Każdy o tym marzył, czyli co kiedyś Polacy wygrywali w teleturniejach!
Pamiętacie kultowe polskie teleturnieje, które rozgrzewały jeszcze czarno-białe telewizory do czerwoności? "Koło fortuny", "Czar par", "Wielka gra" czy "Randka w ciemno" były programami, do których dostanie się było szczytem marzeń wielu Polaków. Na początku lat 90. samochody, takie jak Polonez Caro czy Fiat Cinquecento, sprzęt AGD czy zagraniczne wycieczki, były wciąż towarem deficytowym, więc nie ma się co dziwić, że polscy widzowie drzwiami i oknami dobijali się do popularnych i bogato "wyposażonych" w nagrody teleturniejów. Całe rodziny zasiadały przed telewizorami i kibicowały graczom, którzy w jednej chwili mogli stać się szczęśliwymi posiadaczami wymarzonych sprzętów. Zobaczcie, co jeszcze można było wygrać w popularnych teleturniejach.
Tak się kiedyś wygrywało!
Pamiętacie kultowe polskie teleturnieje, które rozgrzewały jeszcze czarno-białe telewizory do czerwoności? "Koło fortuny", "Czar par", "Wielka gra" czy "Randka w ciemno" były programami, w których udział był szczytem marzeń wielu Polaków.
Na początku lat 90. samochody, takie jak Polonez Caro czy Fiat Cinquecento, sprzęt AGD czy zagraniczne wycieczki były zbyt drogie, aby przeciętny Kowalski mógł sobie na nie pozwolić, więc nie ma się co dziwić, że polscy widzowie drzwiami i oknami dobijali się do popularnych i bogato "wyposażonych" w nagrody teleturniejów.
Całe rodziny zasiadały przed telewizorami i kibicowały graczom, którzy w jednej chwili mogli stać się szczęśliwymi posiadaczami wymarzonych sprzętów.
Zobaczcie, co jeszcze można było wygrać w popularnych teleturniejach.
AOS/KŻ
Polonez Caro marzeniem każdego Polaka?
Nowa, wyzwolona telewizja postanowiła przyciągnąć do siebie widzów za pomocą atrakcyjnych nagród.
Kto pamięta „Koło fortuny”, Wojciecha Pijanowskiego i seksownie poruszającą się Magdę Masny?
„Koło fortuny” zadebiutowało na antenie TVP2 w 1992 roku i od razu podbiło serca Polaków. Był to pierwszy teleturniej, w którym można było wygrać cenne nagrody. W najlepszym okresie program oglądało nawet 10 mln widzów!
Co za radość!
"Koło fortuny" biło rekordy popularności w latach 90.
Finał programu zawsze wzbudzał wielkie emocje. Ci, którym sprzyjało szczęście, zdobywali główną nagrodę, czyli samochód – Polonez Caro, BMW, Renault Clio, Fiat Cinquecento lub Maruti 800, a także 10% sumy, którą uzbierali wcześniej oraz nagrody rzeczowe z koła fortuny, takie jak np. mikrofalówka czy mikser.
Różni ludzie trafiali do "Koła fortuny":
Co za czasy!
W kolejnych latach „Koło fortuny” zmieniało się nie tylko pod względem prowadzących – Wojciech Pijanowski został odsunięty od prowadzenia z powodu podejrzeń o nietrzeźwość - a także pod kątem nagród.
Po 1995 roku samochód nie zawsze był główną nagrodą. Czasem zamiast niego można było wygrać nagrody rzeczowe, takie jak garnki o wartości 10 000 złotych czy sprzęt AGD, np. pralkę automatyczną, która na tamte czasy była nadal towarem luksusowym.
"Czar par" oczarował widzów
Innym teleturniejem, który postawił na cenne nagrody, był „Czar par”, a prowadził go młodziutki Krzysztof Ibisz. Zaproszeni do gry małżonkowie rywalizowali tam ze sobą o... mieszkanie!
Program cieszył się ogromną popularnością i przyciągał przed telewizory miliony widzów.
Pamiętacie takiego Ibisza?
Zygmunt Chajzer do dziś głównie kojarzy się z "Idź na całość"
Kolejnym programem z cennymi nagrodami, który sprawiał, że polskie ulice pustoszały, był teleturniej „Idź na całość”. Prowadził go Zygmunt "Zonk" Chajzer.
Wtedy cieszył się niezwykłą sympatią widzów, którzy widzieli w nim sympatycznego gospodarza zawsze stojącego po stronie uczestników zabawy.
Co wygrywali gracze "Idź na całość"? Często mogli zdobyć nawet dwa samochody naraz! Do tego dochodziły pieniądze, sprzęt AGD i RTV, wycieczki, a także kot Zonk, który automatycznie pozbawiał uczestników cennych fantów.
"Wielka gra" kojarzyła się z prestiżem
Te nogi pamiętają wszyscy fani polskiej telewizji! Stanisława Ryster przez wiele lat prowadziła "Wielką grę", kultowy teleturniej, który musiał pogodzić się z dominacją komercji i zniknąć z anteny.
Choć program nie miał zawrotnej akcji i praktycznie nic się w nim nie zmieniało prócz pytań i zawodników, to cieszył się niebywałą popularnością.
