"Klan": Przez nałóg stoczył się na samo dno
Przez wiele lat Jerzy Bończak toczył walkę z uzależnieniem. Z perspektywy czasu gwiazdor nauczył się otwarcie opowiadać o swoim problemie. Nałóg omal nie zniszczył nie tylko rodziny, ale i jego samego. Mało kto wiedział, że było z nim aż tak źle...
Jerzy Bończak przez lata przeżywał prawdziwy dramat
Zaczęło się dość niewinnie
Bończak był jednym z bardziej wziętych aktorów, chociaż występował przede wszystkim w kreacjach drugoplanowych. Mimo że nigdy nie dał po sobie tego poznać, każdy występ kosztował go sporo stresu. Aktor szybko znalazł sposób na to, jak radzić sobie z paraliżującym napięciem.
- Wypijałem kilka kieliszków wódki. To mi bardzo pomagało, ale tylko na ten jeden moment, póki alkohol działał. Potem stres wracał - wspominał w programie "Uwaga".
Nie mógł się uwolnić
Z czasem to, co miało być tylko chwilowym lekarstwem na problemy, stało się codziennym rytuałem. Aktor zasmakował w wysokoprocentowych używkach. Alkohol miał mu dodać jeszcze więcej odwagi, chociaż nigdy tak naprawdę mu jej nie brakowało.
- Jestem człowiekiem otwartym, a po wódce byłem jeszcze bardziej. Piło się w różnych sytuacjach. Alkohol mi smakował. Lubiłem euforyczne stany po spożyciu - zdradził na łamach "Faktu".
Całkowicie się uzależnił
Początkowo aktor nie dostrzegał, że jest z nim coraz gorzej. Życie zaczął podporządkowywać nałogowi. Minęło dużo czasu zanim zrozumiał, że stacza się na dno.
- Z gorzałą miałem różne doświadczenia: zarówno przykre, jak i przyjemne. W pewnym momencie zauważyłem, że alkohol zaczął przeszkadzać mi w pracy. A dla mnie praca, razem z rodziną, to najważniejsze rzeczy w życiu.
Nie radził sobie w pracy
Alkohol przeszkadzał mu w normalnym funkcjonowaniu. Miał problemy w opanowaniu roli, a na próbach pojawiał się nieprzygotowany. Przestał sprawdzać się także jako reżyser sztuk teatralnych. Nie był w stanie samodzielnie kierować ekipą i podejmować decyzji. Brak rozsądku był dla niego zgubny.
- Przychodzę na próbę, aktorzy czekają na przydział aktorskich zadań, a ja mam kompletną pustkę w głowie. Mam wyprany mózg i nie umiem sklecić jednego sensownego zdania. To była kwestia odpowiedzialności, także za aktorów, z którymi pracowałem - przytacza słowa aktora "Na Żywo".
Było już naprawdę źle...
Przełom w jego życiu nie nastąpił w wyniku konkretnego wydarzenia. Jak wspomina Bończak, to był cały proces uświadamiania sobie, że dzieje się z nim coś złego. Złożył się na to szereg różnych zdarzeń.
Artysta stanął przed wyborem - alkohol albo normalnie życie i praca. Nałóg bardzo go zmienił. W jego głowie kłębiły się jak najgorsze myśli.
Ostatni moment
- Zrozumiałem, że życie jest krótkie i jeśli nie chcę popełnić świadomego samobójstwa, muszę coś ze sobą zrobić. Uzależnienie od alkoholu to nic innego, jak powolne zabijanie się - wspomniał.
Wybrał życie. Nie spodziewał się jednak, że walka z uzależnieniem będzie aż tak wyczerpująca i to nie tylko fizycznie. Długo musiał przekonywać organizm do nowego stylu życia, wolnego od procentów. Artysta czuł, że sam może sobie nie poradzić. Wspomagał się więc różnymi sposobami.
Walka o powrót do normalności
- Wychodzenie z uzależnienia to proces długotrwały i bardzo bolesny psychicznie. Pomagałem sobie farmakologicznie - wyjawił w rozmowie z "Faktem".
Przez cały czas mógł liczyć na rodzinę, zwłaszcza żonę, Ewę, z którą Bończak jest w związku od prawie 40 lat. To właśnie dzięki ukochanej najgorsze chwile aktor ma już za sobą.
Wiele jej zawdzięcza
Para poznała się przed laty w sopockim klubie SPATiF. Chociaż Bończak wziął wówczas od pięknej nieznajomej numer telefonu, nigdy nie zadzwonił.
Ich drogi zeszły się kilka miesięcy później. Spotkali się zupełnie przypadkowo, jednak tym razem nie zmarnowali okazji i umówili się na spacer.
Od słowa do słowa bardzo się do siebie zbliżyli. Chociaż długo nie śpieszno było im do zalegalizowania związku, w 1976 roku wzięli ślub. Wybranka aktora spodziewała się wówczas pierwszego dziecka. Kilkanaście tygodni po uroczystości na świat przyszedł Piotr, a po ośmiu latach Ania.
Najgorsze ma za sobą?
Jak przyznaje Bończak, w końcu jest wolnym człowiekiem. Otwarcie mówi o tym, że jest byłym alkoholikiem. Teraz nie wraca już do picia. Nie ma mowy o wyjściu na piwo z kolegami. Robi wszystko, by dawne problemy nie powróciły.
- Kompletnie rzuciłem alkohol kilkanaście lat temu. Nie zanotowałem sobie w kalendarzyku, kiedy dokładnie to było i nie odliczałem, ile od tej chwili czasu upłynęło. Nie traktuję tego w kwestii "udało się", ale traktuję to jako rozdział zamknięty - zapewnił.