Kinga Preis dostała niemoralną propozycję. "Pomyślałam sobie: ty głupi ch..."
GALERIA
Do akcji #metoo (#jateż) w mediach społecznościowych dołączyła ostatnio Kinga Preis, opisując na łamach magazynu "Pani" niemiłe wspomnienie z udziałem jednego z dyrektrów telewizji. Do całej sytuacji doszło podczas festiwalu filmowego w Gdyni. W wywiadzie aktorka zaapelowała też, aby wszystkie niemoralne zachowania w branży były natychmiast nagłaśniane, a bohaterowie afer piętnowani w środowisku.
Stop pobłażaniu
Kinga Preis to kolejna gwiazda, która dołączyła do internetowej akcji #metoo, którą zapoczątkowała Alyssa Milano.
- To bardzo ważny temat. Zacznę od tego, że jestem jak najbardziej za tą akcją. Uważam, że powinno się stygmatyzować ludzi, którzy dopuszczają się molestowania. Muszą ponosić tego konsekwencje. Między innymi, po to mam agenta, który mnie chroni, żeby nikt mnie personalnie nie dotknął. Nie mówię tutaj wprost o molestowaniu, ale o poniżaniu, upokarzaniu - powiedziała w "Pani".
Wszystko wydarzyło się w Gdyni
O swoich dokładnych przeżyciach opowiedziała na łamach magazynu "Pani".
- Przypomina mi się historia z festiwalu w Gdyni. To było wiele lat temu. Jeden z ówczesnych dyrektorów programu telewizji po bankiecie, gdy poszłam do recepcji, żeby odebrać klucz do swojego pokoju, powiedział mi grzecznie "dobranoc" i dodał, w którym pokoju mieszka. Niby nic, prawda? Pomyślałam sobie: "ty głupi ch...". To był ten jeden jedyny raz - przyznała aktorka.
Przypadek koleżanki
Preis wspomniała także o tym, jak traktowane są młode kobiety, które dopiero zaczynają pracę w zawodzie aktora. Często są poniżane, upokarzane i sprowadzone do roli przedmiotu. Jako przykład podała historię swojej koleżanki - dziś znanej aktorki.
- Poszła na rozmowę, żeby negocjować stawkę. Wchodzi do pokoju, a tam siedzi producent, nogi na stole, otwiera puszkę sardynek i zaczyna jeść. I z tej pozycji rozmawia z kimś, kto ma u niego zagrać główną rolę. Chodzi o pokazanie siły - podsumowała w "Pani".