik i ostatecznie poległ.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Polski widz nie kupi takiego banału"
W polsatowskim "Samym życiu" Krzysztof Stelmaszyk grał Pawła Dunina, który nagle, w 137. odcinku, ledwie po roku emisji, zginął w wypadku. Okoliczności tej decyzji scenarzystów aktor ujawnił dopiero po 20 latach.
- Nie chciałem wchodzić w model serialu brazylijskiego, który był proponowany przez producenta. Wychodziłem z założenia, że żyjemy w Polsce, a nie w Brazylii i opowiadamy historię dziejącą się w polskich realiach, dla polskich widzów. Buntowałem się, głośno mówiłem, co o tym sądzę, a nawet zmieniałem dialogi na planie. Oczywiście, miałem świadomość, że nie powinno się tak robić, ale czasem nie było innego wyjścia. Uważałem, że polski widz jest bardziej wyrafinowany i nie kupi takiego banału, takiej łatwizny - mówił w Plejadzie.
Stelmaszyk został wezwany na rozmowę dyscyplinującą, ale był bezkompromisowy.
- I w którymś momencie niektórzy mieli mnie tam dość. [...] No i w końcu dostałem scenariusz odcinka, w którym mój bohater ma wypadek samochodowy i ginie. Trudno. Natomiast wiem, że [...] widzom to się nie spodobało. I, co zabawne, jakiś czas później stacja pozbyła się tego producenta, który odpowiadał za "Samo życie". Widocznie po czasie dojrzeli do tych samych wniosków - stwierdził z satysfakcją.
Erotyka na planie
Jedną z najbardziej wyjątkowych ról Krzysztof Stelmaszyk zagrał już w wieku dojrzałym, w "Jeziorze Słonym", razem z Katarzyną Butowtt. To historia małżonków po 60-tce, która dotyka, chyba wciąż jeszcze tabu, jakim jest seks w tym wieku.
- Mimo że są małżeństwem od wielu lat i nie mieli poza sobą innych partnerów, na pewne tematy nigdy nie rozmawiali. Żyli w określonych ramach, poza które nie wychodzili. I raptem grany przeze mnie facet dowiaduje się, że jego żona ma jakieś potrzeby. Jezus Maria! Zupełnie się tego nie spodziewał - opisywał bohaterów aktor.
W filmie są sceny seksualnych zbliżeń, które, jak podkreśla Stelmaszyk, zostały wcześniej w szczegółach przegadane i nakręcone z poszanowaniem granic psychicznej intymności.
- Dziś sceny erotyczne kręci się zupełnie inaczej niż 20 czy 30 lat temu. Dawniej zdarzało się tak, że reżyserzy oczekiwali, że aktorzy położą się obok siebie, rozbiorą i zaczną działać. Pamiętam, że kiedyś z ust jednego reżysera padła w takiej sytuacji komenda: "Róbcie!". [...] Co to znaczy "róbcie"? [...] Na szczęście obecnie na planie jest specjalna osoba, która się tym zajmuje i rozmawia z aktorami. Dzięki temu mamy szansę czuć się bardziej komfortowo, być bardziej twórczy i nie przechodzić później przez żadne traumy - wyznał w Onecie Krzysztof Stelmaszyk.
Trójkąt w życiu prywatnym?
Krzysztof Stelmaszyk jest mężczyzną po przejściach. Po rozpadzie małżeństwa, z którego ma dwóch synów, związał się z reżyserką Agnieszką Glińską. Oboje doczekali się córki. Artystyczna para długo się docierała. W wywiadzie prasowym zgodnie punktowali swoje największe słabości.
- Ta zodiakalna Ryba, tkwiąca w nim, czyli niemożność podejmowania decyzji, jest jego obciążeniem - stwierdziła w "Zwierciadle" Glińska.
- Czasami, z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie dopuszcza do głosu tego, co czuje. Zachowuje się tak, jakby chciała przykryć płaszczem własną intuicję - dzielił się wrażeniami Stelmaszyk.
Media donosiły o kryzysach w ich związku, związanych m.in. z rzekomym romansem reżyserki ze Zbigniewem Zamachowskim.
- Uczucie spadło na nich jak uderzenie pioruna, świat przestał się dla nich liczyć - cytował swoje źródło, z otoczenia pary, tygodnik "Na Żywo".
Żadne z zainteresowanych stron nie skomentowało tych pogłosek.
"Czuję się dzieckiem"
2 marca Krzysztof Stelmaszyk skończył 65 lat. Upływ czasu przyjmuje z pokorą i jednocześnie ze zdziwieniem.
- To, że jestem po 60-tce, jest dla mnie jakąś abstrakcją. Cały czas trudno mi w to uwierzyć. Ale nie ma we mnie strachu o to, co będzie dalej. Nie martwię się na zapas. Wierzę, że jeszcze trochę sobie pożyję. Choć, oczywiście, zdaję sobie sprawę, że więcej już za mną niż przede mną. Ale [...] to nie jest takie straszne, bo przecież wszyscy umieramy, wszyscy tego doświadczamy, jak narodzin - stwierdził w Plejadzie.
Aktor ciągle pielęgnuje w sobie małego chłopca.
- We mnie cały czas konfrontują się ze sobą dwie osoby. Z jednej strony, choć wiem, że banalnie to zabrzmi, czuję się dzieckiem. [...] Z drugiej strony jestem świadom tego, że [...] świat oczekuje ode mnie, że będę się zachowywał jak pan po 60-tce. Ludzie nie widzą we mnie tego dziecka. Postrzegają mnie zupełnie inaczej, niż ja sam siebie postrzegam. Ale lubię w sobie tę dwoistość - wyznał Krzysztof Stelmaszyk.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: