Kiepski początek, a potem odważna gra. Widzowie nie byli jednak zadowoleni
Dwa pytania i trzy koła ratunkowe wykorzystane. Agnieszka ze Świebodzina nie wzbudziła sympatii widzów.
Gdy tylko Urbański przeczytał pytanie, poprosiła o pomoc publiczność. Uczestniczka nie wiedziała, jakie prawo kobiety w Arabii Saudyjskiej nabyły pod koniec 2017 roku. Osoby zgromadzone na widowni nie miały wątpliwości i dość jasno wskazała Agnieszce na odpowiedź C, czyli prowadzenie auta. Kolejne pytanie i kolejne koło ratunkowe. Tym razem telefon do przyjaciela. W jakiej nazwie rzeki jest najmniej sylab? - pytał Urbański. Kłopot polegał na tym, że w odpowiedziach nie było nazw rzek, a miast przez które przepływają. Kuzyn Agnieszki nie umiał jej pomóc, więc wykorzystała ostatnie koło - pół na pół. Pytanie za 20 tysięcy złotych kosztowało ją dwa koła ratunkowe, ale ostatecznie postawiła na Lizbonę i mogła grać dalej. Widzowie nie byli jednak zadowoleni.
Agnieszka z każdym kolejnym pytaniem radziła sobie coraz lepiej. Wiedziała, czym są profiterolki, jaki kolor szaty zakłada ksiądz w Wielkim Poście oraz o czym pisała Wisława Szymborska. Zanim zdążyliśmy się zorientować, już miała na koncie 125 tysięcy złotych. Widzowie nadal nie byli przekonani do uczestniczki.
Pytanie o znaczenie czeskiego sformułowania Laska nebeska wydawało się proste. Agnieszka niemal od razu postawiła na odpowiedź "ładna dziewczyna". Urbański nie miał dla niej dobrych wieści. Okazało się, chodzi o miłość do grobowej deski. Uczestniczka odpadła z gry, zabierając gwarantowane 40 tysięcy złotych. Dopiero wtedy wzbudziła sympatię wśród internautów.
Kolejnemu graczowi kłopot sprawiło pytanie o to, co Czerwony Kapturek niósł w koszyku do chorej babci. Uczestnik poprosił o pomoc publiczność, która wskazała na placek i butelkę wina. Na szczęście okazało się, że to poprawna odpowiedź. Internauci tym razem byli wyrozumiali.