Skiba nagrał o nim prześmiewczą piosenkę. "Znał ją i się nie gniewał"
W poniedziałek 5 kwietnia odszedł Krzysztof Krawczyk. W rozmowie z Wirtualną Polską zmarłą legendę polskiej estrady wspomina Krzysztof Skiba. - Zawsze można było wpaść do jego garderoby, pogadać czy strzelić drineczka. Krzysiek był rockandrollowcem z krwi i kości - mówi lider Big Cyca.
- W 1996 r. nagraliśmy z Big Cycem płytę "Z kamerą wśród zwierząt". To właśnie z tego albumu pochodzi słynna "Makumba", a też piosenka-hołd dla Krzysztofa zatytułowana "Będę śpiewał tylko ja" - wspomina w rozmowie z WP Krzysztof Skiba.
- Ostatnia zwrotka leci tak: "Krzychu śpiewa tak jak nikt. On ma do śpiewania dryg. Że go mamy to się cieszmy. Niech Krawczyk będzie wieczny". I coś w tym jest. To była ikona polskiej estrady i na pewno nie będzie zapomniany. Wiem, że Krzysiu znał tę piosenkę i nie brał jej do siebie. Miał świetne poczucie humoru i dużo dystansu.
Krzysztof Skiba wielokrotnie spotykał Krzysztofa Krawczyka na swojej zawodowej drodze.
- Prowadziłem sporo dużych imprez, typu sylwestry itp., na których występował też Krzysztof Krawczyk. W obejściu był przemiłym, ciepłym i dowcipnym facetem. Zawsze można było wpaść do jego garderoby, pogadać czy strzelić drineczka. Krzysiek był rockandrollowcem z krwi i kości, nigdy zresztą tego nie ukrywał - dodaje lider Big Cyca.
Krzysztof Krawczyk ostatnie dni przed Wielkanocą spędził w szpitalu, gdzie zmagał się z COVID-19. Koronawirusem zakaził się mimo przyjęcia szczepionki. Przyczyną śmierci wokalisty były choroby współistniejące. Artysta zasłabł i w poniedziałek trafił do łódzkiej placówki - poinformowano w specjalnym wydaniu Serwisu Info.