Te słowa naprawdę padły w TVP. Burza po emisji katolickiego programu
W sieci aż huczy po skandalicznym programie TVP, w którym rozważano ponowne stosowanie tortur wobec kobiet. Karny spacer z kamieniem u szyi to zdaniem narratora sposób, który być może warto stosować także dziś. Sprawę skomentowała TVP.
29.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Minął tydzień od kontrowersyjnego wyroku TK, który zakończył prawie 30-letni kompromis aborcyjny i zakazał przerywania ciąży w wyniku śmiertelnych i nieodwracalnych wad płodu. Decyzja sędziów wywołała powszechne oburzenie Polek i Polaków, którzy protestują przeciwko łamaniu praw człowieka w kraju. Napiętej sytuacji społecznej z pewnością nie złagodziło ostatnie wystąpienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a fragment programu TVP, który krąży po sieci, jeszcze bardziej rozsierdził protestujących. Słowa, które padają w katolickim magazynie dla rodzin, są tak nieprawdopodobne, że początkowo trudno w nie uwierzyć.
"Nierząd był obłożony karą grzywny. A co szczególnie ciekawe, kary groziły też kobietom za wszczęcie kłótni na forum publicznym. Winowajczynie musiały się liczyć, że będą musiały odbyć spacer wokół rynku z przywiązanym do szyi kamieniem. Kto wie, czy podobnych zasad nie byłoby warto wprowadzić w życiu publicznym obecnie" - zastanawia się lektor, opowiadający o historii i zwyczajach panujących w średniowiecznym Helu. Przytoczony fragment padł w odcinku wyemitowanym w telewizyjnej Jedynce 24 października.
Fragment programu nagłośniły w sieci influencerki. Jedną z nich jest Julia Oleś, która w kontekście skandalicznych słów, które padają w programie TVP, pyta wszystkich przeciwników protestów: "czy naprawdę myślicie, że histeryzujemy?".
Produkcję skrytykowało w sieci wiele znanych kobiet. Niektórym zabrakło słów, innym na usta cisnęło się wyłącznie jedno, wulgarne hasło znane z kobiecych protestów.
Maffasion udostępniając post, napisała tylko: "Bez komentarza".
Julia Wieniawa: "Czuję bezradność. Nasuwają mi się same przekleństwa na język...".
Ada Fijał: "Widziałam to,😭szok, serio".
Reakcje innych internautek były miejscami bardziej dosadne.
"Może by tak autorów tych pomysłów łamać kołem?" lub "Złapać ich i spalić na stosie!" - proponowały panie komentujące sprawę na profilu Karoliny Korwin-Piotrowskiej.
Inni podkreślali, że tego typu produkcje powstają za publiczne pieniądze, sowicie dofinansowanej przed kampanią prezydencką TVP.
"I na to poszły 2 mld😱😱 to jest skandal!",
"Rocznie. Przez 5 lat. To jest dramat" - piszą internauci, a inni nawołują do bojkotu publicznej stacji.
TVP komentuje skandaliczny materiał
Po burzy, jaka rozpętała się w sieci, odcinek zniknął z platformy VOD. Do sprawy odniosła się też TVP, nazywając kontrowersyjne słowa "żartem". W oświadczeniu stacji podkreślono też, że odcinek powstał przed ogłoszeniem wyroku TK ws. aborcji i nie ma on żadnego związku z obecną dyskusją na temat praw kobiet.
"Treść audycji nie ma zatem żadnego związku z najnowszymi wydarzeniami w kraju. Zastosowany przez autorkę audycji mało wysublimowany żart, osadzony był w kontekście ciekawostek historyczno-kulturowych, całkowicie bez związku z obecną sytuacją społeczną. Felieton, którego autorką jest kobieta, ma charakter lifestylowy, a nadany mu w przestrzeni publicznej sens jest niezgodny z jej intencjami" - twierdzi Telewizja Polska.
Przypomnijmy, że "Rodzinny ekspres" to w założeniu twórców "program poradnikowy, który ma pomóc w kształtowaniu życia rodzinnego zgodnie z naukami chrześcijaństwa". Produkcja emitowana jest w porannym i przedpołudniowym paśmie telewizyjnej. Prowadzącym jest znany ze swoich konserwatywnych poglądów Rafał Patyra, konsultantem merytorycznym ks.dr Marek Dziewiecki, ekspert Ministerstwa Edukacji z zakresu "Wychowania do życia w rodzinie". Poglądów nowego Ministra Edukacji, Przemysława Czarnka chyba nie trzeba przypominać.