Kinga Rusin wspomina pobyt w Ameryce: "kombinowało się, żeby przeżyć"
W latach 90. Kinga Rusin jako początkująca dziennikarka wyjechała wraz z Tomaszem Lisem do Stanów Zjednoczonych. Jej mąż otrzymał bowiem posadę korespondenta TVP w Waszyngtonie i była to dla niego idealna okazja do rozwinięcia swojej kariery. Z perspektywy czasu Rusin nie wspomina tego dobrze.
16.09.2016 | aktual.: 16.09.2016 12:23
Ostatnio zdecydowała się opowiedzieć o tym, jak wtedy toczyło się ich życie. Okazuje się, że ten amerykański sen nie wygląd tak, jak wielu sobie to wyobrażało.
- Z gospodarstwem domowym musiałam radzić sobie sama, zarobki korespondentów były jeszcze pozostałością po czasach komunizmu, więc kombinowało się, żeby przeżyć. Sąsiedzi podpowiedzieli mi, jak ekonomicznie robić zakupy. Trzeba inwestować w gazety, wycinać z nich kupony rabatowe, zrobić sobie trasę zakupową i w ten sposób oszczędzać. Nawet poważne tytuły, jak "Washington Post" czy "Washington Time" miały dodatki z kuponami promocyjnymi - wspomniała Rusin w rozmowie z "Super Expressem".
Prezenterka opowiedziała również, jak z zazdrością patrzyła na mieszkańców, których stać było na produkty o jakich ona mogła tylko pomarzyć i zastanawiała się, czy kiedykolwiek jej los się odmieni.
- Jedzenie robiło się w domu, produkty kupowało w okolicznych sklepikach. Nie stać nas było na restauracje, nawet te tanie. Nie starczało też na gotowe dania, które wtedy zalewały supermarkety - zdradziła w tej samej rozmowie.
W czasie swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych Kinga Rusin zaszła w ciążę i urodziła córkę Polę. Jej życie odmieniło się jednak dopiero wtedy, kiedy wróciła na stałe do Polski. I choć początki nie były łatwe, dzisiaj gwiazda może pochwalić się tytułem jednej z najbardziej znanych dziennikarek w naszym kraju.