Koniec pewnej epoki

Obie strony konfliktu się zbroiły, wysyłały szpiegów, obmyślały taktykę. Rozgrywka między wrogimi siłami zapowiadała się interesująco. Czekałem na zakończenie, ale ostateczne rozwiązanie, zaproponowane przez wielokrotnego laureata nagrody Eisnera, mnie rozczarowuje.

Koniec pewnej epoki
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

19.06.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:22

Bieżący tom zawiera sześć numerów zeszytowego wydania (od 70 do 75). Warto zaznaczyć, że numer 75 bywał bardzo często graniczny dla serii publikowanych przez Vertigo, tyle numerów liczył "Sandman" Neila Gaimana czy "Lucyfer" Mike'a Carey'a. Właściwie tyle także mogłyby liczyć "Baśnie", w tym miejscu mogłyby zostać zamknięte, ale nie, historia opowiadana jest nadal.

W omawianym albumie dostajemy trzy historie. W pierwszej mamy okazję dowiedzieć się, jak to się stało, że nie doszło do romansu między Różą Czerwoną a Niebieskim, choć wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały na inny rozwój wypadków. Opowieść może i nie jest porywająca, ale zawiera kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących zawsze skomplikowanych relacji damsko-męskich. Ogromnym minusem jest szata graficzna opowiadania "Przyjdź, królestwo". Dawno nie widziałem tak niestarannych, jakby wykonanych na kolanie rysunków, jakie tu wykonał Niko Henrichon. A przecież jest on uznanym ilustratorem, jego "Lwy z Bagdadu" to wizualna perełka. Tym razem się nie popisał.

W kolejnym opowiadaniu to Kopciuszek (pseudonim operacyjny: Kopci) gra pierwsze skrzypce. Kreacja tej postaci do złudzenia przypomina bohaterkę z "wrogiego" uniwersum, ponieważ oto mamy do czynienia z baśniową wersją Natalii Romanovej (pseudonim operacyjny: Czarna Wdowa)
. Kopci ma do wypełniania tajną misję. Gdzieś na dalekim południu Argentyny w mieście Ushuaia musi przechwycić Pinokia, który zdecydował się zdradzić ojca i przystąpić do Baśniowców, ale Adwersarz wysłał za nim także swoje służby. Misja Kopciuszka okazuje się być na poły szpiegowską, na poły operacyjną. Rysunki do tego opowiadania zostały wykonane przez Marka Buckinghama, który związany jest z serialem od bardzo wielu tomów. I choć wydawało mi się, że nie potrafi mnie już w żaden sposób zaskoczyć, to jednak mu się udało. Należy podkreślić bardzo ciekawe kadrowanie, wąskie przestrzenie między poszczególnymi kadrami a także dużą ilość onomatopei.

Ostatnie, tytułowe opowiadanie zostało rozpisane na 100 stron, czyli ponad połowę tomu. Mimo akcji dziejącej się na kilku płaszczyznach i to w kilku miejscach na raz, między którymi kursuje w swojej magicznej pelerynie Niebieski, mimo bohaterskich czynów, poświęceniu życia przez byłego burmistrza Baśnigrodu (bo ważniejsza jest misja!), mimo wielkim i małym bitwom, mimo tego całego epickiego zadęcia to opowiadanie jest po prostu nudne. Służy tylko i wyłącznie zamknięciu wątku Wielkiej Wojny między wolnymi baśniowcami a wojskami wiernymi Adwersarzowi.

A co się dzieje z samym Adwersarzem-Dżepettem? To dobre pytanie, ale nie wypada mi na nie odpowiadać. Wystarczy, jeśli zapowiem, że jeszcze się z nim spotkamy.

Dla pewnej grupy czytelników tom 11 będzie pewnie ostatnim tomem, po który sięgną, gdyż oto wszystkie znaczące watki zostały zamknięte. Ale z drugiej strony jest szansa, aby po 12 sięgnęli nowi czytelnicy. Sam mam w planach kupienie kolejnego, gdyż jestem bardzo ciekaw, co jeszcze Bill Willingham wyciśnie z tego uniwersum.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)