"Kod Dedala": 9 osób w bunkrze pod ziemią. Zamknęli ich na kilka tygodni
Uzbrojeni strażnicy, harówka po kilkanaście godzin na dobę, brak okien i kontaktu ze światem zewnętrznym. Obóz pracy? Nie, tłumaczenie książki. Ta historia wydarzyła się naprawdę.
"Kod Dedala" Régisa Roinsarda to francuski thriller kryminalny opowiadający o międzynarodowej grupie tłumaczy zwerbowanych do przełożenia ostatniej części bestsellerowej trylogii.
Dziewięć osób zostaje na dwa miesiące zamknięte w podziemnym bunkrze bez dostępu do sieci. Każdy ich ruch śledzą kamery i uzbrojona ochrona. Wszystko po to, aby książka nie wyciekła przed premierą do internetu. Niestety, na próżno. Rozpoczyna się szukanie winnego…
Kogoś poniosła fantazja? Kłopot w tym, że scenariusz zainspirowały prawdziwe wydarzenia, o których 6 lat temu donosiła włoska prasa.
Gra o najwyższą stawkę
Luty 2013 r. Do Mediolanu przylatuje z różnych stron świata 11 osób (w filmie ich liczbę zmniejszono do dziewięciu). Nie znają się, nigdy wcześniej z sobą nie pracowali. Są tłumaczami. Wybrano ich, bo są najlepszymi z najlepszych. A takich na gwałt potrzebuje należące do Silvio Berlusconiego wydawnictwo Mondadori.
Gra toczy się o najwyższą stawkę. Za kilka miesięcy ma się ukazać "Inferno" Dana Browna, 4. część bestsellerowej sagi o prof. Robercie Langdonie. Mondadori ma ambicje wypuszczenia książki jednocześnie na kilka rynków. Stawką są ogromne pieniądze. Mogą przejść koło nosa, jeśli do księgarń trafi najpierw angielski oryginał. Tak pokazują analizy sprzedaży.
Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym wszystkie chwyty są dozwolone.
Witamy w "bunkrze"
Tłumacze zostają wywiezieni poza miasto do głównej siedziby wydawnictwa. To tam znajduje się "bunkier".
Ludzie z Mondadori zadbali o wszystko. Przed przystąpieniem do pracy każdy z tłumaczy dostaje alibi. Na wypadek, gdyby ktoś pytał, co delikwent robi zamknięty całe dnie w piwnicy.
Goście muszę podpisać specjalną klauzulę, w której zobowiązują się do nierozmawiania o fabule książki. W "bunkrze" obowiązują rygorystyczne zasady. Telefony komórkowe zostają skonfiskowane, a internet wyłączony. Część musi więc diametralnie zmienić styl pracy.
- Przyznam, że niemożność używania internetu była dla mnie dziwnym doświadczeniem, zwłaszcza na początku. Ale z czasem się przyzwyczaiłem - wspominał później Brazylijczyk Fabiano Morais w wywiadzie dla magazynu "TV Sorrisi e Canzoni".
Początkowo panuje atmosfera rezerwy i nieufności. Trudno się dziwić. Większość z nich do tej pory pracowała samotnie w domach. Ich laptopy zostają wcześniej przyśrubowane do biurek. Dostają też ścisłe wytyczne odnośnie swojej pracy.
- Wolne? Jakie wolne? - powie potem Dominique Defert, tłumacząca "Inferno" na francuski.
Przez kolejne tygodnie nie wstają praktycznie od komputerów. Każdy ich krok śledzą kamery i ochrona. Pracują od świtu do zmierzchu przez 7 dni w tygodniu. Codziennie muszą też rozliczać się ze swoich postępów. Kiedy nie pracują, manuskrypt "Inferna" jest zamknięty w sejfie.
Urwany film
Tłumacze "Inferno" w odróżnieniu od bohaterów "Kodu Dedala" nie są pod kluczem 24 godziny na dobę.
Śpią w hotelu, skąd codziennie przywozi i odwozi ich specjalny minibus. Mogą korzystać z kantyny pracowniczej Mondadori, ale z każdego wyjściia poza "bunkier" muszą się spowiadać na piśmie. W raportach znajdują się więc wyjścia "na fajkę", krótkie spacery, jedzenie czy "chęć zobaczenia śniegu", jak pisze brazylijski tłumacz. Po skończonej pracy mają czas dla siebie, ale są zbyt wykończeni i większości "urywa się film".
- Mediolan? Jaki Mediolan? Równie dobrze mógłby leżeć w odległej galaktyce - powie francuska tłumaczka.
- Pojechałam tam trzy razy. I to było fantastyczne uczucie zobaczyć ludzi, sklepy czy restauracje. Ale byłam zbyt wyczerpana, aby się tym wszystkim cieszyć - zdradzi Katalonka Esthel Roig.
Atrakcjami nie może nacieszyć się też Włoszka Annamaria Raffo.
- Pracowałam codziennie do 20, czasem nawet dłużej. Potem już tylko powrót, coś na ząb i łóżko. Niestety, nie mogę powiedzieć, że zakosztowałam nocnego życia.
Cel uświęcił środki
Ale było warto. "Inferno" zadebiutowało 14 maja 2013 r. Według wyliczeń Nielsen BookScan w pierwszych dwóch tygodniach w samej Wielkiej Brytanii książka Dana Browna sprzedała się w 580 tys. egz.
Mimo dość chłodnych recenzji, na całym świecie kupiono w sumie 6 mln sztuk "Inferna". Sporo, choć do 80 mln sprzedanych egz. "Kodu Leonarda Da Vinci" "trochę" zabrakło.
W "Kodzie Dedala" występują m.in. Olga Kurylenko ("007 Quantum of Solace"), Riccardo Scamarcio ("Oni"), Alex Lawther ("The End of the F...ing World").