A nagrody? Gracze przede wszystkim wygrywali wysokie kwoty, które większość z nich przeznaczała na... książki i encyklopedie, dzięki którym mogli się dokształcać i występować w kolejnych tego typu produkcjach.
Kinga Rusin ma na koncie prowadzenie audiotele
Konkursy audiotele do dziś goszczą na antenie polskiej telewizji. Obecnie nie przyciągają już tak wielu graczy, ale TVP wciąż lubi nagradzać widzów cennymi nagrodami, więc regularnie organizuje tego typu zabawy.
Kiedyś wygrana w audiotele była szczytem marzeń przeciętnego Polana. To właśnie tam można było zdobyć nowoczesny samochód czy pokaźny zastrzyk gotówki.
Już sama rozmowa z gwiazdą ze srebrnego ekranu była czymś wyjątkowym. Telefon od Kingi Rusin czy Krzysztofa Ibisza mógł doprowadzić zaskoczonego widza do palpitacji serca:
Niezniszczalna "Familiada"
Lata lecą, a "Familiada" nie znika z TVP2. Teleturniej trzyma się mocno telewizyjnej ramówki i nic nie wskazuje na to, aby włodarze TVP mieli zdjąć program z anteny. Żarty Karola Strasburgera to już klasyka. Nagrody również.
Choć stawki, które wygrywają gracze "Familiady" nie przyprawiają o zawrót głowy, to i tak jednorazowo zaproszona do programu rodzina może wygrać nawet kilkanaście tysięcy złotych.
Egipt? Tak! Mazury? Nie!
W latach 90. modne stało się „randkowanie na ekranie”. Kto pamięta „Randkę w ciemno” i jej pierwszego prowadzącego, Jacka Kawalca?
Do historii przeszły momenty programu, gdy główny bohater po raz pierwszy spoglądał zza parawanu na twarz kandydatki, którą wybrał po serii kilku pytań.
Nie zawsze dało się ukryć rozczarowanie, szczególnie, gdy koleżanka obok była ładniejsza...
My pamiętamy także nagrody dla świeżo upieczonych "zakochanych", którzy dzięki programowi mogli wyjechać na zagraniczną wycieczkę. Gorzej, gdy wygrywali wyjazd np. na Mazury, co już nie spotykało się z tak entuzjastycznym przyjęciem...
Tadeusz Drozda najpopularniejszym prowadzącym "Śmiechu warte"
Pierwsze lata "Śmiechu warte" biły rekordy oglądalności, a nagrody przyznawane za najśmieszniejszy filmik z wpadką były szczytem marzeń przeciętnej polskiej rodziny. Niedzielne popołudnia przez długi czas spędzane były w towarzystwie Tadeusza Drozdy i jego dość sztywnej asystentki, czyli Katarzyny Szopy.
Zasady programu były proste: widzowie w trakcie emisji oglądali kompilację zabawnych filmików nagrywanych kamerą wideo. Wpadki, upadki i śmieszne uroczystości rodzinne, takie jak śluby czy komunie, bawiły do łez widzów TVP.
Widzowie również mogli przysyłać do studia własne amatorskie nagrania. Spośród najlepszych, co tydzień wyłaniano zwycięzcę, który w nagrodę otrzymywał najczęściej sprzęt AGD, a czasem nawet samochód!
Czy "Milionerzy" jeszcze powrócą?
Z pewnością wielu fanów teleturniejów ucieszyłoby się z powrotu "Milionerów". To właśnie tam gracze mogli wygrać nawet milion złotych, choć w polskiej historii tego programu tylko raz udało się zdobyć najwyższą kwotę.
Uczestnicy zazwyczaj zdobywali po kilkadziesiąt tysięcy złotych, co i tak było wielkim sukcesem oraz spełnieniem marzeń.
"Kogo witam, kogo goszczę"?
Programem, który w latach 90. wzbudzał szczególne emocje, byli bez wątpienia „Piraci”. Prowadzący Rafał Rykowski, każdą rozmowę telefoniczną z uczestnikiem zaczynał od pytania „kogo witam, kogo goszczę”, co z czasem stało się znakiem rozpoznawczym show.
Zasady programu opierały się na klasycznej grze w statki, jednakże trudno było wygrać z Rykowskim. Był on nietypowym jak na dzisiejsze czasy gospodarzem, ponieważ ośmielał się krytykować uczestników, poprawiać ich błędy językowe, a przecież w latach, gdy sami prowadzący notorycznie je popełniają, jest to coś niespotykanego.
Tęsknicie za "Kołem fortuny"?
Obecnie już nikogo nie dziwią wysokie nagrody w teleturniejach czy bogato wyposażone studia telewizyjne, lecz jeszcze 15 lat temu, programy rozrywkowe były odskocznią od codzienności. Pokazywały kolorowy świat i rzeczy, które były poza zasięgiem dla wielu Polaków.
Jak to zwykle bywa z programami kultowymi, prędzej czy później muszą pojawić się ich parodie. Poniżej zobaczycie filmik, w którym Wojciech Mann i spółka żartują sobie z „Koła fortuny”:
AOS/KŻ