"Klan": Jak wyglądają rodzinne relacje Joanny Żółkowskiej i Pauliny Holtz?
Joanna Żółkowska i Paulina Holtz dziś tworzą jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorskich klanów w polskim show-biznesie. Obie grają w teatrach i filmach. Do bardziej znanych ról matki można zaliczyć matkę "Cichego" w "Młodych wilkach", córka ma na koncie występy m.in. w komediach "Ryś" i "Ile waży koń trojański". Długo jednak tylko nieliczni wiedzieli, że są spokrewnione.
Rzadko udzielają wywiadów
Nietypowy duet
Obie panie to nietypowy duet matki i córki. Przejawia się to już w samym zwracaniu się do siebie. Joanna Żółkowska twierdzi, że wszystko zależy od nastroju jej córki. Zazwyczaj zwraca się "Joasiu", ale obie panie żartują, że gdy Paulina czegoś potrzebuje, mówi "Mamusiu", a gdy jest zła – "Mamo".
- W pierwszych latach po urodzeniu Pauliny towarzyszyła mi totalna euforia. To były najpiękniejsze chwile mojego życia – wszystko kręciło się wokół córki. Ona była jedynym punktem odniesienia. Odrzucałam wszystkie propozycje zawodowe wymagające wyjazdów poza Warszawę. Nie wyobrażałam sobie, że spędzę chociaż jedną noc bez niej, 6-tygodniowy pobyt w Stanach, z którego nie mogłam zrezygnować, był dla mnie koszmarem – opowiadała w "Gali" Żółkowska.
Z biegiem czasu role w domu się odwróciły. W związku z tym, że mama miała natłok pracy, Paulina spędzała więcej czasu z tatą Witkiem. To on czytał córce bajki przed snem, on pierwszy wiedział o wszystkich jej wzlotach i upadkach. Ostatecznie postanowiła jednak pójść w ślady mamy.
Przerosła sławą mamę
Paulina Holtz długo nie musiała się martwić o porównania do słynnej mamy. Niewątpliwie, dzięki temu łatwiej jej było odnaleźć się i w życiu zawodowym i w świecie show-biznesu.
- W dzieciństwie tego nie odczuwałam. Miałyśmy inne nazwisko i nawet kiedy zaczęłyśmy razem grać w serialu, nikt nie wiedział, że jestem jej córką. Unikałyśmy wspólnych wywiadów, dopóki sama nie zapracowałam na swoją rozpoznawalność – opowiadała Holtz. Jak się okazuje, los potrafi być przewrotny. Praca w "Klanie" okazała się trampoliną do sławy i nadała rozpęd karierze, ale chyba żadna z pań kilkanaście lat temu nie przypuszczała, jakie efekty przyniesie.
- Nagle ja, 20-letnia dziewczyna, która nie ma żadnego doświadczenia, stałam się bardziej rozpoznawalna niż Joasia, świetna, ceniona aktorka. "Klan" zapewniał dużą popularność – ten serial oglądało 10 milionów ludzi. Wszyscy wiedzieli, kim jestem, a ja nie miałam pojęcia, jak powinnam się zachować w tej sytuacji. W małych miasteczkach spotkanie ze mną wzbudzało emocje, a nawet łzy! Do tej pory nieznajomi ludzie wspominają, jak się stresowali, gdy moja postać zdawała maturę lub prawo jazdy. Cała Polska tym żyła – wspominała w "Gali" Paulina.
Zaczęły pracować razem
Co ciekawe, odwrotnie niż w wielu aktorskich rodzinach, to nie mama gra dłużej w serialu, ale właśnie córka (co więcej, to ona miała bardziej znaczącą rolę). Joanna Żółkowska dołączyła do ekipy „Klanu” w momencie, gdy telenowela cieszyła się już ogromną popularnością. I to Paulina właśnie była bardziej obyta z planem zdjęciowym i wszystkimi osobami zaangażowanymi w produkcję. Prędzej czy później musiały jednak grać wspólne sceny. Jak wspominają pierwsze zawodowe spotkanie?
- Doskonale! Grałam wtedy w serialu już dwa lata. Miałyśmy razem zdjęcia na Truskawieckiej. Usiadłyśmy w make-up busie, spojrzałyśmy na siebie w lustrze i zaczęłyśmy się śmiać. My? Tutaj? Razem? Niezwykłe uczucie – powiedziała na łamach "Gali" Holtz.
Złapała aktorskiego bakcyla
Sukces zachęcił Paulinę do podjęcia decyzji o studiach aktorskich. Choć i w tym przypadku zaczynała inaczej niż większość, nie wyobrażała sobie, że mogłaby wykonywać ukochany zawód bez ukończonej szkoły. Do egzaminów podeszła bez wahania.
- Niektórzy myśleli, że jestem córką Krystyny Jandy, bo wyglądałam jak ona w „Człowieku z marmuru” – dżinsowe dzwony, włosy spięte w kucyk… Na pewno jednak przyszłam jako rozpoznawalna aktorka amatorka, co nie ułatwiało sprawy na egzaminach – wspominała.
- Studiowałam dziennikarstwo, chciałam być etnologiem, historykiem sztuki… Długo szukałam swojej drogi, próbowałam. Zdawałam też na reżyserię do Łodzi. Aktorstwo pojawiło się na końcu – po roku grania w "Klanie" uznałam, że mam z tego dużo radości i chciałabym spróbować. Mam powiedziała mi, że jeśli chcę uprawiać ten zawód, muszę skończyć szkołę teatralną – dodała.
- Paulina przyszła do mnie do pokoju i powiedziała: "Mamo, muszę Ci o czymś powiedzieć. Nie mogę żyć bez grania". Byłam zaskoczona, ale ucieszyłam się, że w końcu znalazła coś, co pochłonęło ją na tyle, że postanowiła związać z tym swoją przyszłość. Zwłaszcza że aktorstwo jest zawodem trudnym i kapryśnym, wymagającym siły i wrażliwości – uzupełniła Żółkowska.
Pielęgnują relacje
Dziś obie przyznają, że mimo napiętego grafiku starają się jak najwięcej czas spędzać razem. Czasami spotkanie musi zastąpić telefon, ale panie wciąż twierdzą, że jak na artystyczną rodzinę, widzą się dość często. Szczególnymi momentami są te spędzane we cztery: Joanny Żółkowskiej z córką i dwiema wnuczkami: Tosią i Marcysią. Pielęgnowanie relacji jest dla nich szczególnie ważne.
- Życzę Joasi, by zawsze miała niegasnące poczucie, że razem z Tosią i Marcysią jesteśmy takie silne, ciekawe świata i niezależne dlatego, że ona i tata wychowali mnie w ten sposób. Chcę, by była z nas dumna i wiedziała, że zawsze jesteśmy dla niej wsparciem, tak jak ona dla nas – podsumowała Holtz.