Kożuchowska zarabia mniej niż Karolak. Ale to nie wszystko
Nie od dziś wiadomo, że kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni - bez względu na branżę. Co za tym idzie, aktorki dostają mniejsze wynagrodzenie za pracę niż aktorzy. Tak jest zagranicą, tak jest i w Polsce. Gwiazdy coraz częściej walczą z niesprawiedliwością, ale, jak pokazuje życie, niewiele to daje.
17.11.2018 | aktual.: 17.11.2018 10:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Okazuje się bowiem, że odtwórcy głównych ról w serialu "Rodzinka.pl", czyli Małgorzata Kożuchowska i Tomasz Karolak, mający przecież równie ważną pozycję na planie, otrzymują różne stawki za dzień zdjęciowy. Jak donosi "Super Express" różnica jest spora, szczególnie gdy na wypłaty celebrytów spojrzymy z punktu widzenia zwykłego człowieka. Według pisma na konto Kożuchowskiej wpływa pensja o 2 tys. zł mniejsza od zarobków Karolaka. Warto dodać, że stawka dotyczy jednego dnia zdjęciowego!
O sprawiedliwe traktowanie aktorów i równe płace bez względu na płeć walczy Renata Dancewicz. - Mężczyźni zarabiają średnio o 20 proc. więcej. To jest najzwyklejsze w życiu łajdactwo i niesprawiedliwość - powiedziała "Super Expressowi".
Dążenie do ujednolicenia stawek dla aktorów i aktorek, których role są równie ważne to nie lada wyzwanie. W show-biznesie i branży filmowej podobne złe praktyki są głęboko zakorzenione. Poza tym stereotypowo mówi się, że mężczyźni potrafią lepiej zadbać o siebie i wynegocjować sobie lepsze zarobki. Czy tak było w przypadku odtwórców ról państwa Boskich z popularnego serialu?
Nie jest to odosobniony przypadek. Jak podaje pismo, również Tomasz Kot zarobił więcej od Joanny Kulig, która po "Zimnej wojnie" została okrzyknięta gwiazdą i oceniona jako świetna aktorka, ale i wokalistka. W filmie popisała się przecież kilkoma talentami. Tymczasem nie przełożyło się to na zarobki - Kot otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 25 tys. zł za dzień zdjęciowy, a jego koleżanka po fachu tylko 10 tys. zł.
W USA aktorzy są coraz bardziej świadomi w kwestii wynagrodzeń, ale i tam nie brakuje afer. Jakiś czas temu Mark Wahlberg przekazał na cele kampanii Time’s Up pieniądze, które dostał za sceny dogrywane do filmu "Wszystkie pieniądze świata". Dokręcono je, gdy Mark i jego filmowa partnerka Michelle Williams wyrazili zgodę na pracę podczas kilku dodatkowych dni. Jej zapłacono za to 1000 dolarów, aktorowi 1,5 miliona dolarów. Gdy sprawa wyszła na jaw, Wahlberg okazał swoje niezadowolenie, a zarobione pieniądze przekazał na cele charytatywne.