"Klan": Stockinger czuje się zaszufladkowany w roli Lubicza
Czasy, gdy aktora można było oglądać na dużym ekranie już dawno minęły. Serialowy Paweł Lubicz zdany jest na występy telewizyjne. Jak przyznaje, za udział w telenoweli Jedynki płaci teraz cenę.
''Wiem, że płacę cenę w postaci izolacji''
Nie tak miało być
Stockinger od 17 lat wciela się w postać Pawła Lubicza. Rola ta przyniosła mu ogromną sympatię widzów, ale z drugiej strony sprawiła, że jego kariera wyhamowała.
- W tym zawodzie jest tak, że albo jest się na salonach, czyli gra się w dobrych tytułach, dobre role, z dobrymi aktorami i dla dobrej publiczności albo - niestety - trafia się z deszczu pod rynnę - wyznał w wywiadzie dla tygodnika "Twoje Imperium".
Musi wybierać
Jak twierdzi aktor, trudno pogodzić intensywne granie w serialach z występami w filmach.
- Zdecydowałem się na "Klan" i wiem, że płacę cenę w postaci izolacji od kina artystycznego, wielkoekranowego. Wiem, że reżyserzy nie patrzą na mnie jak na Stockingera, ale jak na Pawła Lubicza - żali się.
Czuje się dobrze na planie
Serialowy gwiazdor stara się jednak nie załamywać. Dobrze wie, że w życiu nie można mieć wszystkiego.
Występ w telenoweli ma też swoje dobre strony. Oprócz stabilizacji finansowej zapewnia coś jeszcze. Jak twierdzi aktor, dzięki grze w "Klanie":
- Zyskuję to, że należę do naprawdę zgranej i fajnej ekipy.
Odejdzie z serialu?
Nie wyklucza jednak, że w każdej chwili może pożegnać się z hitem Jedynki.
- Gdybym kiedyś zdecydował, że nie chce grać w tym serialu, z pewnością podjąłbym odpowiednią decyzję. Bo przecież nikt mnie tu nie trzyma na siłę.
Trudno jednak przypuszczać, by aktor z dnia na dzień porzucił produkcję.