KRRiT o uczestniczkach "Rolnik szuka żony": "Kobiety traktowane są jak towar na półce"
None
Krytyka pod adresem popularnego reality-show
Coraz częściej reality-show "Rolnik szuka żony" wywołuje u widzów mieszane uczucia. Wpływ na to mają nie tylko podejmowane w trakcie programu przez uczestników kontrowersyjne nieraz decyzje, ale również sposób, w jaki traktowane są kobiety, które zdecydowały się wystąpić w hicie TVP1.
W związku z napływającymi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skargami i zażaleniami oraz pismem prof. Małgorzaty Fuszary, Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania, w którym zarzuca ona produkcji, że "obrazy i treści odwołują się do uproszczonego, opartego na częściowo fałszywych sądach oglądu rzeczywistości, wzmacniają stereotypy (...) na temat społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn", dokonano obszernej analizy programu "Rolnik szuka żony".
Z raportu, który przeprowadziła prof. Beata Łaciak z Uniwersytetu Warszawskiego, jasno wynika, że w reality-show TVP dochodzi do uprzedmiotowienia kobiet, a sposób, w jaki przedstawiona jest polska wieś, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jak się okazało, to dopiero wierzchołek góry lodowej, bowiem zarzutów pod adresem produkcji jest znacznie więcej.
Zobacz także: Jak zmienili się uczestnicy "Rolnik szuka żony"?
AR
Krzywdzące stereotypy
Największa część raportu, przeprowadzonego na zlecenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, poświęcona jest temu, w jaki sposób przedstawiane są kobiety w programie "Rolnik szuka żony".
Prof. Beata Łaciak wielokrotnie podkreśla, że uczestniczki muszą wejść w tradycyjne, stereotypowe role i wszystkie powinny być "ciche, skromne, uległe, pracowite i rodzinne". Z kolei mężczyźni kreowani są na macho, którzy przydzielają zadania, komenderują i oceniają kandydatki". Mało tego, ekspertka zaznacza, że rolnicy odnoszą się do kobiet z dystansem, obserwując, która najbardziej zawalczy o ich względy.
- Mimo sztuczności sytuacji, "ugrzecznionych" komentarzy, kobiety traktowane są jak towar na półce, spośród którego mężczyźni dokonują wyborów, żaląc się jeszcze, że towaru tak dużo, a nie mogą wybrać wszystkiego. Świetną ilustracją do tego swoistego targu jest wypowiedź jednego z rolników, który w swojej rozbrajającej szczerości stwierdza: "Kasia była faworytką na samym początku. Ja mam takie szczęście w domu, jak nieraz coś kupuję czy jakiegoś zwierzaka, czy coś, którego pierwszego obejrzę i kupię, to radość. I z tym wyborem może być tak samo" - zauważyła prof. Łaciak.
Mężczyźni podporządkowali sobie kandydatki
Jak czytamy w dalszej części raportu, kobiety muszą zaimponować rolnikom, którzy wykorzystują swój przywilej i decydują, która uczestniczka ma szansę dostąpić "zaszczytu" i zostać jego żoną. To od niego zależy, jak potoczą się dalsze losy bezkrytycznie zapatrzonych w niego dziewczyn.
- Obraz kobiety, jaki wyłania się z audycji, jest szalenie stereotypowy, uproszczony, a nawet szowinistyczny, podkreślający uprzywilejowaną pozycję mężczyzny i podporządkowaną kobiety. (...) Uczestniczki audycji akceptują wszystkie propozycje rolników, są zachwycone każdą wspólną rozrywką, z zaangażowaniem wykonują wszystkie przydzielone im zadania, nawet wówczas, gdy dużo je to kosztuje. (...) Deklarują swoją gotowość do wykonywania prac, podkreślają, że lubią służyć innym, chętnie wykażą się pracowitością i poświęceniem, by zyskać sympatię mężczyzny - wylicza prof. Łaciak.
Niemal wszystkie kobiety, które zdecydowały się walczyć o względy rolnika przed kamerami, deklarują, że dla ukochanego mogłyby porzucić dotychczasowe miejskie życie, przeprowadzić się na wieś i założyć z wymarzonym uczestnikiem rodzinę. To dość nietypowe wyznania, biorąc pod uwagę fakt, że takie słowa padają już po pierwszych spotkaniach.
Rzeczywistość, a... "rzeczywistośc"
Z analizy przeprowadzonej na zlecenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika również, że sposób, w jaki przedstawiona została polska wieś w programie, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Jak zauważyła prof. Łaciak, można się o tym przekonać już w pierwszym odcinku, gdy prowadząca Marta Manowska mówi: "Jaka jest polska wieś? Otóż zupełnie inna, niż nam się wydaje. Jest malownicza, ale nowoczesna, dynamiczna i pełna niespodzianek". Być może nie byłoby w tym nic nieadekwatnego, gdyby nie fakt, że dziennikarka wypowiada te słowa na tle starej drewnianej chaty i bezkresnych pól.
- Prezentowana w audycji techniczna nowoczesność wsi zupełnie nie wiąże się z nowoczesnością mentalną. Obraz wyłaniający się z audycji, to wieś jako absolutna ostoja tradycjonalizmu, konserwatyzmu, bezguścia, królującego disco polo, magicznego myślenia przejawiającego się w przekonaniu, że jeśli po odrzuceniu kandydatki na żonę nie wiedzie się w gospodarstwie, to pewnie wynik rzuconej przez nią klątwy. Wieś, w której większość mężczyzn tylko starając się o kobietę, zaczyna dbać o siebie i higienę, a tylko realizując narzucony scenariusz, obdarowuje kobiety kwiatami - stwierdziła ekspertka.
Co dalej z programem?
Pod koniec raportu prof. Beata Łaciak nie zostawia suchej nitki na samych rolnikach, którzy według niej, nie potrafią odnaleźć się w telewizyjnych realiach. Wszystkie zaaranżowane sytuacje w programie eksponują niedoskonałości uczestników i sprawiają, że stają się oni obiektem kpin i drwin.
- Audycja razi sztucznością, trywialnością, prezentacją sytuacji, które ośmieszają bohaterów, obnażają ich słabości, niezręczności. Bohaterowie w większości są prostymi ludźmi, a dodatkowe umieszczenie ich w sztucznej sytuacji pod obserwacją kamer, powoduje, że zachowują się nienaturalnie, starając się jak najlepiej wypaść. Wychodzą z tego obrazy pełne różnych nieporadności językowych, prostych rozmów o niczym, przeplatanych równie banalnymi życiowymi sentencjami - czytamy.
Czy to oznacza, że ekipa produkująca program "Rolnik szuka żony" powinna się obawiać poważnych konsekwencji, a reality-show TVP zniknie z anteny? Niekoniecznie.
- Nadawcy nie złamali przepisów, więc wszystko, co możemy zrobić, to zwrócić im uwagę na ten problem i wezwać do zmiany postępowania - podsumowała Katarzyna Twardowska, rzeczniczka prasowa KRRiT.
Zobacz także: Marta Manowska: "Praca swatki nigdy się nie kończy"
AR