"Klan": Była muzą jednego z największych polskich artystów

*Magdalena Cwenówna jest popularną aktorka teatralną. Widzowie kojarzyć ją mogą nie tylko z ról scenicznych, ale również z kreacji telewizyjnych. Występowała w wielu popularnych rodzimych serialach, m.in. w "Barwach szczęścia", "Klanie" oraz "Na dobre i na złe". Jednak to nie zawodowe sukcesy sprawiły, że stało się o niej głośno. Jej związek ze starszym o 30 lat słynnym polskim reżyserem, a zarazem aktorem, przez długi czas nie schodził z ust bywalców warszawskich salonów. O romansie Cwenówny i Adama Hanuszkiewicza mówili wszyscy. Zakochani nie przejmowali się jednak słowami krytyki i postanowili się pobrać. Małżeństwo z artystą nie było dla Magdaleny
usłane różami. Gotowa była jednak wiele znieść. Trwała więc u boku ukochanego do końca jego dni. Poznajcie historię pięknej aktorki, która przez lata żyła w cieniu sławnego męża. Jak dziś wygląda? KJ/AOS*

Scena była jej pisana. W 1976 roku ukończyła wydział aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Występując przed publicznością czuje się jak ryba w wodzie. Nigdy nie wstydziła się swoich kreacji. Nawet, jeżeli musiała pokazywać się widowni w odważnej stylizacji czy samej bieliźnie. Do dziś zresztą uchodzi za aktorkę, która nie wstydzi się swojego ciała i chętnie je obnaża. Jak sama zapewnia, to jej w ogóle nie krępuje.

- Erotyka to jeden z najsilniejszych instynktów, bez którego życie nic nie jest warte. Moje ciało jest narzędziem, jak dla pianisty fortepian. Plasteliną, z której czasem udaje się coś ulepić. Ciało kolegi na scenie też jest dla mnie narzędziem do wyrażenia czegoś, czego oczekują od nas widzowie - mówiła w wywiadzie dla e-teatr.pl.

Swojego przyszłego męża poznała, gdy ten związany był z inną kobietą. Hanuszkiewicz miał opinię playboya. Zanim poznał Magdalenę, trzykrotnie stawał na ślubnym kobiercu.

Jego gorący romans z Cwenówną wywołał oburzenie środowiska artystycznego. I nie chodziło tylko o dużą różnicę wieku dzielącą kochanków.

W czasie, kiedy para się spotykała, reżyser teatralny był mężem Zofii Kucówny. Nie zdecydował się od razu na rozstanie z żoną, ich drogi życiowe rozchodziły się powoli.

Cwenówna i Hanuszkiewicz pobrali się w 1990 roku. Przewidywano, że aktorka była kolejnym chwilowym kaprysem reżysera, ich miłość okazała się silniejsza od kąśliwych uwag.

- W uczuciach kalendarz się nie liczy. Choć z różnicą wieku związane są oczywiście pewne problemy. Pierwsze schody pojawiają się, gdy fala fascynacji nieco opadnie. Tylko od siły miłości zależy, czy ludzie dadzą sobie z nimi radę - zapewniała w wywiadzie dla film.wp.pl.

Hanuszkiewicz był człowiekiem o silnym, a zarazem trudnym charakterze. Rzadko szedł na kompromisy. To żona musiała zgadzać się na wiele ustępstw. Kariera zeszła dla niej na drugi plan. Zresztą aktorka nie miała wyjścia, musiała zmienić swoje priorytety.

- Kiedy mąż jeszcze pracował, był typowym artystą. W związku z tym ja musiałam być bardzo przyziemną kobietą. Budować domy, kupować samochody, robić za praczkę, sprzątaczkę, kucharkę, kochankę i panią domu. To wszystko zajmuje bardzo dużo czasu.

Chociaż nie do końca wszystko układało się po jej myśli, nigdy nie dała po sobie poznać, że nie czuje się spełniona i że musi podporządkowywać się decyzjom męża. Zawsze towarzyszyła ukochanemu na premierach jego sztuk, ale także z okazji ważnych wydarzeń kulturalnych.

Cwenówna błyszczała na salonach. Często pojawiała się w seksownych kreacjach podkreślających biust lub odsłaniających zgrabne nogi, które stały się jej znakiem rozpoznawczym.

Po rolach w spektaklach telewizyjnych i kilku mniej znanych filmach, aktorka na ponad dekadę zniknęła z wizji. Na mały ekran powróciła dopiero 5 lat temu. Zdecydowała się wówczas wystąpić w swoim pierwszym w karierze serialu. W "Na dobre i na złe" wcieliła się w Wandę, ciężko chorą pacjentkę, która trafia na oddział do Leśnej Góry.

- To jest dla mnie coś zupełnie nowego. Nigdy wcześniej nie brałam udziału w czymś takim. Ogromnie się cieszę, że się zgodziłam. Jest to zupełnie nowe przeżycie - zapewniała wówczas.

W dużo większej roli wystapiła w "Klanie". To graną przez nią bohaterką przez wiele odcinków telenoweli opiekowała się Grażynka Lubicz.

Artystka nie mogła jednak w pełni cieszyć się ze swoich sukcesów i kariery, która znów zaczęła nabierać tempa. Mimo że spełniała się w pracy, w domu przeżywała trudne chwile.

Problemy zaczęły się już w 2006 roku. Jej mąż niespodziewanie wycofał się wówczas z życia publicznego i zaszył w domu. Mówiło się, że cierpi na depresję. Z czasem dołączyły do tego kolejne dolegliwości. Miał kłopoty z krążeniem i poruszaniem się, w końcu przestał wstawać z łóżka. Choroba bardzo go zmieniła.

– Uspokoił się, wyciszył i zamknął w sobie, co dla mnie było na początku przerażające. Po prostu wybrał taki sposób na walkę z chorobą - wyłączył się i zamknął w sobie.

4 grudnia 2011 roku Hanuszkiewicz zmarł. Był to cios, który Magdalena bardzo przeżyła...

W maju aktorka świętowała 59. urodziny. Trzeba przyznać, że mimo upływu lat, wciąż cieszy się dobrą formą, co chętnie podkreśla swoimi stylizacjami. Jak zapewnia, w jej przypadku smukła sylwetka to zasługa przede wszystkim odpowiedniego nastawienia.

- Lubię być szczupła, każdy zbędny kilogram ciała mi przeszkadza. Poza tym jestem osobą bardzo ruchliwą i te nadmiary mi się same spalają. Gram w tenisa, jeżdżę konno, dużo pływam. Sport sprawia mi ogromną przyjemność. Dodatkowo nie znoszę słodyczy, co ułatwia mi bycie szczupłą.